64/2013 | Standardzik
Warunki z rana były podobne do wczorajszych ale chyba ciut mocniejsym wmordewindem. Wyjechałem ciut późno z domu i twierdziłem, ze jak się spóźnie to trudno się mówi. Z każdym kilometrem było coraz lepiej i szybciej, tylko niestety 6.koronka kasetki daje oznaki zużycia (WTF!) i bardzo mi jej brakuje :/
Do pracy dojeżdżam niemalże na czas, zaliczając po drodze zakupy w Dino na Czymsa. Jestem pod wrażeniem a zarazem zadowolony, bo prawe kolano poddane takim obciążeniom dało radę.
Po pracy dostaję info, ze mam do odebrania paczkę z poczty (pewnie klocki hamulcowe Baradine przyszły) więc zmieniam plany i przez Niechanowo i Grzybowo wracam do Wrześni, wprost na ul. W-wską.
Kuśwa, dziury między Mierzewem a Wódkami to jakaś kpina, serio :/
I zastanawiałem się, czy ... zosawić rower na zew czy zabrać go ze sobą... hmm... wybrałem to drugie, a co!
A potem zasłużone piwko i chillout przy czyszczeniu roweru / wymianie wspomnianych klocków. Zauważyłem problemy z tylnym kołem, więc... wizyta z kołem na warsztacie obowiązkowa.