W czwartkowy wieczór postanowiłem wyskoczyć po okolicy inwestycji VW, gdzie działają ciężkie i drogie sprzęty oraz zamknęto drogę. Owy odcinek drogi został wyłączony z ruchu, jak również wymazany z map Google - trochę smuteczek. Z drugiej strony zżera ciekawość, co to dalej będzie.
Póki co, to pustynna burza za miedzą. Nie dokończyłem jazdy, ponieważ coś zablokowało tylne koło i trzeba było ściągnąc Assistant :/
W ostatni dzien naszego nadmorskiego urlopu znów udaliśmy się na keszowanie ale tym razem nieopodal tymczasowej rezydencji. Na złość zrobiła się pogoda i naprawdę ciężko było się spakowac i odjechać - o tym na koniec. Po śniadaniu udaliśmy po OP3F39, leżącego nad Błotnicą ale mieliśmy wątpliwości, czy cokolwiek tam znajdziemy, ponieważ ostatni log był z zeszłego roku.
Na miejscu okazało się, ze przeczucia się sprawdziły, po keszu pozostąły jedynie ślady rozerwanego czarnego worka i nic więcej - przynajmniej zweryfikowaliśmy stan. Wróciliśmy na plażę i w sumie robilismy plażing - niestety wiał dość porywisty wiatr, piasek mielismy dosłownie wszędzie.
Patelnia Dżwirzyńska jest ciekawym miejscem, gdzie można ukryć się przed wiatrem i spalić, niczym kiełbaski.
Robilsmy zawody na lądowanei na piasku ;)
Mając niewiele czasu, postanowilem wyskoczyć na małą rundkę w stronę Mrzeżyna, zeby poszarpać się z wmordewindem - czyli pomęczyć i wrócić spoconym po treningu.
Pogoda nas nie rozpieszczała zbytnio ale i tak nie przeszkadzało Nam w planowaniu przejażdżki po okolicy oraz w zdobywaniu skrzynek w okolicy - warto podkreślić, że trzeba było liczyć się z silnym wmordewindem (ponoć 8m/s).
Od rana poleżeliśmy w tzw. patelnii, by potem późnym popołudniem wrócić po rowery.
Pierwsza skrzynka [OP05D1] była zlokalizowana na pobliskim opuszczonym lotnisku w Rogowie. Powyższe zdjęcie zostało zrobione nad jeziorem Resko Pomorskie . Znaleźliśmy dość szybko.
W Mrzeżynie zmarnowaliśmy trochę czasu na znalezienie skrzynek: OP6AF0, OP5828 czy OP5826 ale żadnego z nich znaleźć nie mogliśmy. O ile na ostatnią wybraliśmy zdecydowanie za późną porę, o tyle w przypadku pozostałych znaleźć nie mogliśmy - podejrzewam ze ktos zainteresował się i nie oddał :/
Powrót nastąpił tuż po północy, zaliczając po drodze niezbyt apetycznego hotdoga. ;/
Tegoroczny urlop czerwocy postanowiłem spędzić z dziewczyną nad morzem a dokładnie w okolicach Kołobrzegu - z Gniezna było najbliżej, więc wybór był dość oczywisty. Warto podkreślić ze to właśnie w okolicach Kołobrzegu jest fajnie zorganizowana trasa rowerowa, należąca do Miedzynarodowej Trasy Nadbałtyckiej (R10), którą pokonalem w trakcie ubiegłorocznego urlopu.
Do Drzwirzyna dojechaliśmy autem z rowerami na dachu w Boże ciało. Przyznam, że bałem trochę takiej jazdy, bo jeszcze nie miałem okazji jechać rowerami na dachu - jak się potem okazało, zupełnie bezpodstawie się martwiłem.
Pogoda nie zapowiadała się zbyt fajnie, albo było słońce albo deszcz no ale skoro jesteśmy tutaj, to czemu nie jechać w stronę Ustronia? Tak żeśmy zrobili.
Jeszcze przed wyjazdem, postanowiłem pokazać A. na czym polega cały geocaching i jak wielką frajdę może sprawić własnie odznalezienie skrzyneczki. I w tym celu podjechaliśmy do pierwszej skrzyneczki, zlokalizowanej na pobliskim mostku (
OP1B94). Po wpisie do logbooka, udaliśmy się w stronę Kołobrzegu wspomnianą sciezka rowerowa.
W Kołobrzegu postanowilismy zrobic maly odpoczynek na plazing ale pogoda niezbyt spisala sie na medal; wiał chłodny #wmordewind, który odczuliśmy w trakcie powrotu. Ruszyliśmy w stronę Ustronnia Morskiego i w sumie przypomniał mi sie każdy detal zeszłorocznej wycieczki, gdzie szukałem pola namiotowego a potem żarcia.
Zjedliśmy obiadek i zrobilismy niemale zakupy w 4F, by potem wrocić do domu w promieniach zachodu slonca.
W Kołobrzegu zaliczylismy jeszcze jedną skrzynkę -
Kołobrzeskie Krasnale [OP2EC0], która zajęła dluzsza chwilę.
Choć miałem ochotę na dłuższa wycieczkę, to jednak sił wystarczyło tylko na ok. 55km. Z jednej strony przez zimnawy wmordewind, z drugiej nogi wyraźnie nie były do mojej dyspozycji. Ale skoro ruszyłem z domu, to sobie pojeźdźiłem po okolicznych lasach i polach.
W międzyczasie dostałem sms od Uziela, że Marzelewo praktycznie znika z mapy, że burzą wszystkie zabudowania, jakie pozostały w tej wiosce. Nie mogłem sobie odmówić i z miejsca ruszyłem do lasu czerniejewskiego, by zobaczyć to na własne oczy.
Ciekawe, komu przeszkadzały te budynki? Być może z powodu stanu technicznego rozebrano? Albo ktoś wykupił tutejszą ziemię pod osiedle? W koncu miesszkanie w lasach w pobliżu miast jest modą... Lekko zdegustowani tym faktem ruszyliśmy z kopyta w stronę trasy Czerniejewo - Nekla by potem jechać w stronę Nekli.
W Nekli pożegnałem się z Uzielem i dalej ruszyłem w stronę domu sam, robiąc po drodze odpoczynek w pobliskim miejskim parku. W jednej chwili postanowiłęm nieco wydłużyć trasę i odwiedzić zapomnianą okolice, którą pamiętam z lat szkolnych.
Po dniu przerwy od roweru, ponownie udałem się nim do pracy. W drodze wyprzedził mnie Radek Lonka na szosie i postanowilem posiedzieć mu na kole. Początkowo nie bylo łatwo utrzymać prędkość na wysokich biegach ale mięśnie obudziły się na czas i do samego Gniezna miałem go w zasięgu oka i ręki. Gdyby nie to, że stałem na światłach, to może i bym z nim pogadał. a tak... odjechał w stronę centrum.
Po pracy spotkanie z A. i zeszło tak do wieczora. Powrót nastąpił ponownie DK15 i na pełnym spidzie.
Osz w mordę, nastał poniedziałek - czas powrotów do pracy ale dobrze ze rowerem z rana. Po pracy i po spotkaniu z A śmignąłem w stronę domu i na wysokości Mnichowa ogarnął mnie lekki niepokój z powodu ciemnych burzowych chmur ...
Postanowiłem sobie przeczekać na przystanku:
Za jakiś czas znów ruszyłem, mając taki o to widok:
W międzyczasie dostałem telefon, ze we Wrześni jest armagedon i że świata nie widać... a w drodze do Czerniejewa było bardzo sympatycznie, jak to po burzy.
Rzeczywiście musiało byc ostro w rodzinnych stronach, bo między Neklą a Wrześnią leżały połamane gałęzie i drzewa. Tradycyjnie zabrakło prądu i wody :x
A. zaprosiła mnie na rajd rowerowy po gminie Trzemeszno , w którym udział bierze jej chrześniak, więc wcześnie rano leciałem z Gniezna przez Lubochnię i Kujawki by do Trzema dostrzeć przez Święte - całkiem fajny teren.
A w imprezie wzięło udział 60 osób w różnym wieku, którzy pokonali trasę od parku “Baba” przez Miaty, Miatki, Gaj, Bieślin i Zieleń. Punktem docelowym było Gospodarstwo Agroturystyczne “Dom Stara Chata” u państwa Danuty i Jerzego Semrau w Popielewie. Wcinaliśmy kiełbaski, panie postarały się o picie i słodkości dla wszystkich. Całkiem fajna i spokojna impreza.
Po obiedzie zdecydowaliśmy się uciec do Skoja, tym razem A. dojedzie autem a ja rowerem i tutaj zmieniłem troszkę trasę, żeby zaliczyć taki mały objazd po okolicznych jeziorkach i zapoznać się z lokalnymi trasami, ktorych dotychczas nie miałem okazji poznać.
I tak oto najpier pojechałem nad Popielewskie:
by polnymi drogami dojechać nad Szydłowskie:
Następnie szybkim zjazdem po piachu znalazłem się w okolicach jeziora Kamienieckiego:
Potem obrałem kierunek Skorzęcin, zaliczając po kolei mniejsze większe jeziora i pagórki
Za Skurbaczewem zacząłem sobie pluć w brodę i na innych, ponieważ sporo ludzi wracało ze Skorzęcina, generując kupe piaskowego dymu. Istna Sahara, dobrze ze w samym Skoju było luźniej, dużo spokojniej.
Do Gniezna bez żadnych kombinacji wróciłem przez Piaski i Lubochnę.
Z A. podjeliśmy decyzję, ze ruszymy tyłki w sobotni upał do Skoja ale przedtem trzeba bylo załatwić kilka spraw na mieście. Tempo rekreacyjne i było o dziwo dość spokojniej - wszak jechaliśmy przez Wierzbiciany, Lubochnie i Piaski. Na miejscu okazało się, ze odbywaja się regaty żeglarskie sterowane pilotem i większość tłumu generują właśnie zawodnicy i osoby towarzyszące.
I nastał ukochany dzien w tygodniu czyli piątek. od rana na rowerze gnałem do pracy, by potem zostać na cały weekend w Gnieźnie. Rowerowo ofkors. Popołudnie należało do Łazienek i Wenecji w towarzystwie A. :)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger