Nastała ostatnia sobota października, należy dodać że ciepła i słoneczna. Dopiero wczesnym podwieczorkiem mogłem wyskoczyć na rower ale i tak było świetnie. W Targowej Górce natrafiam na takie cuda techniki z czasó PRL
Ten tydzień to jazda w kratkę ale tak będzie do końca zimy. Jest też zmiana: zaczalem chodzić na siłkę, gdzie m.in.: biegam na bieżni zamiast zapierdalać w ramach spinnigu. Przy okazji porannego treningu popatrzyłem na pobliskie tory, które od dobrych kilku tygodni są gruntownie remontowane.
Przez tą zmianę godziny w minioną sobotę nie mogę przyzwyczaić się do szybko zapadającego się wieczoru. Wychodzę z biura po 17 i jest masakrycznie ciemno - na szczęście mam dobre oświetlenie.
Przy okazji rozpocząłem pewien eksperyment z smartfonem
Zanim mogłem gdziekolwiek wyjechać, to musiałem kilka spraw rodzinnych załatwić wczesnym przedpołudniem. Upewniłem się telefonicznie na odbiór jednej rzeczy od pana i mogłem dalej śmignąć. Celem były okolice nadwarciańskie z Pyzdrami na czele. Początkowo było chodno ale z każdym kilometrem czułem, że temperatura ciała rośnie - miałem dylemat, gdyż nie chciałem przeziębić się a kamizelka stała się dość upierdliwa. Do Pyzdr jadę wojewódzką trasą do Kalisa i nie sposób nie zatrzymać się na dawnej granicy carsko-pruskiej.
Cieszę się, że odnowoli charakterystyczny punkt graniczny wraz z tablicami informacyjnymi. Tuż za punktem znajdowała droga polna, również prowadząca do Pyzdr - tyle że od strony Wszemborza.
Załatwilem wszystko, więc miałem trochę wolnego czasu na zwiedzanie nadwarciańskiej okolicy na skraju Puszczy Pyzdrskiej i Szwajcarii Czeszewsko-Żerkowskiej. Między Tarnową a Spławiem wbiłem się na taras widokowy nieopodal dwóch rzek: Warty i Prosny.
Dalej pognałem w stronę Czeszewa korzystając z asfaltu do Nowej Wsi Podgórnej i z odcinka leśnego między NWP a Szczodrzejewem.
W Czeszewie zrobiłem postój na jedzenie ale dwa banany nie przypadły mi do gustu. Wtem przypomnialo mi się, że żadnych drobnych nie mam a to jest mała wieś i zapewne nie będę mógł zapłacic kartą. Na szczęśćie znalazłem sklep ABC i mogłem kupić drodżówkę - uff. Myślałem o skróceniu trasy ale tak mi się świetnie jechało, że postanowiłem wydłużyć trasę o etap leśny między Orzechowem a Winną Górą, czyli Ostrówki, Wygranka, Leśniczówka Stoki czy Białe Piątkowo.
NA ostatniej prostej do wspomnianej leśniczówki postanowiłem pobawić się moją kamerką. Efety wyszedł tak:
Na ostatniej prostej do Winnej Góry malował się taki oto piękny krajobraz
Oczywiście obowiązkowy postój pod bramą w Winnej Górze:
Sobota była świetna, miałem jeszcze pokręcic ale .... cóż next time.
Ostatni roboczy dzień w tygodniu ale nie mogłem się dobudzić. Pogoda za oknem nie zachęcała do kręcenia korbą ale ostatecznie przemogłem i wybrałem najkrótszy wariant. I tak byłem szybciej w pracy niż autem - korki w Gnieźnie mają się bardzo dobrze. Po pracy poczułem, że jeszcze mógłbym dokręcić kilka kilometrów ale walka z wmordewindem była mi nie po drodze.
Do pracy standardowo przez Jankowo Dolne ale jechało mi się dość dobrze - może z uwagi na słoneczny poranek? W każdym razie był banan na twarzy. Po pracy trochę improwizowałem z powrotem, choć wyszło mi całkiem nieźle. Wracałem po ciemku i za Gębarzewem w lesie pan z naprzecika krzyczy: Ma Pan Dobre Światło!
Podziękowałem, bo faktycznie Sigma daje rade wieczorami :)
Po wtorkowych opadach spodziewałem się rewelacji na drogach, zwłaszcza lokalnych ale na szczęście nie było żadnych przykrych niespodzianek. Do pracy tradycyjnie przez Jankówko a po pracy najpierw do paczkomatu a potem do mieszkania ulicą Rycerską przez Winiary.
Korzystając z okienka czasowego, wyskoczyłem na mały objazd po okolicy. Zmartwiła mnie przewidywana prognoza pogody ale na szczęście dopiero na ostatnich metrach deszczyk dał znać o sobie.
Od samego rana był niezły zapierdziel na ogródku - jak to w jesienne soboty i dopiero popołudniu mogłem cokolwiek z rowerem poczynić. Plany były spore ale w koncu wyruszułem - z bananem na twarzy. Po 5 km poczułem mżawkę na gębie i mówię sobie - super, to po rowerowaniu.
Skróciłem traskę, objechałem tereny wokół VW, gdzie robią nową drogę i by ją połączyć z autostradą. Jednym słowem cuda wianki itp.
Umówiłem się dziś z Uzielem na objazd po lokalnych lasach. Wiało trochę mniej niż wczoraj ale za to było słonecznie i z pewnościa o kilka stopni więcej niż wieczorem. Jako miejsce spotkania wybraliśmy usypaną górkę nieopodal basenu.
Dalej kopnęliśmy się przez Marzelewo do Jezierc.
Okrążyliśmy kilka razy wokół jezior, po czym szybko przypomniało mi się o ważnych rzeczach , przez co trzeba było wrócic wcześniej do domu.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger