Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1458.43 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:27
Średnia prędkość:22.84 km/h
Maksymalna prędkość:55.60 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:112.19 km i 5h 02m
Więcej statystyk

71/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Ustronie Morskie - Jarosławiec

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kategoria > 100, Bałtyk

Noc minęła spokojnie (ufff) toteż nie spieszno mi było rano wstawać, bo czułem że potrzebowałem dużej ilości snu. Poza tym pobliska stołówka czynna była i tak od 8, więc poleżałem, a potem zagadałem do sąsiadów - jak się potem okazało, rodzinka z Wielkopolski, zwiedza także wybrzeże ale autem.

Po śniadaniu szybko opuściłem Ustronie (zajrzałem jedynie na plażę) i obrałem kierunek Mielna. Dalej od Ustronia trasa była niezbyt atrakcyjna ale najważniejsze, że miałem do czynienia z ubitą drogą polną aniżeli z piachem. Zauważyłem latarnię morską i mnóstwo spacerującej młodzieży w grupach, więc myślę, że zapewne okolice Gąsek czy Mielna. Okolica ta jest znacznie spokojniejsza i mniej zurbanizowana (to bardzo duży plus!) a najbardziej charakterystycznymi elementami tegoż krajobrazu były: Latarania i caravany/przyczepki kemplingowe stojące na poboczach polnej drogi, którą podążałem dalej. I jeszcze jedna rzecz, warta wspomnienia; to właśnie w Gąskach mają wybudować atomówkę; byłem zwolennikiem jej budowy, uzasadniając to kwestiami ekonomicznymi i ekologicznymi, teraz nie mam żadnego zdania na ten temat.

W Sarbinowie odwiedziłem kuzynkę, która urlopowała razem z facetem - w końcu była to znajoma twarz. W drodze do pobliskiego Mielna spotkałem dwóch takich, co ciągnęli przyczepki z bagażem - jak się potem okazało, panowie chcieli przebiec 1300km w 3 tygodnie trasę Świnoujście - Braniewo - Słupsk. Niestety jeden z nich zaliczył kontuzję i akcja została zakończona mniej więcej po pokonaniu ⅕ odległości. Więcej informacji znajdziecie na profilu UltraRunningPolska.

Mielno jak zawsze mocno zagęszczone ludźmi na ulicach, więc nic innego jak tylko uciec dalej z tego przybytku ale postanowiłem zrobić to jadąc wzdłuż jeziora Jamno, gdzie spotykam pana z dużym przebiegem wiekowym, a pochodzącego z Łodzi, również udającego się w helską stronę. Porozmawialiśmy i każdy indywidualnie ruszył dalej. Mijam Mielno i Unieście, by w końcu dojechać do Łaz i wypytać miejscowych o trasę na Dąbkowice. Cudem zdążyłem ukryć się pod parasolem, kiedy to po raz kolejny złapała mnie ulewa, ale to taka porządna, zabierająca kolejne cenne minuty, spędzone na postoju. W międzyczasie w pelerynie jedzie sobie ów Łodzianin - niezły asior, pomyślałem. W końcu gdy przestało padać na koniec Łaz wjeżdżam w las, a tam wspomniany Łodzianin wraz z innymi przypadkowo poznanymi sakwiarzami. Od razu dostałem niusa, ze nie ma po co pchać na szagę przez lasy na Dąbkowice i jedyną rozsądną drogą jest objazd jeziora Bukowo. Jedziemy grupą, potem na krótkim postoju grupa się rozbija i jedziemy mniej więcej indywidualnie, jedynie ja miałem pana na holendrze, który bez map postanowił objechać okolicę, zostawiając rodzinkę w Dąbkach. Dojazd do Dąbek był koszmarny, nie dość ze fatalna droga to jeszcze ruch wahadłowy. Z koszmarną drogą, to niestety miałem do czynienia aż do Darłówka, gdzie jeszcze wiał mocny północny wiatr. A w nagrodę podstawiłem sobie domowy, pyszny obiad i to za niewielkie pieniądze.

Na pograniczu Darłówka i Cisowa troszku pogubiłem się, ponieważ powinien biec tam nadmorski szlak rowerowopieszy, ale niestety był całkowicie zamknięty. To z powodu budowy portu, a to remont na całej długości. Rzeczywiście, pchając rower przez las nie sposób nie zauważyć hałasu maszyn i ludzi, pracujących na tym wale. No to spoglądam do Garmina i chyba będę musiał atakować jezioro Kopań od strony południowej, zatem kierunek Kopań i Palczewice. W Palczewicach widzę szlaki rowerowe i bardzo ucieszyłem się ze biegnie do miejscowosci Wicie ale nie mogłem odnaleźć właściwej trasy, bo kurde jechać przez zarośniętą łąkę i to w dodatku naruszając prywatność właściciela, to jest ciut przesada. Pierdolę, jadę dalej szosą i tutaj zaczęły się podjazdy i to takie konkretne - z 7m do ok 50m npm. Nie było to takie uciążliwe, jakby mogło wydawać się, bo pomimo ciężaru i zmęczenia dałem radę, nogi dały radę. I postanowiłem zrobić postój w Jarosławcu, w obozowisku Arkadia, który bardzo polecam. Raz ze właściciel nie trzyma się sztywno ceny, a dwa że w końcu miałem do dyspozycji kuchnię polową z pełnym wyposażeniem. Sąsiedzi okazali się ludzmi dobrego serca, bo od razu zaoferowali się ciepłą smaczną herbatą i grillem. Całkiem miła niespodzianka na koniec dnia.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9558/miejsca?mode=share&h=320&g=1&w=580&i=1&p=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Ustronie Morskie - Jarosławiec

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

70/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Międzywodzie - Ustronie Morskie

Wtorek, 30 lipca 2013 · Komentarze(8)
Kategoria > 50, Bałtyk

W nocy z poniedziałku na wtorek był istny armagedon na polu namiotowym, praktycznie wszystko pływało, a w namiocie było bardzo wilgotno. Nie wiedziałem co robić, postanowiłem jakoś zabezpieczyć się, łącznie z moimi zabawkami i przeczekać ulewę. Rano okazało się, że SGS3 przestał się ładować, troszkę wilgoci nabrał, zresztą tak samo jak wszystko inne. Poszedłem sobie na herbatę, rozważając powrót do domu - przeżyłem chwilowe załamanie, nie miałem do kogo się odezwać, ani też nie miał kto kopnąć w dupę. Jednak pogoda się wzięła w garść i postanowiła mi pomóć, bowiem wyszło słońce, które jak się okazało, towarzyszyło mi cały dzień. Toteż odwołałem powrót, wyciągnąłem wszystko na słońce i godzinę sobie pobiwakowałem na polu - wtedy też dogadałem się z właścicielami, że będę mógł dłużej być na polu bez dodatkowej dopłaty.

Zwinąłem towar i powoli, z ręką na sercu jadę dalej - dosłownie modląc o pogodę na trasie i na noc. Stanąłem w Dziwnowie na małe zakupy w supermarkecie by chwilę później złapać kapcia (SIC!!) Jak się okazało, leciutko przeciąłem tylną oponę... powiało bezradnością ale co mogłem zrobić jak tylko podmienić oponę z przodu na tył, zalepić dziurę w oponie (kevlar rlz) i wsio poskładać do kupy. Podjechał jeden sakwiarz, pomagał i dopingował mnie do dalszej jazdy. W Łukęcinie skręcam do lasu i w ten sposób omijam ruchliwą D102 i trafiam do samego Pobierowa by potem bocznymi drogami (ścieżki rowerowe, dukty leśne) przelecieć przez Pustkowo, Trzęsacz, Rewal i Niechorze kończąc na Pogorzelicy. Nie sposób było ominąć słynne ruiny kościoła na klifie w Trzęsaczu oraz ciekawej konstrukcji platformy widokowe. Warto też jechać wzdłuż brzegu aż do Rewala, całkiem piękne widoki z klifu można tam znaleźć.

Tuż za Pogorzelicą zaczynają się pierwsze schody, jak się okazało, ścieżki leśne nie były dostępne dla rowerowych turystów i należałoby skorzystać z odbicia na Trzebiatów. Prowadzę rower, zauważam obóz harcerski na skraju wsi, a dalej... jakaś drogę, której nie zauważyłem w domu. Okazało się, że to obszar powojskowy ale przeznaczony dla posiadaczy dwóch kółek, będący naprawdę niezłym skrótem pozwalajacym na ominięcie Trzebiatowa a razem z nim ruchliwej trasy D102. Trasa Pogorzelica - Mrzeżyno porządnie mnie wytelepała ale i tak było fajnie, zwłaszcza odpoczynek na skraju wybrzeża i przy pustej plaży (no dobra, byli tam spacerowicze). Wprawdzie wjechałem jakąś dziką trasa na sam skraj, to paręnaście metrów dalej jest specjalnie utworzony taras widokowy z miejscami postoju - czyżbym miał zadokować tutaj? Nie zauważyłem że droga rowerowa zmienia kierunek, bo dojeżdżam do jakiejś jednostki wojskowej, którą pilnują panowie z prywatnej ochrony (WTF?!) i zalecają powrót do ścieżki rowerowej. Tak zrobiłem i praktycznie wyprowadziła mnie z lasów pod samo miasto czyli do Mrzeżyna - takie miasteczko letniskowo-rybackie, z mieszkaniami dla wojskowych. Opuszczając miasteczko, jadę do samego Kołobrzegu świetną ścieżką rowerową, przeplataną na przemian z pieszą - niby nie przeszkadzają takie miksy ale im bliżej Kołobrzegu, tym tłum jest coraz większy i tak jakby dziki. A szkoda. Kołobrzeg położony jest u ujścia Parsęty, na pograniczu dwóch Wybrzeż: Trzebiatowskiego i Słowińskiego. W lewobrzeżnej części miasta przeważają pomieszczenia w portach zaś właściwa rozrywkowa część jest na prawym brzegu. Co ciekawe, Kołobrzeg bardzo dba o ścieżki rowerowe, bo w ramach międzynarodowej trasy R10 w nadmorskim parku urządzono taką pokazówkę, jak powinny wyglądać trasy rowerowe nad morzem. Musiałem też chwilę przystanąć, bo skądś wzięła się ciemna chmura nade mną, z której powstała sporawa ulewa. I jedziemy dalej w kierunku Ustki / Jarosławca nadmorskim szlakiem. Warto przystanąć przy kołobrzeskich bagnach solnych (Lubostronie), umiejscowionych na zachód od tego miasta. To teren zalewowy, a jej zasadniczym elementem użytku była niecka słonawych torfowisk “Solne Bagno” - użyłem “była” gdyż w 2010 roku wał został przerwany a wraz z nim mokradła z pełną zawartością wypłyneły do morza bezpowrotnie. Zrobiło się dość późno, więc na szybko znalazłem pole namiotowe w Ustroniu Morskim przy ulicy Rolnej 24. Tradycyjnie kolację wcinałem na mieście i z uwagą śledziłem zachmurzone niebo ale na szczęście przez krótką chwilę mżyło i można było spokojnie zasnąć.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9557/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Międzywodzie - Ustronie Morskie

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

69/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku: Września - Szczecin - Międzywodzie

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk


Od dłuższego czasu zastanawiałem się, gdzie spędzić urlop w tym roku. W zeszłym roku byłem w Gdańsku i na Helu. Szybki research i padło na Morze Bałtyckie i słynną międzynarodową trasę rowerową R10, która jednak nie cieszy się dobrą opinią w Internecie. Zatem “challenge accepted”, ale tego samego nie można było powiedzieć o ekipie. Tak czy siak, zdecydowałem się na samotną jazdę - nie było łatwo, ale też nie chciałem uzależniać moich wakacji od innych. W międzyczasie kupiłem namiot, zmieniłem kilka rzeczy w rowerze i zainwestowałem np. w większą torbę na ramię.

Zanim ruszyłem, zrobiłem sobie dłuższy odpoczynek od roweru, głównie ze względu na kolano, które dawało wciąż znać o sobie ale także przez upały, po drodze imieniny i urodziny oraz odpoczynek nad jeziorem.

Z domu ruszyłem tuż przed 5.rano, na pociąg do Wrześni, by potem przesiąść się w Regio jadący do Szczecina - w porównaniu do TLK był o 30zł tańszy i ok 40min wolniejszy. Było wręcz duszno ale im dalej od Wlkp, tym robiło się chłodniej i na tyle przyjemnie, że mogłem pozwolić sobie na godzinną drzemkę. Na miejscu byłem z 10 minutowym spóźnieniem i zaliczyłem WTF: gdzie tu jest dworzec główny, rynek itp, bo nigdzie tabliczki nie widziałem o.O Z uwagi na niepewną pogodę, myślałem o dokupieniu biletu do Świnoujścia by dopiero stamtąd wyruszyć we właściwą trasę, ale jednak nie, chęć ruszenia rowerem ze Szczecina była znacznie większa niż czekanie na kolejne dogodne połączenia kolejowe.

Zatem pierwszy cel to jak najszybciej wyjechać ze Szczecina - nie było łatwo ale trafiłem na taką drogę rowerową która wyprowadziła mnie wręcz na zadupie miasta i umożliwiła korzystanie z alternatywnych dróg w kierunku Świnoujścia. Początkowo asfaltem, a potem już typowo rolniczo-wiejskie rewiry z płytami betonowymi w roli głównej. Jadąc wzdłuż Zalewu Szczecińskiego miałem okazję przyjrzeć parującej na maksa okolicy - wszystko, od małej kałuży, poprzez polne bagna aż na wodach w zatoce. Tak jakby miało za chwilę wsio ugotować ;-)

Trafiłem gdzieś na teren podmokły bo wszędzie były płyty betonowe (pełne / kratki) i niestety też miałem nie przyjemność walczyć z końskimi muchami, jednak jeszcze większe przerażenie wzbudziły we mnie wielkie krzaki Barszczu Sosnowskiego - tak, te podobno powodują poparzenie II i III stopnia, a wyglądają jak przerośnięty koper. W końcu wyjaśniła się zagadka o co chodzi z tymi płytami, bo w końcu to nie jest teren wojskowy w pobliżu zaś żadnego osiedla jednorodzinnego czy fabryki nie było (jedynie było widać po drugiej stronie brzegu, najprawdopodobniej polickie fabryki). Otóż w ramach unijnych projektów, postanowiono odnowić rowy rzeczek / kanałów i przekształcić je pod kątem kajakowej turystyki. Genialny pomysł, tylko szkoda że na większości postów były informacje auf Deutsch. Jedziemy dalej, tym razem szosą przez piękną Puszczę Goleniowską, skutecznie osłoniła mnie przed północno-zachodnim wiatrem.

Im bliżej wyspy Wolin, tym lasy stają się rzadsze i ich miejsce zastąpiły farmy wiatrowe. Nie dało się nie zauważyć że pogoda zaczęła się psuć, zwątpiłem czy dojadę do tego Świnoujścia. Przed Wolinem skręcam na osadę Wikingów (było po imprezie) i wtedy zaczęło siąpić. Chwilę postoju na wyspie i podejmuję ciężką decyzję: ścinam trasę na Międzywodzie. I słusznie, bo zaczęła się ulewa, która skutecznie zablokowała mnie na przystanku autobusowym na prawie godzinę. W Międzywodziu znalazłem się już po godzinie jazdy. Niestety przemoknięty, odszukałem pole namiotowe znane z dzieciństwa i dość szybko się rozłożyłem - nagle poczułem zmęczenie, upewniwszy czy mam zapięty rower, pozwoliłem sobie na drzemkę. Potem kolacja, piwko i spanko na całą noc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9554/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&z=12&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Szczecin - Międzywodzie

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

68/2013 | Standardzik Gnieźnieński

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(8)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Dziś czwartek, więc standardowo do pracy. Jednak pochwalę się takim rekordem dojazdu do pracy, bowiem zszedłem poniżej 1h10min, mając do pokonania 34km - a co, sukces jakiś w te moje imieniny ;-)

A po pracy na trasie pod Gnieznem zjawił się Uziel i wspólnie wracamy do Wrześni, a właściwie pod Tesco, by odebrać ostatnie internetowe zakupy. Te koty to są sąsiada, cenią towarzystwo i zabawę, w nagrodę dostały mleczko ;-)

67/2013 | Standard

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 50, DPD

Wiadomo, od samego rana DK15 do Gniezna - poszło w miare szybko, zdazylem przed czasem dojechać. Po pracy miałem plan jechać przez czerniejewski las do domu ale jakoś tak złożyło, ze musiałem wcielić w rolę kuriera i odebrac/podrzucić paczkę.

Po drodze zawitałem do Kerampa ale zaś na wspolną jazde z Uzielem czasu zbytnio już nie bylo. Przygotowania do urlopowego wyjazdu w pełni.

66/2013 | Niedziela bez celu = rewizyta w Puszczy Zielonce

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Miałem sobie zrobić wolne w niedzielę po długiej nocy ale kurcze Cyklozoa nie daje mi żyć i z Uzielem umówliśmy się na start w samo południe. W zasadzie nie mieliśmy jakiegoś wyznaczonego celu wyjazdu, to też nieśpieszno nam było. W międzyczasie bawiłem się z konfiguracją eTrex'a (damn, jakie to nieużyteczne narzędzie pracy rowerzysty / turysty) i jakoś doszedłem do ładu z tym. Uziel pojawił się u mnie, chwilę rozmowy i byliśmy w drodze - zaliczajac po drodze Sklepik.

Udaliśmy się w kierunku Dominowa przez Zberki i bocznymi drogami jedziemy w kierunku Kostrzyna. Jakość dróg pozostawia wiele do życzenia a najlepszym komentarzem niech będzie poniższa ilustracja:

Po drodze ot tak fotkę strzelilem w nowym firmowym buff od trai.pl. Taka pierwsza przejazdzka pod kaskiem - nie bylo źle.

W Kostrzynie standardowo uzupeniamy prowiant i szybciutko udajemy się w kierunku Pobiedzisk - malowniczy odcinek, pokazujace piekno rolniczej Wielkopolski

W Pobiedziskach skręcamy na DK5 w kierunku Jerzykowa - niby dużo aut ale tak źle nie byo - by w końcu zaliczyć ponownie Puszczę Zielonkę a w zasadzie jej jeziora. Tutaj pozdarawiam Grigora, który nie mógl nam towarzyszyc ale cóz - next time, do 3 razy sztuka ;-)

Zbiornik Wodny zwany jeziorem Kowalskim Trzeba przyznać ze trasa nad j.Kowalskim jest interesujaca, ciekawie polozona i idealna pod moj rower ;-). Na zdjeciu Uziel patrzy na Bikera jadacego od strony Kowalskie.

W końcu zrobilismy maly przystanek nad wspomnaninym Kowalskim. Szukajac drogi dojazdowej natrafiamy na taka, ktora konczy sie doslownie nad stromym wybrzeżem jeziora

Robimy przeglad dalszej wycieczki i decydujemy na skrócenie trasy o objazd wokol jeziora Lednickiego. Reszta trasy powinna przebiegać po drogach asfaltowych (raczej) ale okazao się ze różnie z tym bylo. W Tucznie bylo od cholery narodu, zwlaszcza w kierunku Zielonki, gdzie znajduje sie sklep i/lub bar. Damn, im dalej od Tuczna tym gorzej. Fakt, w koncu to niedzielne pózne popoludnie.

W Wroczynie skręcamy w kierunku Krześlic, ktore kiedys tam zwiedziem z Jasiem. Znajduje sie tam okazaly neogotycki palac, stylizowany na zamek, ktory zostal wybudowany dla Anastazego Radonskiego. Więcej o historii palacu-zamku i przylegajacego parku przeczytacie

Za Krześlicami pojawia się niemaly problem z wyborem optymalnej drogi w kierunku Latalic / Lednogóry i tutaj Uziel robi wyjatek i jedizemy na szage R-3, w wiekszości szutrowa drózka. Mamy szczescie, bo natrafiamy na jedyna w tej okolicy alejke bialych Topli, będacym fragmentem starego szlaku komunikacyjnego w poczatkowym etapie stworzenia panstwa polskiego. Bowiem laczylo dwa wazne osrodki administracyjne i gospodarcze - gród na pobliskim Ostrowie Lednickim z Grodem Poznań. Ten szlak mial rowniez znaczenie militarny, chocby tutaj odbyl sie przemarsz napoleonskiej armii w 1812.

W Rybitwach znajdujemy jedyny otwarty sklep, pod którym robimy ostatni przystanek i uzupelenienie prowiantu / paliwa. Potem dość szybkim i konkretnym tempem jedziemy przez Lednogórę, Łubowo i Czerniejewem do Wrześni, mijajac po drodze Mateusza z rodzicami ;-)

Kolejna udana wycieczka, taka bez celu i praktycznie bez bólu dla tylka. Czyli kanapa bardzo wygodna ;-)

65/2013 | Do Poznania na zakupy + testy siodełka WTB Pure V

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Piątkowy wieczór spędziłem na konfiguracji i lekkich testach nowego osprzętu (jak to brzmi), który sobie zamówiłem na tydzień przed urlopem rowerowym. MIanowicie klocki hamulcowe od Baradine (pozdro Sebek) i siodełko Pure V od WTB, niby przeznaczone do MTB ale nie szkodzi, zeby przetestować i na trekkingu. Pierwsze wyniki bardzo mnie zadowoliły aż nie mogłem się doczekać długiej wycieczki do Poznania, która czekala mnie nazajutrz.

Z prognozy wynikało, ze miało padać ale po wczesnej pobudce zweryfikowałem okiem - jest lekko pochmurnie, ciepło i dość przyjemny wiaterek. No to tylko zjeśćśniadanie i ruszyć na zachód na spotkanie i kolejne małe zakupy. W drodze do Poznania nie odnotowałem żadnych anomalii, jechało się zajebiście i niby późno wyjechałem z domu, to jednak w stolicy Pyrlandii byłem na czas a nawet przed. Aj, właśnie - nie wspomniałem o tym, ze zapomniałem dokręcić linkę od przedniego hamulca. Malta tuż po 9tej wygląda tak pusto, poza kilkoma biegaczami i rowerzystami.

Na miejscu spotkałem się z osobą od serwisu Trail.pl, który użycza mi Garmina eTrex Legend HCx na czas urlopu (dobry sposób na przeetestowanie) oraz miałem okazję prześledzić ostatnie akcje, jakie oni zorganizowali. Następnie udałem się w poszukiwaniu menażki, najpierw rowerem potem pieszo udałem się do sklepu Witmar, gdzie była kiepska obsługa a następnie na Strzelecką do dawnej składnicy harcerskiej czyli Woda Góry Las, na Strzeleckiej. Tu już było lepiej, pokazano mi różnicę nie tylko cenową ale jakościową, co dało do myślenia - mogłem popełnić niezły zakupowy fakap, gdybym kupił najtańszy zestaw.

Miałem lekko obładowany rower ale i tak nie powstrzymało mnie przed dalszą wycieczką. Powróciwszy nad Stawy Browarne, zadzwoniłem do Uziela i namówiłem go na spotkanie w Pobiedziskach, do których miałem niewiele ponad godzinę. Standardowo przejazd wdłuż Cybiny, jeziora Swarzędzkiego i dalej Pradoliną Cybiny przez PK Promno, dojechałem ciut później niż Uziel ale to tak minimalnie. Po krótkiej naradzie udajemy drogą na Kostrzyn, gdzie zatrzymujemy się przy Biedronce a dalej DK92 do samej Wrześni. Na wysokości Brzeźna Uziel ... podczepia się do tira, który tworzy tzw. tunel aerodynamiczny a tym samym bierze się na gapę ;-)

Po przejechaniu ponad 130km jestem zadowolony z zakupów, zobaczmy co będzie dalej :)

64/2013 | Standardzik

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(4)
Kategoria > 50, DPD

Warunki z rana były podobne do wczorajszych ale chyba ciut mocniejsym wmordewindem. Wyjechałem ciut późno z domu i twierdziłem, ze jak się spóźnie to trudno się mówi. Z każdym kilometrem było coraz lepiej i szybciej, tylko niestety 6.koronka kasetki daje oznaki zużycia (WTF!) i bardzo mi jej brakuje :/

Do pracy dojeżdżam niemalże na czas, zaliczając po drodze zakupy w Dino na Czymsa. Jestem pod wrażeniem a zarazem zadowolony, bo prawe kolano poddane takim obciążeniom dało radę.

Po pracy dostaję info, ze mam do odebrania paczkę z poczty (pewnie klocki hamulcowe Baradine przyszły) więc zmieniam plany i przez Niechanowo i Grzybowo wracam do Wrześni, wprost na ul. W-wską.

Kuśwa, dziury między Mierzewem a Wódkami to jakaś kpina, serio :/


I zastanawiałem się, czy ... zosawić rower na zew czy zabrać go ze sobą... hmm... wybrałem to drugie, a co!

A potem zasłużone piwko i chillout przy czyszczeniu roweru / wymianie wspomnianych klocków. Zauważyłem problemy z tylnym kołem, więc... wizyta z kołem na warsztacie obowiązkowa.

63/2013 | Do pracy / Po pracy Skorzęcin

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Znów nastąpiła mała przerwa podyktowana bólem kolana, które nadwerężyłem podczas niedzielnej wycieczki z Anks. Poniedziałek była totalna masakra, o ile w ruchu kolana nie odczuwałem, o tyle w pracy przy trybie siedzącym niestety bolało.

Cale szczęście wczoraj przeszło i mogłem zaplanować dzisiejszy wyjazd do pracy i do Skorzęcina po pracy. W Skorzęcinie tradycyjne spotkanie z Uzielem i obserwowaliśmy ludków.

62/2013 | Z wizytą w Obrzycku - kolejna życiówka

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(11)
Kategoria > 200
Uczestnicy

W nocy z soboty na niedzielę wpadłem na pomysł by skoczyć na Morasko - w tej sprawie odezwałem się do Anks, która zna tamten fyrcel. W odpowiedzi otrzymałem jeszcze lepszą propozycję - dojechać do Obrzycka, celem obczajenia terenu nad Wartą.
Przejrzałem mapę, dorysowałem potrzebne trasy i wgrałem do telefonu. Jedynie prognoza pogody nie zapowiadała się zbyt ciekawie; wmordewind na pozimie 6-7m/s i przelotne deszcze. Ale słowo się rzekło, pobudka przed 6, śniadanko i ostatnie sprawdzenie prognozy pogody, a potem wio na poznań, standardową i raczej najkrotszą trasą. Pomimo wmordewindu, do samego Poznania dojechałem stosunkowo szybko, raz czy dwa razy spojrzałem do Locusa, żeby obrać właściwy kierunek. Tuz przy krzyżówce Chartowo/Dymka miałem niespodziewaną kontrolę policyjną, niczym poszukiwany przestępca. Sprawdzono czy rower i telefon nie zostały skradzione i czy nie jestem poszukiwanym Cyklistą :D. Ogólnie całą sytuację opisałem u siebie na blogu.
Po kilku minutach sprawdzania i rozmów z przedstawicielami prawa, w końcu ruszyłem pod blok Anks i ustaliliśmy dalszy przebieg wspólnej wycieczki rowerowej. I odtąd do samego Obrzycka już ona prowadziła / nawigowała ;-). Po drodze zaliczyliśmy Tesco Extra, kupując banany na całą wycieczkę i oczywiście... narzekałem jak bardzo kocham jeździć po mieście; nonstop światła, zjazdy, podjazdy, kostka bauma, płytki chodnikowe, mamusie z wózkami, biegacze itp.itd ;) Ale na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach i sprawnie wyjechaliśmy z centrum na Morasko w kierunku Biedruska. Piachów nie lubię, ale nie było tak przesadnie źle, w wielu przypadkach trzeba było podprowadzać ale tak to drogi szutrowe i polne były dość przejezdne. Ale za to jakie piękne krajobrazy tuż za Poznaniem! Typowy rolniczy krajobraz z enigmatycznie pofałdowanymi zbożami.
@Anks we wsnej osobie
Singielek Im gębiej tym lepiej (Morasko) Na poligonie Wszedzie piachy :P
Do Obornik dojeżdżamy drogą alternatywną do gęsto uczęszczanej z Południa na Północ naszego kraju DK11 i robimy przerwę na obiad w restauracji Zamkowa. a potem tylko jechać wzdłuż Warty do Obrzycka - czasem miałem wrażenie, że nie jestem w Wlkp, a gdzieś na pogórzu. Ruch samochodowy był naprawdę znikomy, ale niestety zmagamy się dość z silnym wmordewindem, skutecznie utrudniającym jazdę. :/ W pewnym momencie zaczęło mnie boleć prawe kolano, co zmusiło do zwiększenia obciążenia tego lewego.
Polska Szkoa Inżynierii Drogowej
Anks wyczaiła nieruchomy most kolejowy nad Wartą w okolicach Stobnicy, należący niegdyś do linii Oborniki - Wronki, a sponsorem całej linii był hrabia Raczyński, który był właścicielem pobliskich dóbr. O tym możecie przeczytać tutaj, ja zaś dopiszę, że most jest w opłakanym stanie i to tak bardzo, że porównując do tego z Dębna (budowany w podobnym czasie) jest nówka funkiel. A mimo to, tutejsza młodzież i tak siedziała na murze pod przęsłami.
By @anks Samojebka w wykonaiu @anks ;-) To także ;-)
Jadąc przez Zieloną górę trafiamy do celu dzisiejszej wycieczki czyli Obrzycko-Zamek, położone tuż nad Wartą, niczym Pyzdry. Znajduje się tam pałac Raczyńskich, wybudowany w II poł XIX wieku, z dostawioną charakterystyczną wieżą zegarową. W obecnej chwili jest własnością UAMu i tutaj urządzono Dom Pracy Twórczej i Wypoczynku czyli defacto organizowane są sympozja, zjazdy czy konferencje oraz imprezy na świeżym powietrzu. Trzeba przyznać że okolica jest bardzo zadbana, a całość dopełnia groźna i wciąż szeroka Warta - nie było widać jej koryta. Z tablic informacyjnych wyczytaliśmy jeszcze o pałacu w Kobylnikach, ale z uwagi na późną porę, musieliśmy odpuścić.
@Anks w akcji ;-)
Obieramy powrotny kierunek, całe szczęście wiatr się nie odwrócił i wiał w plecy, co wyraźnie przełożyło się na średnią prędkość, a także mniejszy ból kolana (tzn. większa kadencja). Właściwie nie wiem kiedy, ale dość szybko dojechaliśmy do Brączewa, przez które przebiegały niegdyś tory (dziś zdemontowane) linii Wronki - Oborniki i docieramy do mostu. To nie był dobry pomysł na sesje zdjeciowe.
"Zakaz? Jaki zakaz?"
Jadąc w kierunku Szamotuł leśnymi duktami, zauważyłem że na mapie jest droga pozwalająca mi na odbicie na DW187 w kierunku Obornik, a dalej do Murowanej Gośliny. Z wiadomego powodu, średnia prędkość nie schodziła poniżej 27-30km, przez co z biegu zdobyłem ponownie Obornik,i a niewiele później wspomnianą Murowaną Goślinę, którą pamiętam z zeszłorocznego wypadu. Tutaj pozwolę na taką refleksję; ponieważ trasa Szamotuły - Oborniki była dość obfita w ścieżki rowerowo-piesze, co się bardzo chwali, to jednak ich wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Tak wiele, że mogę podsumować poniższym filmem:
W Murowanej Goślinie zatrzymuję się na rynku, by zrobić sobie kolację; banany, kanapki, cola + izotonik. Ostatni raz spojrzałem do Locusa, by sobie odświeżyć pamięć, jak to się jechało przez Zielonkę, Bednary i Pobiedziska. Puszcza okazała się łaskawa dla mnie i pomimo wilgoci to jednak trasa nie była obfita w owady czy błota. I tak tuż po 22 zameldowałem się w domu, marząc o gorącym prysznicu, świeżo ugotowanym ryżu i … spać, bo niestety spałem tylko/aż 3h..
W Zielonce Żegnaj Puszczo, do zobaczenia wkrótce!
Kolejna ponad 200tu kilometrowa i rekordowa wycieczka, pełna pozytywnych wrażeń, z pięknymi krajobrazami, poniekąd realizująca moje cele czyli zwiedzić Wlkp wokół Warty. Teraz pozostaje dać odpocząć kolanom, przejrzeć i wyczyścić rower.
Dzięki Anks za towarzystwo! Czuwaj.
Pozwolę na mala reklamę. Jeśli spodobay się zdjęcia w wykonaniu @Anks, to zalajkujcie @Anksfoto na Fejsuniu :).