Wczesna pobudka była okazją do wcześniejszego wyjścia z domu i pojezdzić przed pracą. Warunki były świetne pomimo niższej temperatury.
Wybrałem sobie ładny skrót do pracy na około i nie żałuję, bo jechało się wybornie! :) I potrzebowałem mocnej dawki endorfin, która została dodatkowo wzmocniona rytmami D&B (pozdro Grigor! ;-). Po pracy prosto do domu. Do synka:)
Jestem zaskoczony statystyką, bo trochę wolnych dni od roweru miałem, pogoda nie dopisywała. Wprawdzie zabrakło niewiele do 1000km ale nie narzekajmy. Sporo dzieje sie w życiu prywatnym i jak tylko moge znaleźć czas wolny na rower to ... cyk! :)
Popadało solidnie to i ślimaki wyszły na drogi i ścieżki rowerowe. Niektóre z nich pozowaly się niczym modelki w reklamach odzieży sportowej. Swoją drogą, nigdy nie jadłem ślimaków i nie zamierzam tego czynić. Nigdy w życiu:P
Rano jakieś sprawy do załatwienia w urzędach, po pracy pokręcic po okolicy. Miałem takiego kurde lenia, że myślałem o szybkim powrocie do domu i drzemce. Na szczęście przemogłem się (bo w najblilższym czasie nie bedzie za dużo roweru) i sobie odwiedziłem dawno nie objeżdżane zakątki. No na przykład stawy w okolicach Kaliny czy na Debówcu
Dziś 2 ważne wydarzenia: Dzień Matki i Wybory do Europarlamentu i dlatego postanowiłem się wybrać rowerem w moje rodzinne strony. A na uszach dalej lecą podcasty stricte techniczne i luźne, co przeklada na dobry humor. POłączenie kolarstwa z endorfinami daje dobre rezultaty ;-)
Mama była zaskoczona moją obecnością od rana. Mała kawka i pojechałem dalej. Do urny.
i powrót do mieszkania, troszkę na około. Udało mi się poprawić wyniki na kilku segmentach. Czasem warto jest pomęczyć się z wiatrem, by odpowiednio rozgrzany pojechać po lepsze wyniki.
Nie, dziś Spotify nie słuchałem - wybrałem podcasty i trzeba było nadrobić. Oj, sporo zaległości. A pogoda ... no jak widać na zdjęciu, ponuro i zimno.
Od rana sprężałem aby wyrobić się z kilkoma rzeczami na raz ale na szczęście do pracy zdążyłem. Było sporo kombinowania z racji rozkopanego Gniezna ale ... rower to wdzięczne technologiczne rozwiązanie dzięki któremu mogłem ominać korki ;-).
Po popołudniu troszkę pogoda sięspierdoliła. Wiatr tak jakby silniejszy sie zrobił i musiałem nieźle z nim powalczyć. jakieś 40-50km na połnocy odnotowano trąbę powietrzną.
Dziwny dzień, czułem nogi po wczorajszym kręceniu i troszkę lenia złapałem. ba, nawet nie odpaliłem sobie spotifaja. Po pracy podjechałem na pocztę i spotkałem się z moją rodzinką. Asia z Mikusiem byli na spacerze, więc ... potowarzyszyłem im w drodze powrtonej do samego końca.
Tradycyjnie pytanie, co sie stało ze słońcem? NO tak, zapowiadali burze i deszcze więc tak od rana jest nastrojowo - idealnie na poczatek tygodnia pracy. Dobrze, ze jeżdżę rowerem ;-)
W ciagu dnia ładnie popadało i pogrzmiało w okolicy. Przez chwilę zwątpilem czy mi sie uda wyjechać z pracy - przestało dosłownie na kilka minut przed końcem pracy. Zrobiło się parno ale większość dróg wyschla. Zajecchałem na Kujawki a tam wojska amerykańskie sobie urządziły powietrzne treningi. Nie brakowało kałuż na drogach.
Miałem wątpliwości czy dziś jechać rowerem czy może wziąc auto? A to wszystko ze wzgledu na zapowiadane burze, które miały nadejść wczesnym popołudniem. Ale co tam pojechałem.
Pusto na drodze. i jechało sie rewelacyjnie.
W koncu ciepło zaskoczyło i można było jechać na krótko - prawie, bo rano jeszcze chłodem zalatywało. Dojechałem dobrym tempem na cmentarz. Po dłuższej chwili zrobiło sie ciemno., gdzieś mruczała burza. To znak ze trzeba sie "ewakuować" z nadwarciańskiego rewiru.
Tempo miałem bardzo dobre ale musiałem zatrzymać się na małą czarną.
a Przy okazji popatrzyłem na radar:
FIU FIU. Na szczęście jestem poza możliwymi opadami deszczu ale co nie zmienia faktu, ze trzeba utrzymać tempo.
Po prawej stronie widzimy front burzowy w okolicach Środy Wlkp i Śremu. A im bliżej domu tym się bardziej przejaśnia.
Zrobiła się mała garówa. Kolejny udany kolarsko dzień.
W trasie posłuchałem sobie płytoteki Dżemu a tytuł przewodni to właśnie "W drodze do nieba".
Ostatni utwór, jaki napisał Paweł Berger a nakierował na niego mój brat. Piękny tekst.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger