Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:639.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:47
Średnia prędkość:22.23 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:79.98 km i 3h 35m
Więcej statystyk

97/2013 | Na koniec lata: Poznań, Dziewicza Góra i Bednary AgroShow 2013

Niedziela, 22 września 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100
Uczestnicy

22 września to ostatni dzień kalendarzowego lata i należało to w rowerowy sposób uczcić. Uziel w tygodniu podeslal skan artykulu z GW, w ktorym byla mowa o rajdzie po Poznaniu w ramach finalu Tygodnia bez Samochodu - oczywiście nie moglem odmowic, bylo mi to na ręke, ponieważ miałem w planie Dziewiczą Górę oraz Bednary. A pogoda? Nie byla taka zla, choc kolorowo tez.

OT robota od samego rana

Niedziela zaczela sie dość wczesnie, ponieważ musiałem doprowadzić rower do używalności po poprzedniej wycieczce i pomoc mamie z jedna sprawa. Wstępnie z Uzielem umówiliśmy się na godzina 8, tradycyjnie wyjechaliśmy z opóźnieniem ale nie ma zlego, co by na dobre nie wyszlo. Do Poznania zamierzaliśmy dostać się standardowa trasa, alternatywna do DK92 a więc przez Giecz, Gultowy, Czerlejno, Gowarzewo, Zalasewo i Kobylepole. Tempo raczej na przyzwoitym poziomie, żeby nie szarpać zbytnio z wiatrem (3m/s) a jednocześnie sily starczylo na caly dzien. Szkoda ze jablek na drzewach i pod nimi nie bylo :/ Tak czy siak pierwszy szybki postój zaliczyliśmy na parkingu leśnym przy Browarnej, po czym szybkim tempem pokonaliśmy część maltańskiego lasu. Malta jak zwykle przywitala nas sporym gromadzeniem biegaczy, bioracych udzial w porannych rozgrzewkach, nie brakowalo tez spacerowiczow, ktorzy nie zdecydowali sie na ścieżkę przeznaczona dla nich. Czasu coraz mniej, a tu światla, przejscia dla pieszych no i auta, juz nie wspominajac o remontach w mieście.

Ale jakos udalo dojechać do slynnego Marycha na Pówiejskiej, gdzie byla zbiórka wspomnianego rajdu, organizowanego przez Sekcję Miejska Rowerzystów w ramach Europejskiego Dnia bez Samochodu. W zasadzie to byl przejazd przez centrum Poznania glownymi ulicami i mimo, ze spodziewalem sie nieco większej liczby rowerzystow, to bylo dosc przyjaznie. Mozna bylo spotkac rodziny z dziecmi, pary, pojedyncze osoby, ostrokolowcow a takze góralów. Nad bezpieczenstwem dbala policja, rzeczywiscie niektorzy kierowcy musieli miec kurwiki w oczach. A więc: Stary Rynek -> Chwaliszewo -> Rondo Środka -> Rondo Rataje -> Most Królowej Jadwigi -> Al.Niepodlegości -> Święty Marcin -> Plac Wolności i final byl pod Okraglakiem, gdzie rozwiazano zgromadzenie i wiekszosc udala sie w stronę rogu Gwarna / Święty Marcin.

Maly tlum pod pomnikiem MarychaObstawa policyjnaFinal pod Okraglakiej i jego organizatorStarsi i mlodsi, panie i panowieZbiorka pod SpinxTen pan bardzo aktywnie wspieral organizatorowSlynny juz bikecafe w PoznaniuJEszcze raz MarychSpojrzenie na PolibudeWarta spokojnie sobie plynie

Tam znajdował Centrum Kultury Zamek, gdzie m.in. dowiedzieliśmy sie o idei imprezy oraz mogliśmy uslyszec przemówienie pana walczacego o czystość jezior, choćby w Strzeszynku. Nóż w kieszeni otwiera się, jak dowiaduje jakie decyzje podejmuja tzw. specjaliści z urzędów. Niestety, póki co jest to syzyfowa praca ale zainteresowanych zapraszam na stronę Ratujmy Strzeszynek. Po chwili decydujemy na dalsza wycieczkę i tym samy wracamy na Maltę i przez Śródkę udać się na Zawady a dalej w stronę Kozieglów i Kicina - fajny odcinek od Śródki do Baltyckiej/Lechickiej. Na granicy Poznania, na uboczu ulicy Gdynskiej zrobilismy sobie przerwe na sjestę, bylo widać komin EC-II Karolin. Zorientowalismy sie, ze droga nam sie skonczyla i trzeba będzie przeprowadzic rower przez tory (domyslam sie ze chodzi o polaczenie Czerwonak - Poznan Wschod) a nastepnie czekanie i czekanie az pojawi mozliwosc wlaczenia sie w ruch w strone Kozieglów. Zaczęly się pierwsze, odczuwalne podjazdy a potem zjazdy do samego Kicina, gdzie zamienialismy dywanik asfaltowy na polny. Nie bylem pewny, czy droga na Dziewicza Góre bedzie rownie efektowna, co w zeszlym roku ale moje przeczucie się sprawdzilo - dobre 50 metrów wspinania pod górę po bialych kamyskach. Nie bylo lekko, nie spodziewalem sie takiego wysilku ale cel nr 2 zostal zdobyty.

Dość charakterystyczny plejbs na odpoczynekBialy szuter prowadzacy do celu nr 2YEah bejbe

Na Dziewiczej Górze bylem wielokrotnie, to też za dlugo nie bylismy, Uziel pytal się, czy dalsza trasa jest taka sama trasa co w zeszlym roku - nie bylem tego pewien, albowiem nie pamietalem dwóch szczególow, dosc charakterystycznych. Zjazd byl spoko, na krosnajerze moglem poszaleć ale niemalze pionowego podjazdu zdobyc już nie moglem... :D masakra, zapomnialem o nim! Dalsza trasa to typowo leśne dukty, raz mokre i blotniste a raz suche i utwardzone, przynajmniej byliśmy oslonieci przed wiatrem, który wyraźnie przybral na sile - dobra wiadomosc, ze powrot mamy z wiatrem ;-).

Hmm.. ciekawa podpora, na pewno nie padnie, mhm.Oj tam ojtam trochę blota na urode nie zaszkodzinad jeziorem Czarnym, mimo ze woda byla raczej miętnaEhh.. piekny jesienny widoczek

W Zielonce odbiliśmy w stronę Bednar, tzw. traktem pobiedziskim ale przyznaję ze to byl blad. Nie ze wzgledu na blotnista drogę (Uziel zapewne mnie przeklinal) a raczej ze wzgledu na autostradę i sznurek aut, jadacyc w stronę Murowanej Gosliny. Jakoś dotarliśmy do granic Puszczy Zielonki i podazaliśmy w stronę lotniska w Bednarach, ktore raz w roku zamieniaja sie w jedne z największych w Europie kompleksowych wystaw rolniczych i jednym z blisko 800 wystawców byla firma, w której pracuje tato. To byl wlasnie cel nr 3 dzisiejszej wycieczki. Zostalismy poczęstowani goraca herbata, slodkimi, rozmowami no i widokiem pieknych dziewczyn i maszyn.

Sznurek pojazdów wracajacych z targówCel nr 3, Bednary Agroshow 2013Setki tysięcy zlotych..

Wyjezdzajac z lotniska spodziewalem sie znacznego ruchu, bowiem zbliżala sie godzina 17 ale to co widzialem we Wroczynie, to ludzkie pojęcie przechodzilo. Ruch na drodze zostal calkowicie zablokowany przez wracajacych z wystawy gosci. I tak mówie do Uziela, ze wszyscy zwariowali i na pewno nie bede stal z nimi w tym korku. Do Pobiedzisk bylo raptem 6km, statystycznie dlugość auta to tak 3.5m a więc bylo lekko ponad 1200 aut do wyprzedzania. Niektórzy byli uprzejmi, nie robili problemów, ze zajeżdżamy im drogę bo z naprzeciwka ktoś jechal. To bylo coś, widzieć zazdrość, zdziwienie a czasem śmiech - prawdziwa esencja dzisiejszego Dnia bez Samochodu.

Szlak pobiedziski, R3

W Pobiedziskach stanelismy pod sklepem i tradycyjnie doladowalismy sie energy drinkiem, ustalajac dalsza drogę do Wrześni z koniecznym postojem na czerownym, slynnym dywaniku, gdzie odbyla sie sesja fotograficzna. Niestety, dlugo nie posiedzielismy, bo dość wyraźnie czuliśmy zmęczenie materialu a do tego napierajacy wiatr w plecy - musialem skorzystac z przeciwdeszczowej kurtki bo naprawde bylo dosc nieprzyjemnie.

To tylko ja.

W ten sposób uczciliśmy ostatni dzień lata a zarazem europejski dzień bez samochodu.

96/2013 | Góra Bismarcka i okolica

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(9)
Kategoria > 50

Nareszcie po kilku deszczowych i zimnych dniach nastal sloneczny i cieply dzien, który można bylo spożytkować rowerowo - nie tak od razu, dopiero wczesnym popoludniem moglem to zrobic. Od pewnego czasu po glowie chodzil Góra Bismarcka k.Krzykos, która kiedyś zdobylem razem z Kkkrajek18.

Napisalem do niego, czy zechce potowarzyszyc ale niesteyty byl w niedyspozycji ale za to uzyczyl mi tracka i moglem sobie samemu zaplanowac dzisiejsza wycieczke. Wyruszylem po obiedzie, Uziel zapierdzielal na szosie gdzies a ja doslownie jechalem na szagę. Pierwszy przystanek zrobilem w Olaczewie, gdzie teoretycznie lezy mój geokesz - w praktyce teren byl tak zarośnięty, ze nie bylo mowy o podejsciu, meh.

Olaczewo i kozy w oddali

Nie pamiętam kiedy ostatnio tamtędy przejeżdżalem, bo wiele się zmienio, choćby zaczęto remontowac rozpadajaca oniegdaj Stodole w Chociczy a w Szlachcinie tradycyjnie pomylilem drogi ale szybko naprawilem wjezdzajac na polna ale utwardzona dróżkę do... no wlasnie ;-). szybko odnajduję drogowskaz na Czarne Piatkowo ale ostatecznie jade do Grójca by przeciac DK15 i uciec do lasu.

Samotny labedz w SzlachcinieUps..no chyba nie!

I tak jadac przez las zaczalem rozumiem Krajka, dlaczego lubi tędy śmigać - nie liczac babci, która mieszka. Trzeba przyznać ze jest to calkiem fajny teren, z nieco ubitymi dróżkami i o dziwo nie bylo takiego blota jak wyzej. Nieopodal Bronislawia moja uwagę przykul Wigwam i tablica informacyjna o Dolinie Środkowej Warty i Lasach Żerkowsko-Czeszewskich. Znów przecinam ruchliwa drogę krajowa DK11;15 i udaje sie w kierunku Boguslawek, by zdobyc dzisiejszy cel.

Fragment Lasu Czeszewsko-ŻerkowskiegoTablica Informacyjna i stojacy na uboczu wigwamMala lokomotywa na emeryturze na BronislawiuBismarcku, jade po Ciebie! Hop Hop Hop!

Góra Bismarcka, to w rzeczywistosci Góra Konwaliowa ale obie nazwy sa do dziś w użyciu - byla to forma upametniania kanclerza Rzeczy, Ottona Von Bismarcka. Niby 99.8 m npm to jednak trzeba bylo podjechac za jednym razem na sam szczyt hopki, co prawie sie udalo. Prawie, bo finisz by dość piaszczysty i zbyt miękki, istnialo ryzyko wyjebki. Na samym szczycie znajduje sie ~30 m. wieza obserwacyjna, ktorej zadaniem jest wykrywanie pożarów lasu.

Wieża obserwacyjna + mój rowerekZacny widok musi być na tej wieżyU podnóżaW drodze do Krzykos. Samojebka ;-)

Po krótkim odpoczynku, postanowilem przywitac sie z rodzinka w pobliskich Krzykosach, a nastepnie udac sie do Nowego Miasta nad Warta, gdzie mialo miejsce otwarcie nowego portu / przystani jachtowej, która nadzorowa m.in. tato. To dowód, ze turystyka rzeczna / wodna sie rozwija nad malowniczymi terenami, jakimi sa niewatpliwie regiony nadwarcianskie i nadnoteckie. Dla zainteresowanych podrzucam haslo Wielka Petla Wielkopolski oraz poniższy film.:

Agiś na brzeguCakiem fajny teren do cumowaniaHotel z barem.Podwieczorne sloneczkoW drodze do Dębna, za Hermanowem

Robilo sie dosc pozno, wiec trzeba bylo mocniej drepnac w pedaly i wiedzialem, ze na prom w Dębnie to nie ma co liczyć. Zatem trzeba byo skorzystać z awaryjnego mostu kolejowego i mieć nadzieję, ze jego stan jest o niebo lepszy niż ten z wycieczki do Kruszwicy ;-). Z samym dojazdem nie bylo problemu ale sama przeprawa nad Warta dostarczyla sporej dawki adrenaliny. Rozgladam sie raz i dwa, pociagu nie ma, idę... i tak po kilka razy. Nagle slysze, jakis halas, ruch desek... odwracam sie za siebie i niemal nie spadlem z wrażenia! Okazalo sie ze po tych deskach zapieprza koleś na skuterze! Dalej poruszam sie walami, pierwotnie mialem plan jechać do Czeszewa ale ostatecznie odbilem w kierunku basenu Relax i bedacego w rozbudowie Tarkettu, by po chwili wrócić do lasu. Nie bylo latwo, bo widocznosc stale zmiejszala sie, odwrotnie proporcjonalnie rosla adrenalina. Nie byloby nic szczególnego, gdyby nie to, ze w środku lasu nagle huknęlo, jakby ktoś do czegos / kogoś strzelal. WTF? Polowanie o tej porze ale na odpowiedzi nie bylo czasu, trzeba bylo uciekac, poki ktoś we mnie nie trafi ;-).

Hmm.. jedzie czy nie jedzie?W oddali orzechowski kominWarta #1Warta #2Zakola Warty w pobliżu Orzechowa

Miloslaw przywital mnie zmrokiem na rynku - rozregulowaly sie niektorym zegarki. A dalej smignalem przez Lipie, Biechówko i Biechowo do domu, zaliczajac kilka mniejzych i większych kaluz. Staralem być ostrożnym, omijac tego typu przeszkody ale niestety nie udalo mi jednego bagna ominac i epicko wpieprzylem sie do niego....Wiedzialem, ze czeka mnie wczesna pobudka i czyszczenie roweru przed wyjazdem do Poznania. ;-)

A nastepnego dnia bylo tak ;-)

95/2013 | Bojowy Chrzest w deszczu

Niedziela, 15 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 0
Uczestnicy

Dziś krótko, po Wrześni i okolicznych lasach. Powód? Nieprzespana noc. Za to przetestowałęm nowy smar i jazdę bez błotników. Kubolsky moze być ze mnie dumny ;)

Ot taki tam dowodizk

93/2013 | Wokół jeziora powidzkiego

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Wmordewind, > 100
Uczestnicy

Z prognozy pogody wynikało, że niedziela ma być bardzo ciepła i słoneczna a w planach było kolejne podejście z objazdem wokół jeziora powidzkiego, do którego miało dojść wczoraj ale z wiadomych powodów nie udało się zrealizować. Tym razem było świetnie, poznaliśmy fajną rowerzystkę a moja lewa ręka w wyniku kolizji (pstt) nabrała koloru fioletowego ;-)

Ledwo wyjechałem z domu, już wiedziałem, ze jazda w jedną stronę będzie mordercza. Uziel dał do zrozumienia, ze ma wiać z prędkością 4-5 m/s, niezbyt to mnie ucieszyło ale powoli do przodu - w końcu nie takie rzeczy przeżyło się.

Nawigatorem był Uziel i to za nim jechałem (w końcu jakaś osłona przed wiatrem była), prowadził przez mniejsze lub większe wsie. Na prostej drodze w Ruchocinie zauważyliśmy jakiś nieznany obiekt zielono-czarny i pierwsza myśl jaka przyszła: Rowerzyst(k)a? W ten sposób poznaliśmy Karolinę z naszego miasta, której potowarzyszyliśmy aż do Przybrodzina. W Wiekowie przetestowałem (po raz kolejny) przednie koło - test zaliczony pozytywnie, czego nie moża powiedzieć o lewej dłoni. A stało się tak ze Karolinie koło wpadło w szparę szynową i... wywróciła się - całe szczęscie wszyscy przeżyli, łącznie z kołami ale Uziel miał lekką radochę :P

Wrzesińskie trio - foteczka z rąci ;-)

Dalej droga przebiegła bez żadnych niespodzianek. W Przybrodzinie trio się rozpada - wymiana kontaktów i takie tam pierdołki. Lecimy dalej w kierunku Wylatkowa, gdzie poprzednim razem przejezdzaliśmy. Błądzenie po okolicznym lesie zajęło nam dłuższą chwilę ale kesz został odznaleziony i tu zrobiliśmy mały odpoczynek. Parenaście metrów dalej widzimy fajny pałac z kamieni, wzbudza we mnie zdumienie a zarazem WTF, skąd się on tu wziął?

Całkiem przyjemna trasaNo jedziesz?! Ładnie zaparkowanyNiby zamek, niby pałacyk - fajna miejscówka

Pareset metrów dalej zatrzymujemy się przy opuszczonym i już zniszczonym gospodarstwie domowym, podobnym do marzelewskich zabudowań.

Taki samotny dom

Po krotkiej sesji, wracamy do Przybordzina, by potem fatalną drogą (nie wiem co gorsze by było: piachy pustynne czy droga w stylu sera szwajcarskiego) dostrzeć do kolejnego celu dzisiejszej wycieczki - Anastazewa. Trochę mieszają się mi drogi, bo do Anastazewa zazwyczaj jechałem od strony Ostrowa i zawsze trafiałem na najpiękniejszą plażę, położoną nad jeziorem powidzkim - była to dla mnie nowość. I to jaka! Trochę zboczyliśmy z trasy, by dojechać nad dziką plażę i w końcu zrobić kolejną przerwę. Woda jest już nieco zimniejsza, czuć ze jesień is comming ale ze spokojem można było wymoczyć nogi i obmyć twarz. Chwilę później pojawia się łabędź - nomen omen strażnik powidzkiego jeziora. NIe miał złych zamiarów ale nie był zbytnio zadowolony z naszej obecności. Niestety Uziel nie miał chlebowego hajsu, żeby zaspokoić potrzeby strażnika.

Spojrzenie na jezioro z innej stronytego pana nie ma co przedstawiać. Pułapki Pułapki i przeszkodyTo jeszcze raz... zepchnij gnoja!Znow nad jezioremStrażnik Powidza Będzie Mandacik?

Cóż trzeba było pożegnać naszego łabędziego przyjaciela i ruszyć dalej, tym razem do Kosewa przez Lipnicę, gdzie napadłem na sklep i uzupełniłem zapasy na dalszą, powrotną drogę. Przez Giewartów, Niezgodę i Polanowo, ponownie zawitaliśmy do Powidza, zamykając tym samym ładne kółeczko wokół jeziora. Uziel zadaje mi pytanie, czy coś w tych izotonikach miałem, bo zapierdalam za szybko, zwłaszcza na podjazdach i zjazdach.

Wielki Brat czuwa nad nami

We Wrześni zjawiliśmy się tuż po zachodzie słońca. Zacna wycieczka.

92/2013 | Powidz, Wylatkowo i Skorzęcin po raz N-ty

Sobota, 7 września 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Miałem w planach nieco większy podbój wokół jeziora Powidzkiego ale z uwagi na późną porę trzeba zweryfikować zamierzenia - w zamian obskoczyliśmy tereny okołowojskowe, jeziora powidzkie i Niędziegiel oraz Białe. Ot tak lajcie.

Kiera od Krossa bez osprzętu Ktoś miał frajdę ;-)Pozycja fotografa

Podesłałem Uzielowi propozycję na dzisiejszą wycieczkę ale nie był do końca w formie - gripeksy, taka sytuacja. Po wszystkich domowych obowiązkach, w końcu wyruszyłem w kierunku Wrześni by potem w asyście Uziela dojechać na spotkanie z Gnieźnianami w Stanisławowie - Kubolsky i MarcinGT zaliczyli pobliską Unię. Chwilę pogadaliśmy a czas naglił, więc wspólnie pojechaliśmy do pobliskiego Gorzykowa, gdzie znajdował się pomnik amerykańskich lotników bombowca B-17 (wspomniałem o tym znacznie wcześniej). Goście w stronę domu a my w stronę Mielżyna przez Jaworowo. Za Ruchocinem wkracamy w teren i praktycznie objeżdżamy lotnisko należące do 33.bazy Lotnictwa Transportowego, z nadzieją ze zobaczymy z bliska samoloty startujące / lądujące. NIestety, wypięły się na nas. Zapomniałbym, ze jadąc w stronę Niezgody / Niezgódki skorzystaliśmy z świetnie oznaczonych tras rowerowych powiatu słupeckiego; i tak najpierw jechaliśmy szlakiem żółtym di Radłowa przez Skąpe, by potem szlakiem czerwonym dojechać do Niezgody. Stamtąd szlakiem niebieskim udaliśmy się w stronę Polanowa.

Żwirownia w NiezgódceDroga do PolanowaUziel w akcjiTakie samotne drzewoYOU!

W Polanowie podejmujemy kolejną próbę zdobycia skrzyneczki keszowej lecz jeszcze nie tym razem. Było blisko, pokrzywy nawet nie przeszkadzały ale teren w lasku był nadal zbyt miękki ;-). Dłuższy postój zaliczyliśmy pod słynnym już grobowcem, gdzie urządziliśmy sesję fotograficzną. Ciekawe czy grobowiec uległ zniszczeniu samowolnie czy ktoś mu w tym pomógł?

Podjazd pod górkę GrobowiecGrobowiecKrzyż w całościJakość! IN... ?

W Powidzu namawiam Uziela na Skorzęcin, tym razem przez Wylatkowo z tradycyjnym przystankiem z widokiem na pływające zaglówki i jachty na jeziorze Powidzkim z kłębiącym dymem z Konina w tle.

Uziel we własnej osobiePanoramaZakaz zbierania grzybów. Ciekawe co sie stanie z grzybiarzami, którzy zbierają grzyby?Ot kolejna leśna trasaKrzyżówka, dobrze znana ;-)

Do Skorzęcina dojeżdżamy szlakiem czarnym i tradycyjnie meldujemy się na molo. Z czystej ciekawości zaglądam za molo czy upatrzony wczoraj szczur dalej pływa. Okazuje się, ze ktoś się nim zaopiekował (nie chcę wiedzieć w jaki sposób) ale chwilę później byłem świadkiem niezbyt fajnych sytuacji. Była sobie banda penerów, jednemu zbiła się butelka z piwem na molo - koleś w ogóle się nie przejął tym, nie kwapił się do sprzątania a nawet z tego się śmiał. Inny kolo z tej wesołej gromady szczał do jeziora, wprowadzając mnie i innych w osłupienie. Ot taki codzienny widok penerów, nie zdających sobie sprawy z tego, jak wielkie szkody wyrządzają sobie i innym. Dla przykładu obok rozbitej butelki z piwem przebiega beztrosko bosa dziewczynka z pieskiem na smyczy.

nad jeziorem Białym Hm... znudził się mi ten widok ;-)Bajki odpoczywają pod tablicą na molo

Poczuliśmy chłód, więc trzeba było ubrać się nieco cieplej i ruszyć dalej. W Chłądowie obserwujemy chmurę dymu, która pojawiła się tuż po opuszczeniu lasu. Oczywiście, ze wzbudzała ciekawość nas i innych ale nie zignorowaliśmy pożaru, dzwoniąc na 112. Najpierw połączyło mnie z centrum w Poznaniu, które odnotowało zgłoszenie i przekierowało mnie do jednostki w Witkowie - w międzyczasie 2 jednostki PSP z policyjną asystą zdążyły się pojawić. Dyżurny poinformował mnie ze koledzy powinni być już na miejscu i podziękował za zgłoszenie. Przez dłuższą chwilę obserwujemy ich poczynania - zapalił się stóg siana ale trochę w dziwny sposób.

WTF?Coraz cieplejw akcji!Niezbyt wyraźne zdjęcie, wiem.

W Witkowie stanęliśmy pod Tesco, by uzupełnić wodę na trasie i doładować energię na powrót do domu.

91/2013 | Do pracy / z pracy do Skorzęcina

Piątek, 6 września 2013 · Komentarze(4)
Kategoria > 100, DPD
Uczestnicy

Kilka dni ciężkiej pracy nad projektem sprawiło, ze głód rowerowy stale się powiększał. Nic dziwnego, że apogeum przypadł na ostatni dzień roboczy w tygodniu. Z racji pięknej, jeszcze letniej, pogody, postanowiłem skorzystać z roweru i pojechać nim do pracy, by potem skoczyć rekreacyjnie do Skoja. Tak jak tydzień temu.

Przywykłem do nieco chłodniejszych poranków, dlatego też byłem odpowiednio ubrany i zmotywowany muzyką z Spotify. Pewnie zastanawiacie się, czy słyszę samochody za moimi plecami i nie mam problemów z koncentracją. Po to włączam odpowiednią playlistę, by móc czerpać przyjemność z jazdy, gdyż i tak nie słyszę aut z uwagi na szum. Po raz kolejny udało mi się podbić rekordzik 70km -> 1:09h.

Jeśli Uziel jest ubrany na niebiesko, to wiedz, ze zapierdala szosówkąTakże ten odechciało mi się kąpieli w tym jeziorze na dłuższy czasPanowie motocykliści. Tez zajrzeli do SkojaOoo patrz jakie ładne siedzą!

Z Uzielem umówiłem się na spotkanie na molo w Skorzęcinie i ustaliliśmy, że będziemy wzajemnie monitorować za pomocą androidowej appki. To akurat było fajne, ponieważ wiedziałem ile czasu mam i na co mogę pozwolić :). Trasa do Skorzęcina była niemalże podobna do tej z zeszłego tygodnia czyli Gniezno, Wierzbiciany, Gaj, Lasy Skorzęcińskie i finał w Skorzęcinie. Chwilę poczekałem i pojawił się Uziel - zdziwiłem się, ze na szosie ;-) Pogadaliśmy, popatrzyliśmy i obserwowaliśmy laseczki - zastanawialiśmy czy to Licealistki czy Studentki. Chciałem zamoczyć stopy w jeziorze ale wyjrzałem zza molo a tam... Szczur-topielec. Dziękuję, postoję. Robiło się coraz chłodniej i ciemniej, to był czas zeby wyruszyć do domu.

Piękny zachód słońca, prawda?

Powrót do domu był błyskawiczny, średnia oscylowała na granicy 30km/h. Bez żadnych, w sumie, niespodzianek.

90/2013 | Wieczorowo po okolicy

Wtorek, 3 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 0
Uczestnicy

Do Wrześni zajechali chłopacy z Gniezna i początkowo oprowadzał ich @Uziel. Ja zaś dojechałem pod Wrześnię i pożegnawszy Uziela, odprowadziłem bocznymi dróżkami Gości do szosy czerniejewskiej.

Ot taka tam krótka traska na dzisiejszy wieczór.