Wpisy archiwalne w kategorii

Bałtyk

Dystans całkowity:580.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:57
Średnia prędkość:19.37 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:96.67 km i 4h 59m
Więcej statystyk

74/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Władysławowo - Hel - Gdańsk

Sobota, 3 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 50, Bałtyk

Obudziłem się bardzo wcześnie, bo po 4tej, wziąłem coś do picia i poszedłem bliżej brzegu, żeby obejrzeć wschód słońca. Był to fenomenalny widok, bo obserwujesz jak z każdą minutą na horyzoncie obraz staje się coraz jaśniejszy, wręcz krwisty by po 5 kuliste słońce zameldowało swoją obecność.


ślady mlodego liska

Po wschodzie słońca nastąpiło pakowanie namiotu, śpiworu, śniadanko i pożegnanie z ochroniarzami - jednemu zwróciłem uwagę na młodego lisa, którzy zapewne szukał pożywienia. Obrałem jedyny dziś cel czyli Hel. Pożegnałem Władysławowo i wkroczyłem na znaną mi od zeszłego roku drogę rowerową (w zasadzie pieszo-rowerowy) prowadzącą aż na sam Hel.


Fajna ta platforma / barak, no nie?

Ale dojeżdżając do Jastarni wkurzyłem się i zacząłem jechać drogą, bowiem droga rowerowa w tej miejscowości i dalej, w Juracie, to przykład, jak nie powinno się robić ścieżek. Nie mogę zrozumieć, dlaczego włodarze tych popularnych miejscowości nie zdecydowali się dotąd na zmianę nawierzchni (żeby nie powiedzieć, że na zbudowanie tych dróg od zera), skoro przychody w okresie letnim są zapewne bardzo wysokie.

Z racji wczesnej pory ruch uliczny był niemalże zerowy także za Juratą, zamiast pchać się szlakiem leśnym, skorzystałem z krętych dróg asfaltowych aż po sam Hel. Hel zapamiętałem jako rozkopane miasto w środku sezonu wakacyjnego zaś w tym roku panował porządek.

Odpoczynek na plaży, kontakt z rodziną potwierdzając przybycie do domu w dzisiejszym dniu i w końcu odszukanie kasy celem zakupu biletu na prom Hel - Gdańsk. Cena 30zł + 5zł/rower odstrasza, z drugiej strony raz można skorzystać i popłynąć przez Zalew Pucki by obejrzeć całe trójmiasto właśnie od strony morza. Miałem też okazję poznać Gdańsk od strony portów, widzieć, jak naprawiają statki, i te małe i te duże. Na samym Śródmieściu odbywał się targ z okazji Jarmarku Dominikańskiego, stąd było dużo ludzi i ciężko przeprowadzić rower przez samo centrum. Jak już kupiłem bilet powrotny, to można było pojezdzić to i owo, odwiedzić m.in: Mon :)

Gdy zbliżała się godzina przyjazdu TLK “Bałtyk”, musiałem przeprowadzić nie kładką (bo SM z policją wypisywały mandaty!), a przejściem podziemnym tak dla zabicia czasu....

Tuż po 22. pociąg przybył do Gniezna i tak o to kończy się moja przygoda.

Nie obylo sie bez problemow, zwlaszcza na poczatku gdy mialem potop w namiocie, w wyniku ktorego musialem zapomniec o smartfonie i ograniczyc sie do wysluzonej nokii. Ale dzieki licznym smsom i rozmowom, postanowilem dalej jechać, przelamac karmę, by w końcu po 6 dniach jazdy zawitac na Hel. Zdaję sobie sprawę, że koniec polskiego Wybrzeża jest gdzieś indziej, bo wlasciwie w Piaskach k. Krynicy Morskiej, pod rosyjska granica ale nic nie stoi na przeszkodzie zeby to zaliczyc jeszcze w tym roku albo podczas ktoregos dlugiego weekendu w większym gronie osob. Dziękuje :)

Podziękowania również należa się także Trail.pl za wypożyczenie Garmina, bez którego nie wyobrazilbym sobie tej wyprawy, zwlaszcza po poniedzialkowo-wtorkowym Armagedonie w Miedzywodziu.

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Władysławo - Hel - Gdańsk (prom)

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

73/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Łeba - Władysławowo

Piątek, 2 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk

Dzień zaczyna się bardzo wcześnie, ponieważ mewy i rybitwy krążące nad pobliską plażą były niezwykle upierdliwe, swoimi krzykliwymi piskami przypominały mi krzyki ofiar, zażynanych na żywo przez Hannibala. Skoro wstałem wcześnie, to poszedłem popatrzeć na plażę i troszkę posiedzieć przy wschodzie słońca. Morze było takie spokojne, wiaterek delikatnie dawał znać o sobie - było tak fajnie, że nawet mewy przestały mnie wkurzać ;-).

Sąsiadka obudziła się i wybierała na zakupy, zatem też z tego pomysłu skorzystałem - przy okazji pozwiedzam Łebę od samego rana. Niestety, negatywnie mnie zaskakuje i w sumie bez żalu opuszczam to miasto.

Jedziemy na wschód i zaraz po opuszczeniu miasta miałem już dość piachu, a tamtędy R10 przebiegało! Trasa wybitna, pomieszana z gęstym piachem, błotami ( w końcu bliskość jeziora Sarbsko robi swoje) - wszystko to miało miejsce na terenie rezerwatu Mierzeja Sarbska. Nieopodal Osetnika (mylnie przyjąłem że jest to Stillo ze względu na latarnię morską) napotkałem (po raz kolejny) na parę niemiecką, z czego ona potrafiła rozmawiać po polsku; także jadą całościowo R10 i narzekała na kiepskie oznaczenia, zwłaszcza na brak tablicy informacyjnej o danej miejscowości i odległości do kolejnych strategicznych punktów.

Oni jadą dalej, a ja postanowiłem troszkę uciec w głąb terenu i pojeździć po północnych terenach należących do Kaszub. W wielu miejscach znów miałem styczność z polnymi piachami - spowalniaczami - oraz miejscową ludnością, która udzielała pomocy w pokonywaniu kolejnych kilometrów tegoż rewiru. A jakże, miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie Kaszubów, zwłaszcza w Wierzuchcinie, gdzie zatrzymałem się pod sklepem celem uzupełnienia cukru i doładowania energii.

Nie muszę powtarzać, że tereny kaszubskie (zwłaszcza kaszubskie) to tereny pagórkowate? W Wierzuchcinie dostrzegłem jezioro Żarnowieckie, którego dno znajduje się poniżej poziomu morza. Przystanąłem na brzegu rzeczki Piaśnica, która przepływa przez wspomniane jezioro i przyglądałem ludziom, którzy rozpoczynali wpływ kajakowy wzdłuż rzeki, której ujście nie jest regulowane w żaden sposób. Pomyślałem, że musi być to świetne zjawisko. Warto wspomnieć, że nad jeziorem Żarnowieckim miała miejsce budowa pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, jednakże przerwana po 1990 roku i w jej miejsce powstałą największa elektrownia wodna w pobliskim Czymanowie. I jeszcze jedna rzecz godna zwrócenia uwagi; to właśnie na rzece Piaśnica przebiegała granica II Rzeczypospolitej Polski z Niemcami w południowej części Wybrzeża.

Z racji naturalnego nieregulowanego ujścia rzeki, postanowiłem wcześniej odbić na północ, wzdłuż Piaśnicy (rez. Piaśnickie Łąki), nieopodal Dębek. Dość ciekawe zjawisko, ponieważ rzeka łączy się z morzem a w tym płytkim (i ciepłym zapewne) korycie kąpały się dzieci i dorosłe osoby.

Przede mną bardzo fajny odcinek szlaku nadmorskiego (nie wiem czy to jeszcze R10) który równolegle przebiega wzdłuż brzegu Morza Bałtyckiego, jest utwardzonym duktem leśnym, gęsto usłanym autami (niestety) stojącymi na poboczu. Nazwa geograficzna regionu, przez którą przejeżdżałem to Karwieńskie Błota czyli obszar bagienno-torfowy, należący do Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, w przeszłości częściowo osuszone przez osadników olęderskich, sprowadzonych w XVI wieku. I tak do samej Jastrzębiej Góry jadę drogą dość ruchliwą i z pozajmowanymi poboczami - to w końcu w okolicach Jastrzębiej Góry i Władysławowa można spotkać najszersze plaże Morza Bałtyckiego.

Niby Jastrzębia Góra należy administracyjnie do Władysławowa ale miejscowi traktują to jako oddzielną miejscowość. W każdym razie to tutaj spotykamy najwyższe wzniesienie w regionie (68m npm) a nazwa miejscowości wzięła się od krążących nad wzniesieniem jastrzębi. Jadąc w kierunku Władysławowa (po drodze Rozewie i Chłapowo), poruszam się po drodze zwanej Bulwarem Nadmorskim oddanej do użytku w 1931 roku - wykonana jest z kostki bazaltowej, pochodzącej z Wołynia, będąca pod ścisłą ochroną konserwatora zabytków. W Rozewiu znajdują się latarnie (czynna i zamknięta) oraz najdalej wysunięty punkt Polski na północ. Schodząc w głąb lasu, nie sposób zauważyć ponad 150 letnich buków i dębów, których obwód przekracza 4m. Moją uwagę skupił także Stefan Żeromski, któremu tak wiele pomników w tych okolicach dedykowano. Otóż Rozewie było wielokrotnie odwiedzane przez samego pisarza, podobno to tutaj powstałą powieść “Wiatr od morza”. Zaraz po opuszczeniu Rozewia zauważyłem dość charakterystyczny wąwóz zwanym Wąwozem Chłapowskim, nazywany przez miejscowych Rudnikiem. Charakterystyczny rdzawy kolor ziemii zawdzięcza wysiękom wód gruntowych o dużej zawartości związków żelaza.

W Chłapowie spotkałem się z przyjacielem, który od tygodnia przebywał na wakacjach wraz z dziewczyną. Ponad godzinna przerwa popołudniowa dała mi do zrozumienia, ze będę musiał zacumować gdzieś w pobliżu Władysławowa i Pucka. Zatem po opuszczeniu Chłapowa zabrałem się za objazd po Włądysławowie i szukaniu odpowiednich pól namiotowych. Byłem w szoku, większość wołała 30-40zł per osoba/namiot na noc. Chałupy były całkowicie zajęte przez kite/wind -surferów, a ja wróciłem z powrotem do Chłapowa by ostatecznie zacumować na polu namiotowym “Lazurowe”. Początkowo byłem troszkę zły, bo 30zł to spora cena za noc pod namiotem ale potem jak przyglądałem się wszystkiemu, to praktycznie cena była tego warta. Żaden obcy bez karty meldunkowej nie wejdzie, każdy jest zweryfikowany, wszędzie są kamery, a samo pole jest zlokalizowane na samym klifie. Zastanawiałem się, jak wygląda wschód słońca z perspektywy namiotu i bardzo zazdrościłem tym, którzy mieli namioty tuż przy brzegu ;-)

Po rozpakowaniu namiotu i wzięcu prysznica, postanowiłem objechać Władka i zrobić ostatnie zakupy nad morzem na śniadanie i coś do picia na dobranoc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="570" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9588/miejsca?mode=share&w=570&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Łeba - Władysławowo

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

72/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kategoria > 100, Bałtyk

Zaraz po pobudce spojrzałem na mapę, którą pożyczył sąsiad. Z ich informacji wynika że poligon wojskowy w Wicku Morskim jest całkowicie niedostępny dla rowerzystów, zwłaszcza w sezonie letnim. Niby oczywiste ale w Internecie można wyczytać różne informacje, że niby jest dostępny, jest tam szlak rowerowy, że wystarczy jechać z przepustką. itp. Rozbieżność faktów jest zaskakująca, dlatego też pierwszym celem w Jarosławcu była wizyta w Punkcie Informacji Turystycznej, gdzie uzyskałem zapewnienie, że na pewno nie przejadę przez poligon, a sama przepustka to kwestia kilkunastu dni, więc sprawa się sama rozwiązała. Przy okazji nabyłem mapę-książkę “Wybrzeże Bałtyckie” - fajny przewodnik turystyczny wydawnictwa Copernicus, kupiony za bezcen, bo cena w empiku oscykowała koło 30zł a ja to łyknąłem za 13zł! ;-)

No to lecimy przez Jezierzany, Korlino czy Królewo w kierunku Ustki drogą asfaltową, niezbyt uczęszczaną przez kierowców, co mnie bardzo cieszy. Ustka wita mnie Biedronką, z której oczywiście skorzystałem, a potem to tylko na samo molo. Były lokalne atrakcje jak np. piracki statek, zawracający w zatoce (?), była słynna syrenka, którą warto natrzeć prawą ręką lewy cycek no i pokazać to na kamerce - niedziałającej w dodatku. Opuszczamy Ustkę i jedziemy bocznymi dróżkami (wręcz piachy) w kierunku Orzechowa, które okazało się taką małą wioską, do której warto przyjechać z rodziną. w Zapadle zagajam do miejscowego z pytaniem o trasę w kierunku Rowów, nie chciałbym męczyć się piachami i dlatego wybieram drogę przez Przewłokę i Wytowno, by potem szlakiem zwiniętych torów udać się w kierunku Machowinki, a potem przez Poddąbie i Dębiny do Rowów - wrót Słowińskiego Parku Narodowego. O ile droga Machowinka - Poddąbie była I klasa, o tyle do Dębiny była wielkim nieporozumiemiem ;-)

Klasyczne budynki

Może parówkę?

Wjazd do SPN był płatny - osoba dorosła 6zł i zapytałem pierwszego lepszego gościa na rowerze o trasę w Parku. Poczciwy gość to Helmut zza zachodniej Odry, który przyjechał z Helgą na wakacje, ale był na tyle uprzejmy ze podarował mapę Parku i zapewnił mnie, że trasa jest świetna, bo oni są bardzo zadowoleni.

Wątpliwości było wiele, choćby stan dróżek leśnych po ulewie oraz bliskie otoczenie piaszczystych wydm. No ale skoro zapłaciłem, a uśmiechnięta młoda dziewczyna życzyła powodzenia, to wycofać się nie mogłem, tym bardziej, że żadnych alternatywnych tras nie przewidziałem. Ale im bardziej w głąb tym teren Słowińskiego Parku Narodowego bardziej przypadał mi do gustu, nie był taki monotonny i zmusił mnie do gimnastyki, choćby siad, przysiad, pompki - wszystko to w trakcie jazdy. Obok Niemców można było usłyszeć rodaków do których zagadałem i oczywiście dzieliłem się z informacjami.

Na terenie SPN są jeziora takie jak Gardno, Dołgie Małe i Wielkie oraz oczywiście Łebskie i nad tymi wszystkimi miałem okazję być; najbardziej z nich mi się spodobało j.Dołgie Małe, które jest otoczone specyficznymi drzewami.

Nie sposób ominąć Wieś-Skansen Kłuki, które są pozostałością po Słowińcach - grupie ludności pomorskiej, posługująca się gwarą słowińską, podobną do istniejącego jeszcze dziś j.kaszubskiego.

Za Kłukami zaczyna się jazda po bagnach i to takich, że trzeba podprowadzać rower i pozwolić na częściowe jego zabrudzenie bo jak inaczej? Brawa dla tej osoby, która zaprojektowała R10 w tej okolicy. Na szczęście to tylko 2km takiej przeprawy, bo zaraz za mostkiem, usytuowanym nad rzeczką Pustynką zaczyna się w miarę ubity szlak polny w kierunku Skorzynka, by potem cieszyć się asfaltem aż do Izbicy, gdzie spotykam samotnego jeźdźca na Cube. Podobny cel, tyle że w drugą stronę i od okolic Krynicy Morskiej. Od niego dowiaduję się, ze dalej droga się kończy i będzie jazda po piachu i korzeniach oraz o drogiej Łebie i drogich polach namiotowych.

Rzeczywiście dalej droga była dość ciężka ale nie na tyle, żeby nie dało się jechać. Na wlocie do Żarnowskiej spotykam innego bikera, który postanowił przejechać się po okolicy i zgodził się na moje towarzystwo w kierunku Łeby. Jakże wielki błąd popełniłem jadąc żółtym szlakiem, wzdłuż jeziora Łebskiego; droga była na tyle piaszczysta i rozjechana, że niestety zaliczyłem pierwszą glebę, lądując w jeżynach :/ Efekt taki, że lewa noga była wymieszana piaskiem i krwią, dopiero pod Polo Marketem w Łebie mogłem oczyścić rany i uzupełnić braki żywieniowe. Analizując możliwości czasowe, zdecydowałem na odszukanie pola namiotowego, o którym wspominał ów kolega z Izbicy, ale przedtem gdzieś zaliczyć obiadokolację (tutaj trafiłem na ulicę T.Kościuczki).

Pole namiotowe było tuż przy wylocie na wschód od Łeby, więc usytuowanie było jak najbardziej za. I tym razem też trafiłem na całkiem sympatycznych sąsiadów z Wlkp. I również zostałem zaproszony do wspólnego grilla. Dowiedziałem się o ich planach na kolejne dni i zaproponowałem im spacer całodniowy po SPN, połączony z plażowaniem i zwiedzaniem pobliskich jezior. I zostawiłem mapę, która zaoferowali mi Niemcy.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9575/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Coraz bliżej końca, aż trudno uwierzyć, że tyle przejechałem - takie myśli na zakończenie owego dnia.

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

71/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Ustronie Morskie - Jarosławiec

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kategoria > 100, Bałtyk

Noc minęła spokojnie (ufff) toteż nie spieszno mi było rano wstawać, bo czułem że potrzebowałem dużej ilości snu. Poza tym pobliska stołówka czynna była i tak od 8, więc poleżałem, a potem zagadałem do sąsiadów - jak się potem okazało, rodzinka z Wielkopolski, zwiedza także wybrzeże ale autem.

Po śniadaniu szybko opuściłem Ustronie (zajrzałem jedynie na plażę) i obrałem kierunek Mielna. Dalej od Ustronia trasa była niezbyt atrakcyjna ale najważniejsze, że miałem do czynienia z ubitą drogą polną aniżeli z piachem. Zauważyłem latarnię morską i mnóstwo spacerującej młodzieży w grupach, więc myślę, że zapewne okolice Gąsek czy Mielna. Okolica ta jest znacznie spokojniejsza i mniej zurbanizowana (to bardzo duży plus!) a najbardziej charakterystycznymi elementami tegoż krajobrazu były: Latarania i caravany/przyczepki kemplingowe stojące na poboczach polnej drogi, którą podążałem dalej. I jeszcze jedna rzecz, warta wspomnienia; to właśnie w Gąskach mają wybudować atomówkę; byłem zwolennikiem jej budowy, uzasadniając to kwestiami ekonomicznymi i ekologicznymi, teraz nie mam żadnego zdania na ten temat.

W Sarbinowie odwiedziłem kuzynkę, która urlopowała razem z facetem - w końcu była to znajoma twarz. W drodze do pobliskiego Mielna spotkałem dwóch takich, co ciągnęli przyczepki z bagażem - jak się potem okazało, panowie chcieli przebiec 1300km w 3 tygodnie trasę Świnoujście - Braniewo - Słupsk. Niestety jeden z nich zaliczył kontuzję i akcja została zakończona mniej więcej po pokonaniu ⅕ odległości. Więcej informacji znajdziecie na profilu UltraRunningPolska.

Mielno jak zawsze mocno zagęszczone ludźmi na ulicach, więc nic innego jak tylko uciec dalej z tego przybytku ale postanowiłem zrobić to jadąc wzdłuż jeziora Jamno, gdzie spotykam pana z dużym przebiegem wiekowym, a pochodzącego z Łodzi, również udającego się w helską stronę. Porozmawialiśmy i każdy indywidualnie ruszył dalej. Mijam Mielno i Unieście, by w końcu dojechać do Łaz i wypytać miejscowych o trasę na Dąbkowice. Cudem zdążyłem ukryć się pod parasolem, kiedy to po raz kolejny złapała mnie ulewa, ale to taka porządna, zabierająca kolejne cenne minuty, spędzone na postoju. W międzyczasie w pelerynie jedzie sobie ów Łodzianin - niezły asior, pomyślałem. W końcu gdy przestało padać na koniec Łaz wjeżdżam w las, a tam wspomniany Łodzianin wraz z innymi przypadkowo poznanymi sakwiarzami. Od razu dostałem niusa, ze nie ma po co pchać na szagę przez lasy na Dąbkowice i jedyną rozsądną drogą jest objazd jeziora Bukowo. Jedziemy grupą, potem na krótkim postoju grupa się rozbija i jedziemy mniej więcej indywidualnie, jedynie ja miałem pana na holendrze, który bez map postanowił objechać okolicę, zostawiając rodzinkę w Dąbkach. Dojazd do Dąbek był koszmarny, nie dość ze fatalna droga to jeszcze ruch wahadłowy. Z koszmarną drogą, to niestety miałem do czynienia aż do Darłówka, gdzie jeszcze wiał mocny północny wiatr. A w nagrodę podstawiłem sobie domowy, pyszny obiad i to za niewielkie pieniądze.

Na pograniczu Darłówka i Cisowa troszku pogubiłem się, ponieważ powinien biec tam nadmorski szlak rowerowopieszy, ale niestety był całkowicie zamknięty. To z powodu budowy portu, a to remont na całej długości. Rzeczywiście, pchając rower przez las nie sposób nie zauważyć hałasu maszyn i ludzi, pracujących na tym wale. No to spoglądam do Garmina i chyba będę musiał atakować jezioro Kopań od strony południowej, zatem kierunek Kopań i Palczewice. W Palczewicach widzę szlaki rowerowe i bardzo ucieszyłem się ze biegnie do miejscowosci Wicie ale nie mogłem odnaleźć właściwej trasy, bo kurde jechać przez zarośniętą łąkę i to w dodatku naruszając prywatność właściciela, to jest ciut przesada. Pierdolę, jadę dalej szosą i tutaj zaczęły się podjazdy i to takie konkretne - z 7m do ok 50m npm. Nie było to takie uciążliwe, jakby mogło wydawać się, bo pomimo ciężaru i zmęczenia dałem radę, nogi dały radę. I postanowiłem zrobić postój w Jarosławcu, w obozowisku Arkadia, który bardzo polecam. Raz ze właściciel nie trzyma się sztywno ceny, a dwa że w końcu miałem do dyspozycji kuchnię polową z pełnym wyposażeniem. Sąsiedzi okazali się ludzmi dobrego serca, bo od razu zaoferowali się ciepłą smaczną herbatą i grillem. Całkiem miła niespodzianka na koniec dnia.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9558/miejsca?mode=share&h=320&g=1&w=580&i=1&p=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Ustronie Morskie - Jarosławiec

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

70/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Międzywodzie - Ustronie Morskie

Wtorek, 30 lipca 2013 · Komentarze(8)
Kategoria > 50, Bałtyk

W nocy z poniedziałku na wtorek był istny armagedon na polu namiotowym, praktycznie wszystko pływało, a w namiocie było bardzo wilgotno. Nie wiedziałem co robić, postanowiłem jakoś zabezpieczyć się, łącznie z moimi zabawkami i przeczekać ulewę. Rano okazało się, że SGS3 przestał się ładować, troszkę wilgoci nabrał, zresztą tak samo jak wszystko inne. Poszedłem sobie na herbatę, rozważając powrót do domu - przeżyłem chwilowe załamanie, nie miałem do kogo się odezwać, ani też nie miał kto kopnąć w dupę. Jednak pogoda się wzięła w garść i postanowiła mi pomóć, bowiem wyszło słońce, które jak się okazało, towarzyszyło mi cały dzień. Toteż odwołałem powrót, wyciągnąłem wszystko na słońce i godzinę sobie pobiwakowałem na polu - wtedy też dogadałem się z właścicielami, że będę mógł dłużej być na polu bez dodatkowej dopłaty.

Zwinąłem towar i powoli, z ręką na sercu jadę dalej - dosłownie modląc o pogodę na trasie i na noc. Stanąłem w Dziwnowie na małe zakupy w supermarkecie by chwilę później złapać kapcia (SIC!!) Jak się okazało, leciutko przeciąłem tylną oponę... powiało bezradnością ale co mogłem zrobić jak tylko podmienić oponę z przodu na tył, zalepić dziurę w oponie (kevlar rlz) i wsio poskładać do kupy. Podjechał jeden sakwiarz, pomagał i dopingował mnie do dalszej jazdy. W Łukęcinie skręcam do lasu i w ten sposób omijam ruchliwą D102 i trafiam do samego Pobierowa by potem bocznymi drogami (ścieżki rowerowe, dukty leśne) przelecieć przez Pustkowo, Trzęsacz, Rewal i Niechorze kończąc na Pogorzelicy. Nie sposób było ominąć słynne ruiny kościoła na klifie w Trzęsaczu oraz ciekawej konstrukcji platformy widokowe. Warto też jechać wzdłuż brzegu aż do Rewala, całkiem piękne widoki z klifu można tam znaleźć.

Tuż za Pogorzelicą zaczynają się pierwsze schody, jak się okazało, ścieżki leśne nie były dostępne dla rowerowych turystów i należałoby skorzystać z odbicia na Trzebiatów. Prowadzę rower, zauważam obóz harcerski na skraju wsi, a dalej... jakaś drogę, której nie zauważyłem w domu. Okazało się, że to obszar powojskowy ale przeznaczony dla posiadaczy dwóch kółek, będący naprawdę niezłym skrótem pozwalajacym na ominięcie Trzebiatowa a razem z nim ruchliwej trasy D102. Trasa Pogorzelica - Mrzeżyno porządnie mnie wytelepała ale i tak było fajnie, zwłaszcza odpoczynek na skraju wybrzeża i przy pustej plaży (no dobra, byli tam spacerowicze). Wprawdzie wjechałem jakąś dziką trasa na sam skraj, to paręnaście metrów dalej jest specjalnie utworzony taras widokowy z miejscami postoju - czyżbym miał zadokować tutaj? Nie zauważyłem że droga rowerowa zmienia kierunek, bo dojeżdżam do jakiejś jednostki wojskowej, którą pilnują panowie z prywatnej ochrony (WTF?!) i zalecają powrót do ścieżki rowerowej. Tak zrobiłem i praktycznie wyprowadziła mnie z lasów pod samo miasto czyli do Mrzeżyna - takie miasteczko letniskowo-rybackie, z mieszkaniami dla wojskowych. Opuszczając miasteczko, jadę do samego Kołobrzegu świetną ścieżką rowerową, przeplataną na przemian z pieszą - niby nie przeszkadzają takie miksy ale im bliżej Kołobrzegu, tym tłum jest coraz większy i tak jakby dziki. A szkoda. Kołobrzeg położony jest u ujścia Parsęty, na pograniczu dwóch Wybrzeż: Trzebiatowskiego i Słowińskiego. W lewobrzeżnej części miasta przeważają pomieszczenia w portach zaś właściwa rozrywkowa część jest na prawym brzegu. Co ciekawe, Kołobrzeg bardzo dba o ścieżki rowerowe, bo w ramach międzynarodowej trasy R10 w nadmorskim parku urządzono taką pokazówkę, jak powinny wyglądać trasy rowerowe nad morzem. Musiałem też chwilę przystanąć, bo skądś wzięła się ciemna chmura nade mną, z której powstała sporawa ulewa. I jedziemy dalej w kierunku Ustki / Jarosławca nadmorskim szlakiem. Warto przystanąć przy kołobrzeskich bagnach solnych (Lubostronie), umiejscowionych na zachód od tego miasta. To teren zalewowy, a jej zasadniczym elementem użytku była niecka słonawych torfowisk “Solne Bagno” - użyłem “była” gdyż w 2010 roku wał został przerwany a wraz z nim mokradła z pełną zawartością wypłyneły do morza bezpowrotnie. Zrobiło się dość późno, więc na szybko znalazłem pole namiotowe w Ustroniu Morskim przy ulicy Rolnej 24. Tradycyjnie kolację wcinałem na mieście i z uwagą śledziłem zachmurzone niebo ale na szczęście przez krótką chwilę mżyło i można było spokojnie zasnąć.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9557/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Międzywodzie - Ustronie Morskie

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

69/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku: Września - Szczecin - Międzywodzie

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk


Od dłuższego czasu zastanawiałem się, gdzie spędzić urlop w tym roku. W zeszłym roku byłem w Gdańsku i na Helu. Szybki research i padło na Morze Bałtyckie i słynną międzynarodową trasę rowerową R10, która jednak nie cieszy się dobrą opinią w Internecie. Zatem “challenge accepted”, ale tego samego nie można było powiedzieć o ekipie. Tak czy siak, zdecydowałem się na samotną jazdę - nie było łatwo, ale też nie chciałem uzależniać moich wakacji od innych. W międzyczasie kupiłem namiot, zmieniłem kilka rzeczy w rowerze i zainwestowałem np. w większą torbę na ramię.

Zanim ruszyłem, zrobiłem sobie dłuższy odpoczynek od roweru, głównie ze względu na kolano, które dawało wciąż znać o sobie ale także przez upały, po drodze imieniny i urodziny oraz odpoczynek nad jeziorem.

Z domu ruszyłem tuż przed 5.rano, na pociąg do Wrześni, by potem przesiąść się w Regio jadący do Szczecina - w porównaniu do TLK był o 30zł tańszy i ok 40min wolniejszy. Było wręcz duszno ale im dalej od Wlkp, tym robiło się chłodniej i na tyle przyjemnie, że mogłem pozwolić sobie na godzinną drzemkę. Na miejscu byłem z 10 minutowym spóźnieniem i zaliczyłem WTF: gdzie tu jest dworzec główny, rynek itp, bo nigdzie tabliczki nie widziałem o.O Z uwagi na niepewną pogodę, myślałem o dokupieniu biletu do Świnoujścia by dopiero stamtąd wyruszyć we właściwą trasę, ale jednak nie, chęć ruszenia rowerem ze Szczecina była znacznie większa niż czekanie na kolejne dogodne połączenia kolejowe.

Zatem pierwszy cel to jak najszybciej wyjechać ze Szczecina - nie było łatwo ale trafiłem na taką drogę rowerową która wyprowadziła mnie wręcz na zadupie miasta i umożliwiła korzystanie z alternatywnych dróg w kierunku Świnoujścia. Początkowo asfaltem, a potem już typowo rolniczo-wiejskie rewiry z płytami betonowymi w roli głównej. Jadąc wzdłuż Zalewu Szczecińskiego miałem okazję przyjrzeć parującej na maksa okolicy - wszystko, od małej kałuży, poprzez polne bagna aż na wodach w zatoce. Tak jakby miało za chwilę wsio ugotować ;-)

Trafiłem gdzieś na teren podmokły bo wszędzie były płyty betonowe (pełne / kratki) i niestety też miałem nie przyjemność walczyć z końskimi muchami, jednak jeszcze większe przerażenie wzbudziły we mnie wielkie krzaki Barszczu Sosnowskiego - tak, te podobno powodują poparzenie II i III stopnia, a wyglądają jak przerośnięty koper. W końcu wyjaśniła się zagadka o co chodzi z tymi płytami, bo w końcu to nie jest teren wojskowy w pobliżu zaś żadnego osiedla jednorodzinnego czy fabryki nie było (jedynie było widać po drugiej stronie brzegu, najprawdopodobniej polickie fabryki). Otóż w ramach unijnych projektów, postanowiono odnowić rowy rzeczek / kanałów i przekształcić je pod kątem kajakowej turystyki. Genialny pomysł, tylko szkoda że na większości postów były informacje auf Deutsch. Jedziemy dalej, tym razem szosą przez piękną Puszczę Goleniowską, skutecznie osłoniła mnie przed północno-zachodnim wiatrem.

Im bliżej wyspy Wolin, tym lasy stają się rzadsze i ich miejsce zastąpiły farmy wiatrowe. Nie dało się nie zauważyć że pogoda zaczęła się psuć, zwątpiłem czy dojadę do tego Świnoujścia. Przed Wolinem skręcam na osadę Wikingów (było po imprezie) i wtedy zaczęło siąpić. Chwilę postoju na wyspie i podejmuję ciężką decyzję: ścinam trasę na Międzywodzie. I słusznie, bo zaczęła się ulewa, która skutecznie zablokowała mnie na przystanku autobusowym na prawie godzinę. W Międzywodziu znalazłem się już po godzinie jazdy. Niestety przemoknięty, odszukałem pole namiotowe znane z dzieciństwa i dość szybko się rozłożyłem - nagle poczułem zmęczenie, upewniwszy czy mam zapięty rower, pozwoliłem sobie na drzemkę. Potem kolacja, piwko i spanko na całą noc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9554/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&z=12&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Szczecin - Międzywodzie

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):