Ostatni ciepły dzień sierpnia (lata) trzeba jakoś wykorzystać, więc postanowiłem zrobić kolarski wytop łyd w ramach przygotowań do poznańskiego Bike Challenge. Przy okazji odebrałem z rąk Uziela kolejny (nie)zbędny dodatek do roweru ale o tym później. height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1161657749/embed/0105297a45ea1894a38e92625045c540d87b0466">
Na kilku odcinkach poprawiłem wyniki, także z popołudniowego treningu jestem bardzo zadowolony.
Jako że to koniec miesiaca, a więc i lata, to trzeba to jakoś podsumować. Za mną kolejny miesiąc z przekroczonym 1250km a dokladnie 1360 km, co jest wynikiem świetnym wynikiem, zważywszy na fakt, ze nie zawsze mogłem jezdzić.
Do magicznego 10 000km jeszcze brakuje ale jest to w zasięgu moich możliwości - pod warunkiem, że nic przykrego się nie zdarzy. Mam na myśli zeszłoroczny październik, który bardzo mocno przeżyłem ale póki co, wszystko jest w porządku.
Z kolejnymi tysiączkami może być problem ale jeśłi pogoda i sprawy prywatne pozwolą, to będę próbował zblizyć sie do celu. Czas pokaze ;-)
Nareszcie nastały ciepłe wieczory a tak powinno być przez całe tegoroczne lato, które za chwile się skończą. I niestety zmrok zapada dużo szybciej, bo już przed 20.00. No cóż, trzeba częściej ładować akumulatorki do oświetlenia.
Korzystając z uroków ciepłego wieczoru, pozwiedzaliśmy troszkę zakamarki Pierwszej Stolicy Polski. To się nigdy nie znudzi.
Wtorkowa szosa... oj nie tym razem MTB z Asią po okolicznych dróżkach. Było przyjemnie ciepło ale czuć, ze lato powoli zegna się z nami. (Tak wiem powtarzam się). Przypadkowo spotkaliśmy Anetkę i Sebka i chwilę sobie pogadaliśmy.
W planach miałem odbiór auta od mechanika ale korzystając z sposobności i dobrej pogody, podjechałem rowerem. A skoro bylo blisko lasów, które ucierpiały 11 sierpnia, to musiałem zajrzeć do nich, pomimo zakazu wejścia. Byłem przerażony.
Sami popatrzcie.
Bonus: 360* zdjęcie, które umieściłem na moim fanpage:
Po odbębnieniu domowych obowiązków wyskoczyłem na okoliczne ścieżki. Pogoda takaś chłodnawa, pachniało jesienią w 100% ale chmury tego dnia znów były obłędne. Nawet Sauron się pokazał na chwile.
Tak naprawdę to trzeba było zawijać w stronę mieszkania, bo całkiem konkretny front deszczowy przechodził od strony północnej.
Piątek a więc czas leniuchowania po całym tygodniu pracy. Zajrzeliśmy na rynek, na którym trwały przygotowania i oficjalne prezentacje zespołow z różnych stron świata.
Plan na dziś: Wizyta u rodziców i powrót do Gniezna, najpierw w towarzystwie Uziela a potem Asi. Dla odmiany, pogoda dopisała, było bardzo ciepło - jak na ostatnie chłodne dni - ale i tak trzeba było wziąc ze sobą rękawki i kamizelkę. W trakcie jazdy testowałem livetracking i wyglada na to ze działa, tak jak chcę ;-)
Uziel odprowadził mnei zaś do Czerniejewa
potem do śmignąlem do Gniezna,
skąd po mnie podjechała Asia, która namówiła mnie na małą gravelbajkową przejazdkę. Bałem się o opony ale czego się nie robi dla Niej ;-)
Coś słaby tydzień mam - pewnie przez tą pogodę. Raz słoneczko a raz deszczyk - kalejdoskop, już nie wspominajac o ... temperaturze. Ale mimo tego, udało mi się coś pokręcić po okolicy i pobawić się kamerką. Najpierw skoczyłem w stronę ul. Pod Trzema Mostami, które powinni zmienić na "Pod jednym mostem" z racji wyburzonych 3;-)
To długofalowy remont, podzielony na 2 główne etapy ale z pewnością jest to koniec pewnej epkoi w historii Gniezna, równie zawiłej i krętej jak ta droga; o dziwo wbrew pruskiej logice ale więcej o tym przeczytacie na stronie Gniezno24. Następnie uciekłem w stronę Lubochni, nad jezioro Wierzbiczańskie by sobie troszkę zadumać ale za długo nie siedziałem bo zaczęło padać. Złapałem nawet tęcze ;-)
Tak, tak było zimno, ze musiałem sobie założyć kurteczkę - wiatrówkę. Ale mimo takich niezbyt miłych niespodzianek, to niebo tego dnia było bardzo zjawiskowe a zachodzące słońce piękne je rozświetlało.
Po dniu wolnym od roweru, pojechałem do rodziców na obiadek standardową trasą przez Kostrzyn, Gułtowy i Targową Górkę. Pierwotnie miałem dobić do Środy Wlkp ale dowiedziałem się, ze trwają tam zawody triatlonowe i pełno wiaruchny, więc odpuściłem tym razem.
W Gułtowach na wylocie kilka drzew z korzeniami przewrócone, dodatkowo uszkodzona zostąla jezdnia. Zaś za Targową Górką a doklładnie w Racławkach spory obszar lasu również przestał istnieć
Masakra. Po obiedzie tradycyjnie strzała na Trzemeszno.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger