Tegoroczny urlop spędziłem nie na rowerze, jak w ubiegłym roku, a z A. i z rowerami na dachu ;-). Podobnie jak miesiąc temu, trafilismy do Dzwirzyna, ktore sobie upodobalismy. NIe wyobrazalem sobie wakacji bez rowerow i cale szczescie, ze moja dziewczyna także.
Tradycyjnie pojechaliśmy do Ustronia Morskiego przez Kołobrzeg w godzinach późno-popołudniowych, by wrócić w ciemnościach w nocy. Pochwale tamtejszą infrastrukturę rowerową, która może jest pełna pieszych i innych stworów, to jednak pod osłoną nocy jest całkiem bezpieczna i niezależna od ruchu samochodowego. Aczkolwiek wyjazd z Kołobrzegou pozostaje wiele do życzenia.
Z A. w nocy spaliśmy pod gołym niebem i o dziwo komary przestały gryźć ale nad ranem słoneczko od razu zaczęlo blazować po oczach. Godzina 9 a już było poand 23*C! szykuje się cieżki powrót ;)
A żeby niie powtarzać trasy, postanowiłem powrót zmodyfikować. Więc wystartowałem z 3ma przez Święte by przez Kujawki i Kędzierzyn dojechać do Niechanowa, gdzie przywitała mnie wąskotorowa kolej, zmierzająca w stronę Powidza.
A dalej już standardową trasą dojechać do Wrześni przez Grzybowo. W Mierzewie był malutki postój na pepsi z lodówki.
Po pracy przy remonce domu i po odpoczynku / drzemce ruszyłem w stronę 3ma. Ruch Września - Witkowo spory, choć zastanawiająca jest ilość wracając z Powidza / Skoja.
Od poniedziałku leczyłem Altacetem prawą stopę ale z godziny na godzinę było coraz lepiej. Postanowilem dać wolne od roweru, za to mam niezły zapierdziel w domu z powodu remontów. damnit. I wieczorem wyskoczyłem do Gniezna
Poranek nie należał do przyjemnych, ponieważ odczuwałem nocne skurcze łydek ale pospać to pospaliśmy. Jak się okazało, Centrum Singltreku to całkiem spokojne i rodzinne miejsce, gdzie rzeczywiście można odpocząć nad jeziorem.I kolejne wyzwanie przed nami: Rundka po Singltreku ;)
Wiele pozytywnych opinii słyszałem o singletracku pod Smrkem jak również o Izerach, położonych na granicy polsko-czeskiej. Tak się złożyło, że kilku zaprzyjaźnionych i zapalonych górali z Wielkopolski zaplanowało dwudniowy wypad, właśnie tam. Nie mogłem odmówić bycia po raz kolejny na górskich szlakach.
Pierwszy dzień to było zwiedzanie Izerów i Karkonoszy, gdzie zaliczyliśmy kilka tysięczników :)
Na ten dzień zapowiedzieli załamanie pogody, której bardzo obawiałem się. Gdy wracałem do domu wieczorem, zastanawialem sie czy jechać w stronę Nekli czy może DK15 - bo tak bedzie najprościej. Wyjeżdzajac z Gniezna widziałem czarne chmury jako preludium tego, co będzie działo wkrótce. I tak cały czas napieprzałem tyle, ile sił w nogach by w połowie drogi przystanąc z powodu początkowej fazy deszczowej i schować wszystkie ważne szpeje elektroniczne wraz z aparatami słuchowymi do plecaka, po czym smignałem dalej w stronę Wrześni. Zaczęła walka z bocznym wiatrem i piorunami nad głową. Przemoklem do suchej nitki ale gdy dojechałem do Wrześni, opady ustąpiły...ale im bliżej domu, tym kolejna burza dała o sobie znać i to nie byle jaka. co chwilę widzialem korzenie burzy ...
Po długiej nocy i odpoczynku, przeglądzie łańcucha wyruszyłem w stronę Trzemeszna, gdzie wyjechala po mnie A. i resztę dnia spędziłem w jej Towarzystwie :)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger