Wprawdzie miałem jechać od samego rana ale tak jakoś wyszło, że wstałem ciut później i plan całodniowej wycieczki legł w gruzach. Niemniej postanowiłem wyskoczyć do Powidza - szybkie zakupy, śniadanko i ... czyszczenie roweru po poprzedniej wyciecze, bo był... w kiepskim stanie. Warunki atmosferyczne, jak na styczeń, bardzo ciepłe i niespotykane dotąd. Boję się, ze Zima może przeciągnać do późnej wiosny :/
Jechało mi się dobrze, utrzymywałem stałą prędkość ale niestety im bliżej Powidza, tym wyczuwałem coraz większy kryzys - czułem zmęczenie w mięśniach, brak formy robi swoje. Na miejscu dłuższa chwila odpoczynku na wszamanko i sesję zdjęciową a potem w drogę powrotną ale tym razem przez Ruchocinek, Mielżyn i Gutowo Wielkie.
Będąc we Wrześni, postanowiłem troszkę pofocić - wszak postświąteczny klimacik trzeba uwiecznić.
Poranek zapowiadał się dość słonecznie, więc już wiedziałem, że spędzę niedzielę częściowo na rowerze ale czułem zmęczenie z wczorajszego napierdzielania. Zanim zdecydowałem wyjechać, musiałem, jedną rzecz w domu zrobić a obiadek przełożyć na później - szkoda czasu ;]. Zastanawiałem się, którędy podreptać rowerem. Napisałęm do Kkkrajek ale niestety dziś jest zajęty, więc plan zdobycia Środy Wlkp legnął gruzach. Co nie oznacza żeby nie jechać w tym kierunku? ; Ciuchy po wczorajszym treningu nie doschły do końca, więc trzeba było skorzystać z awaryjnego zestawu.
No jak już wywlokłem z tego domu, to było słuchać szum opon i muzykę w uszach dostarczaną przez spotify. Tak tak, wciąż noworoczna playlista ;-). Pierwszym przystankiem była droga, prowadząca do pobliskiego pałacyku Kosińskich w Połażejewie. Wcześniej była zarośnięta ale nowy właściciel zajął się nią (tak się mi wydaje), co zdecydowanie ułatwiło dojazd do głównej drogi Soda - Września.
Stanąłem w końcu przy ogrodzeniu / bramie do pałacu i podziwiałem znów to, co zaszło na przestrzeni kilku lat, kiedy to z rudery zmienił się w piękny obiekt, z głownym przeznaczeniem na bankiety, nocleg, itp. Sam pałacyk prawdopodobniej powstał przed 1864 rokiem (wtedy poraz pierwszy pojawił sie na pruskich mapach) na zlecenie Kosińskich (de facto ten sam ród, powiązany z właścicielami Targowej Górki, której właścicielem był generał Antoni Amilkar Kosiński, współtwórca Legionów Polskich we Włoszech). W międzyczasie zauważyłem popierdalającego wojewódzką na białej szosie - jak sie potem okazało, to był
Seba.
Następnie na szagę dojechałem do Giecza (właściwie to do Grodziczka ;-), siedziby pierwszych Piastów która znajdowała się na przecięciu najważniejszych szlaków ze Wschodu na Zachód czy też z morza Śródziemnego do Bałtyku. Ale znalazłem
bardzo ciekawą dyskusję na temat rzekomej pierwszej stolicy nie w Gnieźnie a w Gieczu: :
"Gazeta Wyborcza": Najstarszym piastowskim grodem był Giecz, a nie Gniezno. A głównym budowniczym państwa Polan był nie Mieszko I, ale jego ojciec Siemomysł - dowodzą najnowsze badania poznańskich archeologów.
Badania dendrochronologiczne nie pozostawiają wątpliwości: gród w Gieczu zbudowano w latach 60. IX wieku - gród w Gnieźnie (dzieciom w polskich szkołach znany m.in. z legendy o Lechu, Czechu i Rusie) postawiono dopiero około 940 roku. Historycy podkreślają jednocześnie, że już przed 940 r. Gniezno mogło odgrywać inną rolę - miejsca pogańskiego kultu.
W latach 30. X w., gdy państwo rządzone było przez Siemomysła, ojca Mieszka I (choć stuprocentowej pewności co do tego ojcostwa historycy nie mają), pod topór poszły ogromne połacie lasów w centralnej Wielkopolsce. Z dębowych bali zbudowano wtedy najważniejsze grody formującego się państwa: Gniezno, Bnin i - być może - Poznań. Wiemy też teraz, że to Siemomysł, a nie Mieszko jako pierwszy rozpoczął ekspansję terytorialną. Archeolodzy mają dowody na spalenie i zniszczenie przez Piastów całej sieci grodów plemiennych położonych między Obrą i Baryczą.
Po dojściu do władzy Mieszko I przebudował grody założone przez ojca - m.in. ten na Ostrowie Lednickim. W latach 70. X wieku Mieszko przyłączył pas ziemi nadnoteckiej - wały grodu w Santoku datowane są właśnie na 970 r. W tej i kolejnej dekadzie mamy do czynienia z akcją scalania ziem państwa i budowania nowych grodów na terenie całej Wielkopolski.
Jak skomentujecie te najnowsze badania archeologiczne?
- Jarpen Zirgin
Jadąc w stronę Nekli, przypomniałem sobie o mauzoleum pw. św. Andrzeja Boboli, na który naprowadził mnie Uziel. I tuż obok Mauzoleum znajduje się duży kamień z tablicą o pochówku powstańca wielkopolskiego Andrzeja Wize oraz jego ojca, posła na Polski Sejm Dzielnicowy w 1918 roku. Samo mauzoleum było poświęcone Andrzejowi, splądrowane przez radzieckie wojska ale jednak przetrwało do dnia dzisiejszego. Co ciekawe, przypomina to rogalińskie mauzoleum rodu Raczyńskich.
Będąc na miejscu spotkałem rodzinę, spacerującą po parku i po rozmowie z nią dowiedziałem się kilku fajnych rzeczy choćby o istnieniu dworu w stylu szwajcarskim w tej samej wsi ale neistety musiałem szybko zmyć, z uwagi na upływający czas. Neklę ominąłem, wolałem udać się w stronę Podstolic a dalej przez Opatówki do mojej Wrześni. Pokręciłem po niej i wróciłem do domu.
Początkowo było ciężko rozkręcić, postanowiłem sobie, ze nie ma co dziś trenować i że lepiej sobie przypomnieć okoliczne zadupia ;-). I tak włąśnie było dziś! :)
Mając wolne popołudnie, postanowiłęm wyskoczyć na mały prostokącik (mocno zbliżony do Uzielowego Trójkąta) w ramach treningu, gdyż brakowało mi tego coś. Miałem ograniczony czas, ponieważ wieczorkiem planowałem wyjazd do decathlonu po pierwsze w życiu buty do biegania. Zawsze się przydadzą ;).
W każdym razie szybko się ubrałem, uzupełniłem bidon i sprawdzałem oświetlenei rowerowe i sam rower ofkors. Cale szczęśćie, ze za ciepło to się nie ubrałem i mogłem sobie pozwolić na nieco szybsze sprinty. Sama trasa nie była rewelacyjna, dlatego całość dopełniła playlista noworocznego wydania (dzięki @k4r3l za linka!):
W międzyczasie pozwoliłem sobie na małe sesje zdjęciowe.
Stało się! W dniu dzisiejszym rozpocząłem kolejny z rzędu sezon rowerowy i to w doborowym towarzystwie - Uziela - ale w sumie miałem to zrobić nieco później. A to dlatego, ze ostro sobie pobalowałem w sylwestra i obawiałem się nie tyle kaca co promili, bo alkoholu to trochę było.
Odpaliłem sobie Spotify:
W każdym razie, podjąłem męską decyzję i po 17.30 pojawiłe się we Wrześni z gorącą herbatką w plecaku, by razem z Uzielem po raz pierwszy w tym roku udać się do - żadna nowość ;-) - Skorzęcina. PO krótkiej rozmowie udaliśmy się w stronę celu, zwracając uwagę na przymrozki i wybuchające fajerwerki. Tempo było mniej więcej równe, oczywiście ja wyrywałem się do przodu ale w Gorzykowie przyhamowaliśmy ze względu na wysokie ryzyko spotkania 3.stopnia z psami z pobliskiego gospodarstwa ale - całe szczęście, ze imprezowały dalej psiaki.
Do samego Skoja było spokojnie choć mocno wilgotno zarówno w powietrzu jak i na drogach, co się odczuło w drodze powrotnej. Gdy osiągnęliśmy cel, podjechalismy na molo, stwierdząc ze chyba nikogo nie było wczoraj. Zawartość śmietnika (pozostałości po flarach) zweryfikowała nasze przypuszczenia.
W centrum postanowliśmy urządzić tymczasowe cafe z kawą Arabica i herbatą Roiboos jako menu główne. Po paru minutach musieliśmy się zwinąć, bo mięśnie zdążyły ostygnąć i trzeba było je na nowo rozgrzać. Powrót, mimo lekkiego wiatru, był spokojny - pewnie dzięki dawce Olimpa. Trzeba było troszkę uważać, bo drogi były białe. I tak o to po 21 zawitaliśmy we Wrześni ;-)
Mam sporo planów rowerowych na nowy sezon, który się właśnie zaczął, przede wszystkim liczę na:
podbój morza w jeden dzień?
zwiedzanie Kaszub podczas długich weekendów?
2 tygodnie urlopu na rowerze (być może morze i np. Bieszczady?)?
dokończenie zwiedzania morza od Helu do Krynicy Morskiej/Piasków?
zwiedzanie całej Wlkp?
przekroczenie 10 000km, zmieścić sie w przedziale 10 - 12k km?
jakiś zlot wielkoposkich BS? ;-)
Poza tym, aby nie było bałaganu (serwisów jest od groma), postanowiłem że:
Wszelkie stats dotyczących wyjazdów (w końću mam własnego garniaka) będę zapisywał w Endomondo i/lub Strava
Najciekawsze trasy będę umieszczał na trail.pl i/lub navime.pl
Zdjęcia uploadował w ramach konta na G+ (dawne picasaweb)
Jedynym blogiem rowerowym będzie właśnie ten blog ;-)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger