Dziś jazda trochę na raty, suma 3 zarejestrowanych jazd na szosie ale ostatnia była konkretny szosowym treningiem. Na samym początku byłem sponiewierany przez #wmordewind, który nie odpuszczał mi na każdym zjezdzie ale na szczęście w Kiszkowie nastąpiła istotna poprawa relacji. D samego Mielna (k. Modliszewa) miałem albo z boku albo w plecy a potem wyraźnie osłabł.
Trasa była w większości pusta wręcz wymarzona na kolarskie wyczyny.
Otwarcie nowego odcinka S5 w stronę Bydgoszczy było świetnym posunięciem i ciężkie pojazdy przeniosły się na nową dwupasmówkę. Dzięki czemu Od Mielna do samego Gniezna było tak spokojnie jak nigdy dotąd. ... Czas pożegnać się z rowerowym majem, który nieśmiało wkroczył na nasze polskie drogi i ścieżki leśne. Okazał się najlepszym miesiącem z wszystkich "majówek" chociaż pierwszy raz od 3-4 lat nie pojechałem w góry - zdjęcia z gór na początku miesiąca utwierdziły mnie w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji.
Kolejny letni poniedziałek w maju i tym razem dla odmiany pojechałem Krosnajerem z racji popołudniowych planów z Asią. Po pracy wykonałem usługę kurierską ;-) w stronę Trzemeszna, po czym pognałem w stronę OW w Jankowie Dolnym.
Taki chillout to uwielbiam. :) Ciekawe jak długo utrzyma sie taka pogoda ale mimo wszystko cieszmy się takimi chwilami. Bo za chwile już czerwiec wjedzie i kurde trzeba będzie zacząć odliczać czas do konca roku 2017.
Na koniec taka panorama w pobliżu stacji kolejowej.
W planach była wycieczka do Skoja ale zdecydowalismy sie na krótszy ale lepszy wariant - wizyta w Trzemesznie. Wcześniej trafiliśmy do Ibisa na uzupełnienie kalorii potem przez Jankowo, Kalinę i Wymysłowo udaliśmy sie do dzisiejszego celu. Wyskoczyłem zas na małe kółeczko w stronę Kruchowa - szybka 20tka.
Wieczorem wracalismy na kołach do Gniezna. Takie "leniwe" niedziele uwielbiam :) ps.: Wiem tutaj jestem bez kasku ale .. nie zawsze muszę mieć skorupę na głowie prawda? ;)
Dzień Matki to bardzo ważne święto a jak wiadomo, matka jest tylko jedna. Stąd nic odkrywczego, że dzisiejsza jazda była uporządkowana pod znakiem wizyty u Mamy zaraz po pracy - a właściwie odebrałem należne mi nadgodziny w ... naturze ;-). Rosół, kawa, placek i z powrotem do Gniezna .. a właściwie do Trzemeszna.
Przy okazji testowałem nowe rozwiazanie w postaci dodatkowego uchwytu na lampkę rowerową ale o tym wkrótce na moim blogu.
kolejny majowy wtoreczek zaplanowałem kolejną "prawie" seteczkę na szosie. Rano nie wiedziałem dokąd podjechać ale po pracy wpadłem na pomysł z Wągrowcem. Udałoby mi się gdyby nie to, ze musiałem czekać za kurierem z uszkodzoną kamerką. Potem kolejny problem ale o tym za chwilę. Jechało mi się dośc rewelacyjnie ale musze przyznać, ze po drodze miałem przymusowy przystanek z racji narastajacego bólu w prawym kolanie. Przystanąłem zmieniłem wysokość siodełka (przypomniała mi się rada Uziela ze warto sprawdzić czy sztyca sie nie obniżyła) i po chwili poczułem delikatną ulgę.
W Janowcu Wllkp jest taki pomnik poświęcony ofiarom faszyzmu - tak bardzo aktualny w obecnych czasach przy odrodzeniu czarnych ludków z zieloną opaską.
Nigdy Więcej Faszyzmu! Ciekaw jestem jak długo będzie istniał ten pomnik na rynku? Parę chwil później znalazłem się nad Wełną a w jej otoczeniu utworzyli watę na odpoczynek - zabrakło asfaltu, zeby podjechać szosą.
Zrezygnowałem z Wągrowca i chciałem dojechać do Mieściska nową dróżką ale praktycznie bez zadnego ubytku w jezdni. Mordeczka cieszyła się, że znalazłem taki fajny skrót:
To była pułapka.
I jak sie tu nie wkurwic ? ;-) No nic, cofnąłem sie do Janowca i odbiłem w stronę Łopienna (imho fajne miasteczko) a dalej do Kłecka. Przed Kłeckiem odbiłem w stronę Zakrzewa (moja standardowa trasa treningowa) i godzinę później znalazłem się na gnieźnienskim rynku na małym kubeczku z lodem.
Pogoda dopisała na medal, wiatr był na tyle słaby ze można było pojezdzić. Szkoda ze prognoza na następny dzień była mocno pesymistyczna.
Miałem odpoczywać w niedzielę ale jakoś tknęło mnie do jazdy na MTB wieczorową porą - i to pomimo silnego i chłodnego wmordewindu. Na mieście odbiór paczki z paczkomatu, potem szybki deal z kolega na motocross, co kupił ode mnie odpadki nieudanego zakupu xiaoyi 4k.
Miałem nadzieję, że pogoda z piątku utrzyma się do końca weekendu i bedzie okazja do kolejnej kolarskiej opalenizny. NIestety, natura zrobiła nam psikusa i postanowila zafundować zimy prysznic w postaci dużo chłodniejszej temperatury oraz silnego #wmordewindu. Niemniej, plan na sobotę miałem dość prosty - wręcz prymitywny: po prostu kręcić korbą w trybie recovery. w towarzystwie Asi. I tak trafiliśmy m.in. na festyn dla dzieciaków na Winiarach.
Wieczorem wpadłem w odwiedziny do rodziców i wieczorem wyskoczyłem na objazd wrzesińskego rewiru, którego tak dawno nie zwiedzałem. Jako cel nr 1 wziałem świezo wybudowany wiadukt, stanowiący połączenie między rondem w Grzymysławicach a rondem w Obłaczkowie (defanto nowe połączenie drogi - południowa obwodnica VW).
Wprawdzie zamknięty dla ruchu aut ale dla roweró to żaden problem. Pojawiły sie nowe oznakowania drogowe z zakazem ruchu rowerów po drodze a równolegle budują drogi rowerowe z prawdziwego zdarzenia. Marne to pocieszenie, biorąc pod uwagę ze reszta dróg rowerowych to kostki frezowane (połączone z ruchem pieszych. Ehh.
Pożyjemy, zobaczymy. Dalej skontaktowałęm sie z z Uzielem i razem pokręciliśmy po mieście, w tym nową ścieżką rowerową w stronę Węgierek.
Wróciliśmy do miasta, pozwiedzaliśmy nowe blokowiska i nowe drogi w mieście. Dużo się zmieniło się we Wrześni, kilka rzeczy zaczyna mnie irytować ale jak już mówiłem - pożyjemy, poczekamy.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger