71/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Ustronie Morskie - Jarosławiec

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kategoria > 100, Bałtyk

Noc minęła spokojnie (ufff) toteż nie spieszno mi było rano wstawać, bo czułem że potrzebowałem dużej ilości snu. Poza tym pobliska stołówka czynna była i tak od 8, więc poleżałem, a potem zagadałem do sąsiadów - jak się potem okazało, rodzinka z Wielkopolski, zwiedza także wybrzeże ale autem.

Po śniadaniu szybko opuściłem Ustronie (zajrzałem jedynie na plażę) i obrałem kierunek Mielna. Dalej od Ustronia trasa była niezbyt atrakcyjna ale najważniejsze, że miałem do czynienia z ubitą drogą polną aniżeli z piachem. Zauważyłem latarnię morską i mnóstwo spacerującej młodzieży w grupach, więc myślę, że zapewne okolice Gąsek czy Mielna. Okolica ta jest znacznie spokojniejsza i mniej zurbanizowana (to bardzo duży plus!) a najbardziej charakterystycznymi elementami tegoż krajobrazu były: Latarania i caravany/przyczepki kemplingowe stojące na poboczach polnej drogi, którą podążałem dalej. I jeszcze jedna rzecz, warta wspomnienia; to właśnie w Gąskach mają wybudować atomówkę; byłem zwolennikiem jej budowy, uzasadniając to kwestiami ekonomicznymi i ekologicznymi, teraz nie mam żadnego zdania na ten temat.

W Sarbinowie odwiedziłem kuzynkę, która urlopowała razem z facetem - w końcu była to znajoma twarz. W drodze do pobliskiego Mielna spotkałem dwóch takich, co ciągnęli przyczepki z bagażem - jak się potem okazało, panowie chcieli przebiec 1300km w 3 tygodnie trasę Świnoujście - Braniewo - Słupsk. Niestety jeden z nich zaliczył kontuzję i akcja została zakończona mniej więcej po pokonaniu ⅕ odległości. Więcej informacji znajdziecie na profilu UltraRunningPolska.

Mielno jak zawsze mocno zagęszczone ludźmi na ulicach, więc nic innego jak tylko uciec dalej z tego przybytku ale postanowiłem zrobić to jadąc wzdłuż jeziora Jamno, gdzie spotykam pana z dużym przebiegem wiekowym, a pochodzącego z Łodzi, również udającego się w helską stronę. Porozmawialiśmy i każdy indywidualnie ruszył dalej. Mijam Mielno i Unieście, by w końcu dojechać do Łaz i wypytać miejscowych o trasę na Dąbkowice. Cudem zdążyłem ukryć się pod parasolem, kiedy to po raz kolejny złapała mnie ulewa, ale to taka porządna, zabierająca kolejne cenne minuty, spędzone na postoju. W międzyczasie w pelerynie jedzie sobie ów Łodzianin - niezły asior, pomyślałem. W końcu gdy przestało padać na koniec Łaz wjeżdżam w las, a tam wspomniany Łodzianin wraz z innymi przypadkowo poznanymi sakwiarzami. Od razu dostałem niusa, ze nie ma po co pchać na szagę przez lasy na Dąbkowice i jedyną rozsądną drogą jest objazd jeziora Bukowo. Jedziemy grupą, potem na krótkim postoju grupa się rozbija i jedziemy mniej więcej indywidualnie, jedynie ja miałem pana na holendrze, który bez map postanowił objechać okolicę, zostawiając rodzinkę w Dąbkach. Dojazd do Dąbek był koszmarny, nie dość ze fatalna droga to jeszcze ruch wahadłowy. Z koszmarną drogą, to niestety miałem do czynienia aż do Darłówka, gdzie jeszcze wiał mocny północny wiatr. A w nagrodę podstawiłem sobie domowy, pyszny obiad i to za niewielkie pieniądze.

Na pograniczu Darłówka i Cisowa troszku pogubiłem się, ponieważ powinien biec tam nadmorski szlak rowerowopieszy, ale niestety był całkowicie zamknięty. To z powodu budowy portu, a to remont na całej długości. Rzeczywiście, pchając rower przez las nie sposób nie zauważyć hałasu maszyn i ludzi, pracujących na tym wale. No to spoglądam do Garmina i chyba będę musiał atakować jezioro Kopań od strony południowej, zatem kierunek Kopań i Palczewice. W Palczewicach widzę szlaki rowerowe i bardzo ucieszyłem się ze biegnie do miejscowosci Wicie ale nie mogłem odnaleźć właściwej trasy, bo kurde jechać przez zarośniętą łąkę i to w dodatku naruszając prywatność właściciela, to jest ciut przesada. Pierdolę, jadę dalej szosą i tutaj zaczęły się podjazdy i to takie konkretne - z 7m do ok 50m npm. Nie było to takie uciążliwe, jakby mogło wydawać się, bo pomimo ciężaru i zmęczenia dałem radę, nogi dały radę. I postanowiłem zrobić postój w Jarosławcu, w obozowisku Arkadia, który bardzo polecam. Raz ze właściciel nie trzyma się sztywno ceny, a dwa że w końcu miałem do dyspozycji kuchnię polową z pełnym wyposażeniem. Sąsiedzi okazali się ludzmi dobrego serca, bo od razu zaoferowali się ciepłą smaczną herbatą i grillem. Całkiem miła niespodzianka na koniec dnia.

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Ustronie Morskie - Jarosławiec

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

Komentarze (7)

Sebekfireman tak sie jakoś dziwnie złożyło, ze średnio 100km na dzień robiłem. I nie, nie miałem wymierzonych, w stylu od punktu a do punktu b. Jedynie na garminie miałem trasy max 250 punktów ale ich się nie trzymałem z uwagi na opóźnienie drugiego dnia.

Co do falochronu, z tego co zdążyłem zajarzyć, to najpierw jakiś port budują a potem po falochronie chcą sciezkę rowerową poprowadzić. nie wiem czy to jakiś asfalt czy też kostka. Natomiast morze coraz więcej plaży pochłania, o czym przekonałem się na plaży w Pobierowie... praktycznie ich nie ma..

bobiko 12:35 sobota, 10 sierpnia 2013

Jakiś potop się szykuje, że pod wiatrakami takie falochrony stawiają? :P Jakoś wymierzone to miałeś że dzisiaj i wczoraj po 101 km zrobiłeś?

sebekfireman 08:57 sobota, 10 sierpnia 2013

Dzień 5: Łeba - Władysławowo właśnie zostało opublikowane ;-)

bobiko 09:26 piątek, 9 sierpnia 2013

ps: Nie umiałbym tak siedzieć bezczynnie nad morzem, nawet przez pół dnia, no chyba ze po jakiś baletach ;-)

bobiko 10:24 czwartek, 8 sierpnia 2013

eKarol miałem wątpliwości czy jechać czy nie jechać ale od razu sprostowanie bo jako tako ekipy nie miałem a osobom, którym proponowałem, nie pasował termin. No cóż, ja urlop taki mam raz w roku, więc tym bardziej chciałem zaszaleć i poszedłem na całość.

Telefon, zalezy który, bo miałęm uwalonego sgs3 (nie ładował, od czasu do czasu służył jako mapnik) ale miałem zastępczą nokię z symbianem na pokładzie. Ładowałem praktycznie codziennie, korzystajac z uprzejmości sąsiadów. A nawigacja Garmin to tak naprawde paluszki, więc zbytnio nie musiałem przejmować się z ładowaniem, bo w każdej chwili miałęm zapasowe akumulatory oraz zwykłe alkaliczne baterie, więc tutaj ogromna wygoda. Ogólnie planuje zbiorcze podsumowanie u siebie na blog.bobiko.pl ;)

A jazda samemu może i jest trudna ale potrzebna, bo wiele się nauczysz. :)

bobiko 10:23 czwartek, 8 sierpnia 2013

Nie ma co, super wyprawa. Chciałbym spędzić kiedyś tak tydzień urlopu, albo 10 dni ale koniecznie z 2-3 dniami bez jazdy. Tylko chyba raczej sam bym się nie odważył. Szkoda że Twoja ekipa zawiodła ale tym bardziej gratulacje za podjęcie wyzwania, szkoda by było tak fajnie zaplanowanego urlopu! Napisz jeszcze tylko jak radziłeś sobie z ładowaniem telefonu, nawigacji... ?

ekarol 10:12 czwartek, 8 sierpnia 2013

Kolejny dzień (4.) Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

bobiko 10:01 czwartek, 8 sierpnia 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iazaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]