Początkowo planowałem wypad na południe ale prognoza pogody nie była tak sprzyjająca, jak myślałem. Wiatr 3-4 m/s, w porywach do 8m/s to uznałem, ze pozostanę w pobliżu. Umówiłem się z Uzielem na rekonesans, więc spotkaliśmy sie pod Wrześnią i ustaliliśmy kierunek destynacji. Pojechaliśmy w stronę Kostrzyna przez Zasutowo i Neklę, podziwiając nowy dywanik na DK92. Następne było Iwno i bagna w PK Promno. Przejazd przez Pobiedziska (pozdrower @Grigor!) i rozstaliśmy się w Wierzycach.
Nie było tak źle z tym wiatrem, który miejscami dawał czadu - nie na tyle, zebym miał płakać z tego powodu ;-). Tak, kwestia ubioru, doświadczenia i ogromny rowerowy głód.
ps: jak tam wycieczki z maseczkami? :)
Pochmurno z przejaśnieniami, 4°C, Odczuwalna temperatura -2°C, Wilgotność 87%, Wiatr 7m/s z Z - Klimat.app
Dziś dla odmiany nie było tak ciepło, do tego upierdliwy zachodni wiaterek i poniekąd odcinki mokrych dróg, ale nie zniechęcił mnie na tyle, abym miał pozostać w domu. Nie, końcówka lutego sprzyja już rowerowym rutynom na tyle, ze trzeba wygospodarować 2-2.5h na szybkie kółka po okolicy. Dzisiejsza trasa to taki troche miszmasz, ale przynajmniej odświeżyłem pamiec o dawnych drózkach, którymi niegdyś miałem przyjemność jechać. czyli dekadę temu
Garmin zafundował mi niezłą niespodziankę na samym początku jazdy - postanowil się wyłączyć ot tak. Okazało się, że był po prostu rozładowany, ale przecież go naładowałem. WIdocznie zawiesił się w trakcie wyłączania ¯\_(ツ)_/¯. W każdym razie odpaliłem rejestrarcję w Locus Map i ruszyłem w stronę zachodzącego słońca, skąpane w saharyjskim piasku. Dobrze jest wrócić do rowerowej rutyny po pracy - podcasty, muzyka i ja z rowerem.
I do tego przyjemne ciepło - jak na luty -
Bezchmurnie, 15°C, Odczuwalna temperatura 13°C, Wilgotność 59%, Wiatr 2m/s z ZPłdZ - Klimat.app
Wiosna! WIOSNA! A jeszcze tydzień temu pchałem Krossnajera po śnieźnych zaspach i obserwowałem, jak ludzie zjezdzali sankami na Kustodii. Nie mam nic przeciwko temu, aby wiosna zagościła na dłużej, tym bardziej ze zza okna biura mam jedno wielkie błocicko. Doprowadziłem do ładu Tribanex'a (dzięki Grzesiu!), który po ostatniej zimowej jezdzie zastał się. I To dosłownie, gdyż główną przyczyną, odpowiadającą za dysfunkcję tylnego hamulca, był brud wewnątrz pancerza linki hamulcowej. Przy okazji przesmarowaliśmy stery, bo też kipiało rdzą.
NIedzielny poranek zaczął od spotkania z gnieźnieńską grupą, z którą udałem się w strone Kostrzyna. Szybkie tempo, które porzypomniało mi o tym, ze i ja się zastałem :P powoli budzę sie do kolarskiego życia.
Na rondzie w Wierzycach odłączam się od grupy i dalej w stronę Iwna śmigam z Uzielem. Pogadaliśmy, minęła mnie wracająca z Kostrzyna ekipa. Po dłużej chwili rozmów z Uzielem jade samotniena Kociałkową Górę i do Pobiedzisk. Wysyp piechurów na DDR, miejscami bylo bardzo niebezpiecznie.
Pytanie czy tak ma być...
W miedzyczasie postój nad znanymi bagnami przy DDR.
Przemknąłęm przez rynek w PObiedziskach i leciałem prosto na Czerniejewo, zamykając pętelkę w Wierzycach. W lesie troche błota pośniegowego było - zgadnijcie gdzie?. Tak, na ścieżce rowerowej.
---
Bezchmurnie, 7°C, Odczuwalna temperatura 3°C, Wilgotność 70%, Wiatr 3m/s z Płd - Klimat.app
Mając na uwadze nadchodzącą odwilż, pojechałem na pobliskie polne ścieżki, by po raz ostatni ujrzeć zimową pustynie. Wprawdzie w planach miałem jazdę na gravelo-szosie, to niestety z przyczyn technicznych (zapowietrzone hample) musiałem skoczyć na mtb.
dalej to już nie jechałem za to podjechałem w stronę Kustodii (Zdrój), gdzie można było spotkać sporo osób zjeżdżających na sankach. Skoro nie można było jechać w góry, to ludzie wykorzystali dobre warunki i ukształtowanie terenu, to stworzyli własny wyciąg "narciarski"
W tle widoczne są blokowiska gnieźnieńskiego Manthattamu czyli Winiary. Wracając do domu, zajrzalem na Wenecję. A tam pewien jegomość do pół naga rozebrany z fotelem biurowym (nie żeby mnie to dziwiło, skoro są tacy do w bokserkach biegała po Karkonoszach i Bieszczadach czy Tatrach). ¯\_(ツ)_/¯
---- Późnym popołudniem zawitaliśmy nad zamrazniete jezioro w Lubiniu. Czesc rodziny jezdziła na łyżwach, podczas gdy ja z Synkiem byliśmy zajęci z saneczkartwem.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger