91/2013 | Do pracy / z pracy do Skorzęcina
Kilka dni ciężkiej pracy nad projektem sprawiło, ze głód rowerowy stale się powiększał. Nic dziwnego, że apogeum przypadł na ostatni dzień roboczy w tygodniu. Z racji pięknej, jeszcze letniej, pogody, postanowiłem skorzystać z roweru i pojechać nim do pracy, by potem skoczyć rekreacyjnie do Skoja. Tak jak tydzień temu.
Przywykłem do nieco chłodniejszych poranków, dlatego też byłem odpowiednio ubrany i zmotywowany muzyką z Spotify. Pewnie zastanawiacie się, czy słyszę samochody za moimi plecami i nie mam problemów z koncentracją. Po to włączam odpowiednią playlistę, by móc czerpać przyjemność z jazdy, gdyż i tak nie słyszę aut z uwagi na szum. Po raz kolejny udało mi się podbić rekordzik 70km -> 1:09h.
Z Uzielem umówiłem się na spotkanie na molo w Skorzęcinie i ustaliliśmy, że będziemy wzajemnie monitorować za pomocą androidowej appki. To akurat było fajne, ponieważ wiedziałem ile czasu mam i na co mogę pozwolić :). Trasa do Skorzęcina była niemalże podobna do tej z zeszłego tygodnia czyli Gniezno, Wierzbiciany, Gaj, Lasy Skorzęcińskie i finał w Skorzęcinie. Chwilę poczekałem i pojawił się Uziel - zdziwiłem się, ze na szosie ;-) Pogadaliśmy, popatrzyliśmy i obserwowaliśmy laseczki - zastanawialiśmy czy to Licealistki czy Studentki. Chciałem zamoczyć stopy w jeziorze ale wyjrzałem zza molo a tam... Szczur-topielec. Dziękuję, postoję. Robiło się coraz chłodniej i ciemniej, to był czas zeby wyruszyć do domu.
Powrót do domu był błyskawiczny, średnia oscylowała na granicy 30km/h. Bez żadnych, w sumie, niespodzianek.