I nastał poniedziałek. 2 dni odpoczynku od roweru i do pracy. W sumie pochwale się świetnym tempem i jeszcze lepszą średnią :) Dodam, że warunki z rana były świetne!
Powrotna droga nie była az taka dobra ale...tez dałem rade :)
Dziś musiałem skorzystać z auta, zeby wyrobić się na ślub kumpla. A wieczorem skoczyłem rekreacyjnie do miasta, by spotkać z paczką przy piwie/soku/tigerze. Po spotkaniu zrobilem kilka okrązeń
Na 1km przed domem wpadłem w małą dziurę...po której złapałem jednocześnie 2 kapcie!!!! I to był pierwszy raz z oponą z systemem antyprzebicowym Kevlar - patrz tutaj a przód to jeszcze oryginalny. Być może z winy łysych opon tak się stało?
Trzeba powiedzieć.....Power is back i to dosłownie. Nieoczekiwanie przyszła moc w nogach i zarówno rano i jak popołudniu mozna było się wyżyć na rowerze :).
Po przyjeźdźie z Gniezna uszykowałem rower do pracy. Stwierdziłem, że trzeba wezwać Micora, by zajrzał do tylnego kółka i wycentrował oraz zlikwidował luz.
Dzięki wielkie, bro!
Ale ogólnie kryzysowo na trasie bo nogi dobrze nie odpoczeły po wyjeździe.
Nastała niedziela, ostatni dzień pobytu w Trójmieście, zatem pozostało mi nic innego jak tylko spakować i ruszyć rowerem w miasto, zwiedzać.Jedynym celem było ... pozbieranie keszyków, których było od cholery a niestety nie było tak łatwo je podjąć i zajmowały sporo wolnego czasu. Stąd też nie zaliczyłem plaży ani zatoki.
Stadion był ostatnim punktem w tym dniu i szybko do domu na szybkie wszamanie i ostatnie rozmowy z Gospodarzami. A następnie PKP Gdańsk Wrzeszcz i... TLK "Bałtyk" do Gniezna, skąd odebrał mnie tatko i zapakowaliśmy się do samochodu. Powiem szczerze, że 3h w pociągu bardziej mnie wymęczyło niż poprzedni cały dzień.
Trasa
Podsumowanie
Jestem bardzo a bardzo zadowolony z czterodniowego pobytu w Trójmieście i na Helu, dzięki czemu tegoroczny cel został ociągnięty. To był pierwszy wyjazd z pełnymi sakwami pociągiem na północ Polski - wiele się nauczyłem ale też spora dawka własnego doświadczenia się przydała.
Z tego miejsca chcę gorąco podziękować Mon i Markowi za wspólnie spędzony czas i rozmowy, zwiedzanie i narzekanie, podziwianie i wkurwy. Liczę na kolejne wypady ;).
Wstałem wcześnie i wyruszyłem na zdobycie kilku keszy, znajdujących się na Helu, łącznie z wizytą na samym Cyplu Helskim. Ogólnie udało mi się pozbierać znacząca część, aczkolwiek w przypadku jednego - przegrałem z moim lękiem o utrzymanie równowagi. Dotyczy to Dalmierza Zeissa (OP4D50) ale zgodnie z zasadami, ustanowionymi przez właściciela kesza, można uznać to za zaliczone ;-)
Zrobiło się późno i zdecydowałem na powrót do bazy noclegowej cholernie zadowolony z poranka. Obudziła sie reszta i razem udalismy sie na śniadanie i wdrapanie na punkcik widokowy (wieża muzeum).
Ustaliliśmy ze wracamy do 3miasta na rowerach pomimo niekorzystnych warunków pogodowych; najpierw padał deszcz (łatwo powiedziane;) a miejscami wiało dośc solidnie ale... humoru nie zepsuł.
Oczywiście nie zapomniałem o keszowaniu, ba nawet udalo wciągnąć to moich towarzyszy (chyb nie mieli za dużego wyboru :P)
Szczyt Polskiej inżynierii, prawda?
W miedzyczasie zrobiłą się pogoda, więc okazja do odpoczynku na plaży morskiej w słynnej miejscowości Chałupy. Woda była ... lodowata i słonawa tak jakby;)
Zrobiło się dośc późnawo i pojechaliśmy dalej do Władysławowa a następnie do stolicy Zalewu czyli Pucka, gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej. Po drodze przejeżdżaliśmy obok wypadku samochodowego, w którym udział brały 2 auta - obie solidnie trzaśnięte. Nogi z gazu!
Po postoju przy Molo zaczynałą się bardzo ciekawa część trasy ;) - szlakiem oznaczonym kolorem niebieskim postanowiliśmy dojechać do 3city a przynajmniej do Kazimierza k.Rumii. jak sie okazało, był to kawał porządnego terenu, o ostrych zjazdach i jeszcze lepszych podjazdach, na których nie dało się nawet prowadzić roweru ;).
Robiło się dość późno, stąd też trzeba było wybrać inną trasę, mniej terenu a bardziej asfaltu. I odkryliśmy dośc znaczny i bezpieczny skrót do 3city, dzięki czemu zaliczylismy nie tylko długi i mega szybki zjazd ale też przepiękne widoki, które uzmysłowiły Nam, z jakimi terenami przyszło zmierzyć. to było po prostu bezcenne :)
Zdjęcie w Gdyni zrobione
I tak w godzinach późnych bo w okolicach 1AM zakończylismy nasz wyjazd. ;).
Wniosek? Że nie tylko trzeba zwiedzać całe Trójmiasto ale też warto pokusić o wycieczkę wokół Zatoki Puckiej. :)
1Poranek był długi ale ... można powiedzieć, że wyspałem się - musieli mnie długo budzić ;D Po śniadanku zaczeliśmy pakować i...ruszyliśmy na dworzec, by dojechać SKM do Redy i od niej zacząć wędrówkę. ;-) Przez całe 3city praktycznie padał deszcz a dopiero w Redzie częściowo ustał.
Obraliśmy kurs na Puck i na samym początku był solidny podjazd z którym dałem radę ale dla moich towarzyszy był to przesmak tego, co można spotkać na trasie ;). W końcu to ich pierwsza długa wycieczka rowerowa ;).
Przed Puckiem zorientowałem się, że hamulce odmówily współpracy i zacząłem sie zastanawiać, gdzie najszybciej wymienić. Padło na Władysławowo ale o tym później. I na jednej ze stacji zrobiliśmy postój i zajrzeliśmy do mapki, by popatrzeć, jak dalej jechać. W zasadzie sama droga była już bardzo prosta, bo nie ma innej, prowadzącej na Hel, prawda? ;).
W Swarzewie przeprosiłem moich współtowarzyszy i dalej do Władzia popędziłem sam ścieżką rowerową wzdłuż Puckiej Zatoki. W samym Władziu był taki ruch, że ... musiałem zwolnić, żeby nie przypierdolić komuś tyłu - oczywiście nie brakowało lokalnych penerów, którzy zajmowali się opierdalaniem / wyzywaniem mnie i innych, którzy odważyli wyprzedzać po ich prawej strony. Facet ze sklepu był w porzadku, pozwolił mi zmienić na miejscu klocki, które... były totalnie w proszku.
Pozostało mi nic innego jak ich pogonić ;-) wcześniej (próbując) zaliczając kilka ukrytych w tej okolicy keszy. Raz sie nie udało, a raz udało ale wszędzie był tłum. Na ścieżce, na plaży, brzegach Zatoki. Sama ścieżka prowadząca na Hel była bardzo ale to bardzo fajna ale miejscami wołała o pomstwę do nieba (płytki, dziurawe chodniki, zmieszane z błotem / itp). na 8-9km przed metą, ścieżka z kostki brukowej stała się dróżką leśną, bardzo bezpieczną, bo z dala od drogi głównej. Jednym mogła się nie spodobać ale mi akurat leżała ;). Raz w górę, a raz w dół, wokół nas tylko las i...połacie jagodowych krzaków. Zastanawiam się, czy nie warto zamienić oficjalnej nazwy Półwyspu Helskiego na ... Jagodowy Półwysep bądź Gumisiowa Kraina.
A Hel? w środku sezonu jakiś pustawy i rozkopany! Jakiś taki dziwny, brudny i... hehe co tu innego zwiedzać ;)
Zwazywszy na fakt, ze cały wieczór przygotowywałem się pakowałem do wyjazdu, to w ogóle nie kładem się spać. po 3ciej nad ranem wyjazd z domu, by w końcu dojechać na PKP, z którego coś po 4tej miałem odjechać. W międzyczasie dopadła mnie burza i tak oto na dobry początek mokro rozpoczął się urlop.
W Poznaniu blisko godzinę czekałem na TLK "Bałtyk" w którym była rezerwacja tylko I klasy, zatem pozostało mi wsadzić rower na sam koniec wagonu. Jak się okazało, oprócz mnie, to samo zrobili dwaj Poznaniacy, którzy wybierali się do Tczewa, by zwiedzić Kaszuby - great idea.
Wymienialiśmy się z doświadczeniami, żalami oraz planami na kolejne wyjazdy, potem mogłem uciąć drzemkę bez obaw, że ktoś mnie okradnie. Pożegnawszy ich w Tczewie, postanowiłem dokonać ostatecznego przeglądu roweru, chociażby czyszczenie łańcucha (potem dałem na luz, stwierdzając, ze i tak będzie brudny).
W Gdańsku czekał za mną Marek, z którym dojechałem do mieszkania i wspolnie ustaliliśmy plan na cały dzien. Musiał wracać do pracy, ja zaś postanowiłem zwiedzic znane mi rewiry (w końcu byłem tu 2 lata temu) i podążyć do Gdyni wzdłuż brzegu nad Zalewem.
Ofkors, byłem na molo, na promenadzie i podziwiałem zmiany jakie tam zaszły (czyli tak naprawdę wizualnie nic się nie zmieniło poza faktem, ze jest tam darmowe wifi na całej długości w Gdańsku, Sopocie i jak w Gdynii). Pogoda się zepsuła i najpierw schowałem się w pobliżu Frytkownii a potem wkurwiłem się i ... postanowiłem udać się na klify gdyńskie, a dokładnie w Orłowie.
Decyzja ta miała daleko idące konsekwencje w postaci przemoczonych ciuchów, lekko zalanego telefonu, o liczniku nie wspominając. Z drugiej strony stałem się bogatszy o nowe piękne widoki na Trójmiasto, jednego kesza więcej oraz...umiejętność chodzenia w adidasach po błocie.
Celem wizyty w Gdynii była Mon, która dzielnie walczyła z klientami i ich wymaganiami ale znalazła czas na małą herbatkę, która postawiła mnie na nogi.PO wyjściu znów zaczęło padać a ja podjąłem decyzję, że ... wrócę do Wrzeszcza SKM. :)
Wieczorem zamiast odpoczywać, dalej kręciłem po Gdańsku ale tym razem w towarzystwie Marka. I tak szybko padłem po ponad 24h na nogach.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger