Kolejna Solo-ride wycieczka, tym razem w rejon jeziora Powidzkiego, by sprawdzić nową obwodnicę ciagnąca się od ronda z okolicy bazy wojskowej az do drogi zza Przybrodzinem. Czego to się nie zrobi dla Wujka Sama? :)
fajnie, ze jest możliwość szybszego dojazdu w rejony Ostrowa Starego czy Anastazewa, ale budowa ta powstała kosztem remontu starej drogi, która przebiega przez Przybrodzin. W każdym razie, na pewno dobrym akcentem jest to, ze stworzono naprawdę świetną infrastrukturę rowerową w tym rejonie, tylko szkoda ze troche oddala sie od jeziora Powidzkiego. Dalej leciałem w stronę Orchowa, by odbić się przez Huby, Orchówek Słowiikowo na Trzemeszno. Krótki pitstop na Orlenie i do domu wróciłem, zaliczając przystanek Alaska nieopodal Ameryki.
Z racji wiejącego z południa wiatru pomyślałem o nadwarciańskich rewirach, które z racji podtopionych terenów, wyglądają bardzo obłędnie. W ostatnich latach to dość rzadki widok, dlatego to była dodatkowa motywacja. Do dzisiejszej wycieczki zaprosiłem @uziela który dołącza do mnie we Wrześni i wspolnie udajemy się w stronę Pyzdr, by za Ratajami zrobić sesję zdjęciową. Ostatni taki widok odnotowałem w okolicy roku 2009 / 2010, gdzie wówczas Warta dosłownie się wylała.
Kolejny postój w Lądzie, gdzie prom stał na blokach. Czyyżby oczekiwano większej fali powodziowej? ;) Nastąpiła mała korekta planu i zamiast bocznymi dróżkami, pojechaliśmy głównymi do samej Słupcy, następnie zjechalismy do WItkowa przez Giewartów i Powidz. rozstajemy się na rynku i śmigam na Gniezno. Udana jazda :) w mej głowie zrodził się plan wycieczki na północ nad Noteć.
Korzystając z względnie wolnego popołudnia i dobrze zapowiadjącego sie przedwiośnia, postanowiłem wykręcić jakiegoś tripa. Pierwotnie planowałem pojechać w stronę Wieńca, ale dostałem tel od Mamy i zmeniłem kierunek destynacji. Odwiedziłem Mamę, zaliczyłem Kórnik no i kostrzyński Orlen, gdzie zjadłem Hotdoga.
Pogoda iście wiosenna, krajobraz podtopionych łąk bardzo mnie radował :) dawno takich nie widziałem.
Z powodu deszczowej pogody nie miałem żadnego planu na dłuższą
niedzielną przejażdżkę. Niestety, jak tylko wyszedłem z domu, to siąpił
deszcz, z drugiej strony pomyślałem:
Skoro już na zewnątrz jestem, to zrobię te 10-20 km dla zdrowia.
Potem było 30 kilometrów, 50 kilometrach i zatrzymałem się na prawie 60 - ponad 2 godziny fajnej jazdy w deszczu.
Tak “zapędziłem się”, że trafiłem na … Przystanek Alaska.
Korzystając z sobotniego wolnego popołudnia wyskoczyłem na małą rundkę po okolicy PK PRomno. NIe bede ukrywał faktu, ze jest to stała moja ulubiona miejscówka.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger