Zapowiadała się upalna sobota ale miałem zadanie do wyrowerowania. Początkowo wybrałem się asfaltem ale potem ucieklem do lasu w celu znalezienia cienia i ochłody.
Trafilem nad jezioro Baba i niestety byłem świadkiem jak pewna rodzina rozpala małe ognisko nad brzegiem. Mimo usilnych próśb z mojej strony, dalej nie zgasili ogniska - pozostało mi zgłosić to odpowiednim służbom, czyli leśnikom. Trzeba być idiotą, żeby robić ognisko w warunkach ogromnej suszy. Do domu trochę inną niz zwykle trasą.
Po długim odpoczynku wyruszyłem w stronę Trzemeszna, po drodze zahaczając odbywający na Lipówce we Wrześni zjazd stuningowanych aut.
Było co oglądać a ja spieszyłem się w stronę Asi, po drodze spotykając kumpla z pracy. Wieczorem powrót do Gniezna.
Do pracy - dla odmiany - pojechałem bocznymi drogami, o których przypomniałem sobie wniedzielnym wypadzie. Praktycznie był błogi spokój. No moze poza debilem we Wrześni, który najpierw zatrąbił a potem ze wskazaniem palca kazał spierdalać na chodnik. Dobre, dobre ale podziękowałem mu kultowym już gestem Kozakiewicza z środkowym palcem. W międzyczasie zauważyłem zwiększoną aktywność na polach - to czas wielkich żniw.
Po pracy pojechałem prosto do domu z ciut zmodyfikowaną trasą w stronę Czerniejewa - przez Gębarzewo i Nidom. Po drodze problemy techniczne, coraz bardziej wkurza mnie napęd i chyba jeszcze w tym miesiącu przed urlopem zabiorę się za jego wymianę.
Wieczorem jeszcze raz na rower wyskoczyłem i to w towarzystwie mojej Asi. Trochę po Wrześni pokręciliśmy i wrócilismy do domu.
Klasycznie za późno wyjechałem z domu i byłem zmuszony jechać DK15 ale wiedziałem, że zdąże do pracy. Mocne tempo i praktycznie bez żadnych konfliktów z kierowcami aut osobowych i ciężarowych. Po pracy spotkanie z Asią i trzeba było spieszyć się do domu, bowiem kumplowi narodził się syn, trzeba było go opić. W miedzyczasie odezwał się inny, któremu zaproponowąłem wspólnego tripa z Czerniejewa. Troche zeszło z powrotem.
Przedpołudniem też czekała trasa do rodziców (W sobotę rower został zabrany na pokład 307) ale tym razem tradycyjnie przez Czerniejewo i w połowie długości do Wrześni skręciłem do lasu przez punkt czerpania wody nieopopdal Marzelewa. Dalej przez Psary Wielkie i Małe dotarłem do Chociczki i Białężyc.
W Białężycach pojawił się nowy chodnik, nowy sklep (stary wyburzony) no ipostanowiłem wjechać na usypaną górkę (wspomniałem o tym w kwietniowym wpisie). i przyjrzałem budowie VW a własciwie tego, co dzieje się na zew. Pierwszy etap zakończył się dawno temu a teraz wykańczają w srodku i można zauważyć, że zaczynają realizować kolejny etap inwestycji czyli drogi łączące ze Środą Wlkp.
W sumie do przyszłego roku mają rozwinąć dwie drogi: jedna prowadząca na około fabryki VW (północna część) a druga ma łączyć z trasą miłosławską od Grzymysławic (część zachodnia fabryki) i ma być wytyczona wzdłuż linii wysokiego napięcia (defacto powstała przy okazji Euro 2012). Po kilku godzinach spędzonych u rodziców, miałem wracać przez Trzemeszno do Gniezna ale pogoda popsuła się - będzie padać czy nie. Do Gniezna nie było tak daleko i poczatkowo zamierzałem jechać DK15 ale ze wzgledu na spory ruch (wymiana turnusów Morze - Góry) zmieniłem trasę na taką, którą dawnooo nie jechałem. A czy padało? Niby coś tam padało ale szybko minąłem.
Sobotni dzień nie należał do specjalnie ciepłych ani też zimnych dni, jednakże potrzebowałem - a jakże - wyskoczyć gdzieś na rower. Z racji, ze wieczór mieliśmy zaplanowane, to musiałem jakoś popołudnie zorganizować sobie.Postanowiłem wyskoczyć do Rodziców na czereśnie, które najpierw trzeba było zerwać, zaś Asia miała swoje plany.
Tradycyjnie, ruszyłem z Gniezna przez Dalki w stronę Czerniejewa ale w Goraninie postanowiłem odbić do rezerwatu przyrody Bielawy i lasami pognałem w stronę Głożyny by w Lipkach skręcić na Rakowo. W Rakowie moją uwagę skupia wielki dąb, który stoi na strażyolęderskiego cmentarza.
(..) Pochowani są Olędrzy, mieszkańcy tych terenów. Pierwotnie Olędrami (Olendrami) nazywano osadników z Fryzji i Niderlandów, najczęściej wyznania mennonickiego, którzy w XVI-XVII wieku zakładali wsie w Prusach Królewskich, wzdłuż Wisły i jej dopływów, a także w Wielkopolsce. Posiadali umiejętność melioracji i reprezentowali wysoką kulturę rolną. Byli wówczas najzamożniejszą grupą chłopów. Zachowywali wolność osobistą, własną religię i przekonania. (...)
Dalej poleciałem w stronę Babskich Jezior, gdzie poza jednym autem, kilkoma rowerzystami, nei było nikogo. Bez zatrzymania ruszylem przetrzeć Babski Singiel ale wszystko zarosło tak, że nei dało rady przejechać brzegiem jezior. No cóż, pozostaje poczekać do jesieni ;).
Kurcze, strasznie nieprzyjemnie się zrobiło na dworze - no tak Mariusz wziął wolne i wszystko się spierdzieliło ;-). Powrotna droga do domu przebiegła przez Dalki i Czerniejewo, miejscami było dość nieprzyjemnie, ze uciekłem do lasu. I tak przez zapomniane już Marzelewo dotarlem do Wrześni.
Na ostatniej prostej do domu zauważam wielkie chmury deszczowe wraz z tęczami - uwieczniłem na pierwszym zdjęciu.
Rzeczywiście noc z 7/8 była bardzo burzowa i to wystarczyło aby temperatury w ciągu dnia były o conajmniej 5-6 stopni niższe. Taka gwałtowna zmiana temperatury nie jest taka korzystna dla mnie, zwłaszcza (ehh) obecność silnego wmordewindu psuje całą bajkę.
No nic. Po pracy spotkałem się z Mariuszem, który załatwił mi za małe pieniądze atlas rowerowy powiatu słupeckiego. Warto wspierać takie lokalne inicjatywy, które mogą i powinny być wzorcem dla innych, w tym mojego macierzystego, który nie może doczekać porządnego oznaczenia ringu wrzesińskiego.
Gwoli ścisłości, testuję nową zabawkę ze stajni TwoNav. ;-) na razie bardzo pozytywne wrażenia.
Poniedziałek był dniem odpoczynku od roweru, za to we wtorek z rana rowerem do pracy. Trochę za późno wstałem i godzinę spóźnienia na koncie zaliczyłem, w zamian wypracowałem całkiem niezły wynik na tym segmencie. Coś za coś :)
Po pracy temperatura na gnieźnieńskim rynku temperatura wskazywała ponad 30°C i praktycznie żadnego wiatru. Pozostało wybrać się do pobliskiego Jankowa Dolnego nad jeziorko i odpocząć na trawce.<br><img src=" https:="" lh3.googleusercontent.com="" zhgau4rbpplmlyskvmotso1ekwo8xfphtopsodlzanhg="w1229-h692-no" "="" alt="W drodze do Jankowa">
Prognozy pogody przewidywały burzową noc, co było widać na horyzoncie po zachodzie słońca - pojawiły się pierwsze ciężkie chmury i charakteryczna cisza przed burzą.
I rzeczywiście, w nocy ostro dawała po garach. Zresztą wg. metereologów, była to jedna z najsilniejszych burz na świecie oraz bardzo zjawiskowa - a więc okazja dla fotografów.
Na
instagramowym profilu The Economist można znaleźc takiego reposta: Trzeba przyznać: zjawiskowo.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger