Niedzielny wyjazd do ... Skoja. Standardzik, bo gdzie indziej można jechać i to na szybcika? Z prognozy wynikało, że możę popadać nawet deszcz ze śniegiem, to też nie chcieliśmy za bardzo oddalać się od domów.
A w głowie siedziało ACDC
Tak jakoś sie zrobiło, ze bez muzyki nie ruszam w treningi po okolicach, świetnie uzupełniają braki w tej jesiennej depresji.
I dziś 22.rocznica śmierci Freddiego Mercury
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=HgzGwKwLmgM
Nie ma weekendu bez chociaż jednego wyjazdu rowerowego! I dlatego też, zrealizując wszystkie zaległe zadania w domu, postanowilem wyskoczyć na krótką rundkę po okolicy.
Początkowo miałem uciec do lasu przed wiatrem (wmordewindy w listopadzie to standard) ale dostalem cynka od Uziela, ze niebawem bedzie gotowy i plany poszły w pisdu. Więc spontanicznie wybrałem się tam, gdzie dawno mnie nie było, pilnując czasu by zbytnio go nie przekroczyć. Dodatkowo, załączyłem tracklistę z Deezera (testuję go, wiecej na moim blogu) - typowy workout - i mogłem porządnie napierdalać.
W międzyczacie telefonicznie ustaliśmy punkt spotkania - był nim nowootwarty Mc Donald's we Wrześni, gdzie sobie na spokojnie wypiłem herbatkę ... z mojego termosu oczywiśćie. Krótka narada i jedziemy na trójkąt Uziela z pit-stopem w czerniejewskim Dino dla odmiany. Banan, Mars i wracamy do Wrześni przez Neklę. Całe szczęscie ze od Czerniejewa do Nekli osłaniały nas lasy, bo wiatr chyba wzmógł.
Wracając do Mc Donald's, to im późna pora sie zrobiła, tym.... więcej narodu było.
Katar nie dawal mi żyć, więc musialem z niedzilnego planu (10.11) zrezygnować. Za to w Święto Niepodleglości nie moglem odmówić zarówno przejazdki jak i rogala marcińskiego. I tak wyszlo, ze z Uzielem pojechaliśmy (tradycyjnie) do Skoja zamiast do Poznania.
Tempo bylo spacerowoe, niekiedy wyrywalem sie do przodu, zeby sie rozgrzac - bylo dość chlodno i wial nieprzyjemny wiatr, co odczulismy na molo w Skoju. W Witkowie obowiazkowo stanelismy przy sklepie, zeby sobie kupic rogala, by po paru minutach zajadać go na wspomnianym wczesniej molo.
w polowie drogi do Skoja Uziel daje znać, ze sciga nas jakas grupa rowerowa - trudno ocenic czy to jakas sekcja kolarska czy moze goscie z Gniezna ;-). Jak sie potem okazalo, 3 facetów jechali wlasnie z Wrześni ale cos za bardzo rozmowni nie byli. W międyczasie wyciagnalem z plecaka flage Polski i zawiesilem na kierze, by uczcić - na swój sposób - pamięc tych, którzy przelali krew za Ojczyznę.
Musialem szybko zwinac, bo czulem, ze powoli tracę cieplo przez ten caly odpoczynek. Objechaliśmy teren ośrodka, porobilismy kilka zdjec i trzeba bylo zwiac. W Skorzecinie (wieś) stanelismy przy koniach, ktore nie byly skore do nawiazania nowych kontaktów. Powrót do domu przebiegal pod dyktando wmordewindu ale jakos sie krecilo do przodu.
Powrót na 2 koła po dłuższej przerwie i to w ramach leczenia przeziebięnia. Uziel wyjechał wcześniej i umówiliśmy się, ze spotykamy się w Nekli. I tak się stało, punktualnie przy rynku, chwila pogadania i nazad w kierunku PWR.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger