113/2013 | Świątecznie po lesie
Grudniowa pogoda sprawiła, że tegoroczne święta Bożego Narodzenia można spędzić także na rowerze. Ile można siedzieć przy rodzinnym stole, jeść i pić?
Dlatego też po obiedzie postanowiłem skoczyć na rower, zeby spalić świąteczne kalorie. Ubrałem się jak na zimową porę przystalo ale jak spojrzałem na temp, to się mocno zdziwiłem - 9°C!! No chyba śnie, trzeba było jedną warstwę spakować do plecaka. Zrobiłem tez termos z herbata, wkrótce zdecydowałem się na bidon z izotonikiem.
Przez takie kombinowanie straciłem czas ale jak ruszyłem to na pełnych obrotach. Uziel odezwał się ale nie był chętny na leśne dukty - trudno, włączyłem sobie playliste yearmix 2013 by Armin Van Buuren.
Zanim dojechałem do marzelewskiego lasu, pozwiedzałem świąteczna Wrześnie, zaliczając koniecznie zalew. Ludzi było sporo, zwłaszcza biegaczy rowerzystów to mało niestety. Do Marzelewa dojechałem niepewnie, gdyż piasek był dość mocno wilgotny. Marzelewo dalej stoi puste, budynki z roku na rok stają się uboższe o kilka cegiełek.. Następnie udałem się w kierunku nadleśnictwa, niby było sucho ale to wkrótce rozpoczął się armagedon.
Tak błotnistego terenu dawno nie przeżyłem. Wszędzie rzuciło, zapychało napęd... Troszkę przestraszyłem się dalszej trasy ale jakoś za dużego wyboru to nie miałem. Gdy dotarłem do szosy Nekla Czerniejewo, zabrałem się za częściowe czyszczenie roweru, zaś w Nekli zafundowałem mały prysznic (z ręką na sercu).
Do domu dojechałem przed 17. Nie wiem co bardziej szkodzi: mocno upierdolony rower czy sporadyczna myjka pod ciśnieniem (tyle ze robiłem z dużym odstępem.
W każdym razie banan na twarzy był, endorfiny uzupełnione. WESOŁYCH ŚWIĄT!