Wprawdzie lekko przymroziło to z lekką satysfakcją widziałem skrobiących szyby a ja sobie pomykałem rowerem. ALE !!!! Karma przyszła dość szybko :-P Otóż wpadłem w poślizg na krzyżówce Kłeckowksa / Powstańców Wlkp, gdzie zaliczyłem szlif po jezdni. Na szczęście bez większych strat, jedynie - poraz drugi - nadszczerpnięta została moja duma. -----
Popołudniu pogoda popsuła się i rozpadało się na dobre. Przyszło mi jechać w deszczu ale nie przeszkadzał mi jakoś szczególnie. Możliwe, ze przyzwyczaiłem się do różnorodnych warunków a ubiór (zwłaszca buty jesienno-zimowe) robi swoje.
-----
Wychodzi na to, ze rowerowa rutyna dojazdu do pracy i powrotu z pracy weszła w krew na dobre.
Oby tak dalej ;) ps.: coś ten pomiar wysokości kuleje :P
Sobota obfitowała w gęstą mleczną mgłę i w sumie do późnego południa nie wiedziałem, czy chcę pójść na rower. Wedle wszelkich prognoz miało być słonecznie i bezwietrznie. Bezwietrznie to było, skoro mgła stała w miejscu. Niemniej zerwałem się z miejsca i ruszyłem na połykanie kolejnych kilometrów.
I tym razem dojechałem na Gołabki, gdzie dorwałem utęsknione słońce
Po chwili znów zaczeła nachodzić mgła a ja stygłem w miejscu, więc czas ruszyć do T-ma i tradycjnie postój z powodu zamkniętego szlabanu w Niewolnie ;-)
Dzień przed weekendem jest zawsze dniem luzowania gumek w pracy ;-) znaczy się zwojów myślowych. Dzisiejsza trasa przebiegała przez dawno nieodwiedzane przeze mnie okolice Jankowa Dln.
Będąc jeszcze w Gnieźnie dostrzegłem uszkodzonego Tira na zjezdzie z DK15 na DK5 co skutkowało z pewnością blokadą dróg
Peszek.
Pogoda była stabilna więc można było spokojnie śmigać i obserwować jak znikają resztki zimowego stycznia. -----
A po pracy bez większej rewolucji z podcastem na uszach :)
Dzień dobry poniedziałku. Trasa raczej strandardowa (miała wyjść krótsza) ale tym razem pod wiejący w twarz #wmordewind. Szkoda, ze klimat śnieżnego czwartku nie utrzymał się na drogach i wkrótce znów będzie załamanie pogody :/
Po wizycie u lekarza (czekałem ponad godzinę) rundka wokół gnieźnieńskich łazienek, gdzie trzeba było uważać na skute lodem ścieżki. Jeśli wierzyć prognozom, to chyba ostatnie podrygi zimy w styczniu. :-(
Korzystając z stabilnej pogody w niedzielne popołudnie wyskoczyłem na małą rundkę między Gnieznem a Trzemesznem. Był delikatny mrozik, drogi raczej suche, więc warunki były wyśmienite.
Standardowo odpaliłem podcast i poleciał kolejny odcinek "Lepiej Teraz" - mocno kołczingowy ale inspirujący.
Pierwotnie miałem jechać w stronę Gołąbek przez lasy ale fragment polnej drogi niedaleko Ganiny utwierdził mnie w przekonaniu, ze dalsza jazda po zmrożonym śniegu nie ma najmniejszego sensu. Więc zrobiłem zdjęcie nad rzeczką, "dojechałem" do szosy i przez Strzyżewa i Jastrzębowo dojechałem do Trzemeszna.
Pogoda rzuciła wyzwanie, które podjąłem. A polegało na: jezdzie po pośniegowym błocie, zalegające na głównych i lokalnych drogach. na 90% udało się ale zaliczyłem pierwszą w tym roku glebę - na szczęście bez przykrych konsekwencji ;-)
Śnieg zimą ? Co to za przyjemna niespodzianka, prawda?
Oczywiście, nie wszyscy lubią śnieżne drogi czy późniejsze breje ale ja należę do tych osób, którzy lubią każdą porę roku i akceptują takie a nie inne warunki.
Zaś te nie były może idealne z powodu rozjezdzonego błota śniegowego (bo pługu nie było) i trzeba było liczyć się z poślizgami ale... dla takich widoków warto.
Po raz kolejny chciałem zrobić sobie wagary w pracy i wykorzystać ów pogodę na maksa.
W temacie dróg, paradoskalnie bezpieczniej jezdziło się na nie do końca odśnieżonych odcinkach na bocznych wiejskich drogach ale gdzieś z tyłu głowie miałem "uwaga lód pod spodem". Żadnych gwałtownych ruchów, przewidzieć następny i obserować wyprzedzających mnie "na zapałkę".
Dosłownie pół godziny później słońce schowało się za chmury i .. skonczyło się dobre. W mięczyczasie pod wpływem endorfinów i dobrego humoru robiłem krótką fotosesję
-----
Sytuacja pogodowa z rana utrzymała się - na szczęście bez deszczowych niespodzianek. Niemniej, ryzyko wyjebki było duzo większe niż rano (głownie ze wzgledu na błoto pośniegowe) i tutaj trzeba było mieć obie rece na kierownicy.
Najpierw zacinał mocno śnieg, potem przestało, by po chwili była powtórka z rozrywki ;-)
W ostatnich latach to styczniowy miesiąc przynosi duże mrozy. Tak też bylo i dzisiejszego poranka, gdy na garminie odnotowałem najniższą temperature: -10°C. Oczywisćie, dodając (ha matematyka ;-) bo samo urządzenie ciut zaniża i... w rzeczywistośći mogło być znacznie cieplej.
Weekend dłużył mi się strasznie, ale nie z powodu braku rowerowej aktywności z przyczyn niezależnych ale jakże rodzinnych (bardzo bliske). Odpuściłem bieganie w ramach WOŚP, kręcenie w sobotę czy tez w niedziele.
Inne priorytety. Czas pokaże.
----
Poranna jazda była krótka, więc popracowa trasa była nieco wydłużona o brakujące 10km do mojej dziennej normy ~30km/dzień. Mocno dokuczał wiatr ale najważniejsze był dobry humor z racji dobrych wiadomości.
Głód kolejnych rowerowych kilometrów był tak silny ze ... nie przeszkadzała mi ta poranna sryta - jak to słusznie zauważył Maniek w rozmowie z CST.
Widać doskonale gnieźnieński smog .... bo nie widać miejscowego PECu. ---- Powrót był ... nawet nie pamiętam całej tej jazdy po pracy. nie dośc ze wyszedłem późno z biura, to jeszcze brakowało mi siły na jakiekolwiek kręcenie.
Takiego przymrozku rano nie spodziewałem się - Garmin pokazywał ok. -8*C a w rzeczywistości było poniżej -6. Co prawda nie jest to początek wielkich mrozów (sprzed roku czy dwóch lat) ale zdecydowanie lepiej jechało się w takich warunkach niż w wilgotnych w okolicach zera.
Wstające tuż po 8mej słońce było fenomenalne, że aż żal było jechać do tej pracy. Wahałem się, czy nei wziąć urlopu na żądanie..
Ale obowiązki wzywały. Co do tematu smogowego, to pozwólcie, ze zachowam milczenie ;-)
-----
Powrót do domu był trochę na dokrętkę ale w towarzystwie gwiazd, jakie wisiały nade mną . .. szkoda tylko, ze była delikatna mgiełka ale i tak było super.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger