Od pewnego czasu z paroma rowerzystami z miasta pracujemy nad grupą rowerową w mieście. I w tym celu spotkaliśmy się aby obgadać co i jak, opracować harmonogram i..podzielic się z pracami - w końcu to ma być stowarzyszenie, więc trzeba przygotować status, zarząd itp.
Z mojej strony będzie trzeba popracować nad stroną WWW i relacjami z wypadów grupowych.
Miałem wątpliwości, czy chcę jechać na rajd po wczorajszym urodzinowym grillu koleżanki. Ale skoro umówiłem się z ekipą (Jasiu i Tomek) i sam im to zaproponowałem, trzeba było ruszyć dupsko.
Jedna z wielu utwardzony ścieżek w lesie
Widok na Golęcin Udało mi się zawitać na Golęcin i Sołacz, pomykając przez pół miasta całkiem fajnymi ścieżkami rowerowymi (czerwono-niebieski szlak). I tak dojechałem na Maltę, gdzie spotkałem się z tą ekipą. Potem już tylko kierunek Puszczykowo. Po drodze zaliczyłem słup oświetleniowy - zasada nr 1: nie baw się telefonem na ścieżce! . Przejeżdżając przez Starołękę, spotkaliśmy kolejną grupę, biorącą udział w tym rajdzie, która w zasadzie uratowała nam dupsko, uświadamiając nas, ze nie ma sensu jechać do Puszczykowa, skoro punkty po drugiej stronie Warty.
Jednym z 5 zadań było strzelanie na strzelnicy
A to już na mecie (w tle widać grupę rowerową z Kościana):
Meta usytuowana tuż przy brzegu Warty, miałą szeroką polankę, gdzie kazdy mógł odpocząć i skorzystać z płatnego (niestety:P) cateringu.
Zaliczyliśmy na spidzie 3 z 5 punktów. Ogólnie trasa była niezwykle malownicza i pełna...niespodzianek w postaci piachu, korzeni czy szyszek. Niemniej pierwszy raz zaliczyłem.
Z powrotem postanowiliśmy wracać w kierunku Poznania niebieskim szlakiem, który już opisałem na trail.pl
Mostek nad Wartą w lesie Debina
Panorama (kliknij zeby powiększyć):
Tereny, które znajdą się między Starołęką a Wildą to naprawdę świetne miejsce na tzw. miejski outdooring. Malta to przereklamowane i zbyt wylansowane plejbs w Poznaniu ale z drugiej strony na szlaku nie było przypadkowych rowerzystów - mijało się profesjonalistów i oddanych amatorów (takich jak ja).
Dość niespodziewany i spontaniczny wyjazd do Poznania na urodziny Ani. Jako że w niedziele rano byłem umówiony z ekipą na Rajd Rowerowy Radia Merkury, to postanowiłem zabrać ze sobą rower i przenocować.
Troszkę pobłądziłem po Poznaniu :D Całkiem niepotrzebnie ale nie narzekam - pozwiedzałem kilka nowych miejsc a z pomocą przyszedł telefonik z nawigacją.
Dzień Matki to bardzo ważne i szczególne święto - w końcu to święty dzień. Dzień wariacki bo od rana praca, w południe zakupy a później Juwenalia w Poznaniu.
A w niedziele lecem na 16.Rowerowy Rajd Radia Merkury.
W weekend miałem przejechać jednorazowo 200km, co byłoby dużym sukcesem ale tak jakoś "noga mnie bolała" i troszku zaniedbałem rowerek. Natomiast wczoraj Keramp zapodał ciekawy pomysł na szybką wycieczkę w niedzielne popołudnie.
Konie uciekły z zagrody i pognały w las.
Pech chciał, ze obiad-grill rozpoczął się później i Keramp wyjechał szybciej - umówiliśmy się, że spotkamy się gdzieś pod drodze. On pojechał lasem do Pobiedzisk, ja zaś gnałem asfaltówką przez Czerniejewo - efekt taki, że spotkaliśmy się na rynku o tej samej porze :D. 36km w 1:40 - jestem z siebie dumny.
Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy do Wroczyna na cmentarz i nazad do domu nieco wolniejszym tempem.
Trzeba przyznać ze dzisiejsze popołudnie było naprawdę świetne.
Czerniejewo w drodze powrotnej
Trasa: Września → Noskowo → Czerniejewo → Wierzyce → Gołunin → Pobiedziska → Wroczyn → Pobiedziska → Wierzyce → Września
Troszkę poszalałem na rowerze. Najpierw do pani protetyk słuchu po baterie i minikontrole aparatów i do brata. Nastepnie z domu pędziłem na spotkanie z klientem i pierwsze ogródkowe pepsi na rynku.. Świetna pogoda
Pierwsza setka w tym sezonie dopiero pękła, o 6km od najlepszego wyniku dnia. Jednakże jestem bardzo zadowolony, bo wszystko się udało (humor, pogoda, ludzie a nawet kesze ;-). Wycieczkę można podzielić na 3 etapy: I Rajd Rowerowy "Jantar Września - Powidz, poszukiwanie keszy i objazd wokół jeziora powidzkiego
I Rajd Rowerowy "Jantar" "Jantar" jest to stowarzyszenie AA, do którego oczywiście nie należę , ale jako że komandorem rajdu był znajomy, postanowiłem wziąć udział. Trasa była bardzo fajna, jedyne trudności były w okolicach bazy lotniczej w Powidzu z powodu piachu. Finał rajdu znajdował się w Polanowie (na południu od Powidza). Warto nadmienić, ze zjawiła się także Grupa Rowerowa im.Jana Pawła II z Kościana, którą miałem okazję poznać już w zeszłym rok. Na miejscu częstowano nas Grochówką, Żurkiem, na deser dostaliśmy po drodżowce i kawie/ herbacie a także był grill. Nie zapomniano o nagrodach i upominkach praktycnzie dla każdego.
Poszukiwanie keszy
W okolicach Polanowa znajdowały się 3 kesze, które nie sposób było ominąć. Piewszą znalazłem OP127E, następnie nie udało mi się zlokalizować przy Grobowcu koło Powidza (OP1671) - teren może nie tyle bagnisty, co podmokły i zdradziecki, o komarach nie wspominając. Do ostatniego kesza dotarłem jadąc rowerem po polu (po ścieżkach zostawionych przez ciągnik. I tak zrobiłem kółko.
Objazd wokół jeziora + spontaniczny kesz :))
Tradycyjnie, od 3 lat robię rundkę wokół jeziora powidzkiego czyli . Muszę przyznać, że stan wody w jeziorze jest bardzo wysoki i tylko z tego powodu bardzo się cieszyć, gdyż jeziora, zlokalizowane wokół Konina mają tendencję spadkową (z powodu wydobycia węgla)..
Tak czy siak, niektóre plaże po prostu zniknęły ;). A skoro jesteśmy przy Anastazewie,to muszę przyznać, ze nie lubię tego etapu - za duży piach i trekkingowce nie dają rady ;-). Dalej jechałem niebieskim szlakiem aż do rozdwidlenia na wysokości Kochowa i tam przypomniało mi się, że w Mieczownicy jest pomnik dedykowany Powstańcom Styczniowym a wraz z nim kolejny kesz (OP1280), do którego nie zaglądano 2 lata!!
Kesz był w bardzo dobrym stanie ;) i o dziwo nic a nic nie popsuło.
Potem to tylko powrót do domu szlakiem czerwonym z Kochowa do Młodziejewic (przez las i Strzałkowo), a następnie kierowałem się w kierunku Wrześni przez Gozdowo. Ten etap to był iście sprinterski dla mnie
Po zgrillowanym obiedzie postanowiłem się kopnąc do znajomego, który organizuje rajdzik do Powidza (odbędzie sie w sobotę) - organizacja / bezpieczeńśtwo / trasa etc.
Ale burza krązyła po naszej okolicy, pohukała ale potem przestała. Więc decyzja prosta - nach Września fahren. Dawno tak szybko nie jechałem do Wrzesni - dawno też nie wyprzedzałem tak auta stojące w korkach. I na szczęscie udało mi się uniknąć burzy ;-).
Wcześniej przetestowałem hamulce przednie i tylnie. Jest dobrze.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger