97/2013 | Na koniec lata: Poznań, Dziewicza Góra i Bednary AgroShow 2013
22 września to ostatni dzień kalendarzowego lata i należało to w rowerowy sposób uczcić. Uziel w tygodniu podeslal skan artykulu z GW, w ktorym byla mowa o rajdzie po Poznaniu w ramach finalu Tygodnia bez Samochodu - oczywiście nie moglem odmowic, bylo mi to na ręke, ponieważ miałem w planie Dziewiczą Górę oraz Bednary. A pogoda? Nie byla taka zla, choc kolorowo tez.
Niedziela zaczela sie dość wczesnie, ponieważ musiałem doprowadzić rower do używalności po poprzedniej wycieczce i pomoc mamie z jedna sprawa. Wstępnie z Uzielem umówiliśmy się na godzina 8, tradycyjnie wyjechaliśmy z opóźnieniem ale nie ma zlego, co by na dobre nie wyszlo. Do Poznania zamierzaliśmy dostać się standardowa trasa, alternatywna do DK92 a więc przez Giecz, Gultowy, Czerlejno, Gowarzewo, Zalasewo i Kobylepole. Tempo raczej na przyzwoitym poziomie, żeby nie szarpać zbytnio z wiatrem (3m/s) a jednocześnie sily starczylo na caly dzien. Szkoda ze jablek na drzewach i pod nimi nie bylo :/ Tak czy siak pierwszy szybki postój zaliczyliśmy na parkingu leśnym przy Browarnej, po czym szybkim tempem pokonaliśmy część maltańskiego lasu. Malta jak zwykle przywitala nas sporym gromadzeniem biegaczy, bioracych udzial w porannych rozgrzewkach, nie brakowalo tez spacerowiczow, ktorzy nie zdecydowali sie na ścieżkę przeznaczona dla nich. Czasu coraz mniej, a tu światla, przejscia dla pieszych no i auta, juz nie wspominajac o remontach w mieście.
Ale jakos udalo dojechać do slynnego Marycha na Pówiejskiej, gdzie byla zbiórka wspomnianego rajdu, organizowanego przez Sekcję Miejska Rowerzystów w ramach Europejskiego Dnia bez Samochodu. W zasadzie to byl przejazd przez centrum Poznania glownymi ulicami i mimo, ze spodziewalem sie nieco większej liczby rowerzystow, to bylo dosc przyjaznie. Mozna bylo spotkac rodziny z dziecmi, pary, pojedyncze osoby, ostrokolowcow a takze góralów. Nad bezpieczenstwem dbala policja, rzeczywiscie niektorzy kierowcy musieli miec kurwiki w oczach. A więc: Stary Rynek -> Chwaliszewo -> Rondo Środka -> Rondo Rataje -> Most Królowej Jadwigi -> Al.Niepodlegości -> Święty Marcin -> Plac Wolności i final byl pod Okraglakiem, gdzie rozwiazano zgromadzenie i wiekszosc udala sie w stronę rogu Gwarna / Święty Marcin.
Tam znajdował Centrum Kultury Zamek, gdzie m.in. dowiedzieliśmy sie o idei imprezy oraz mogliśmy uslyszec przemówienie pana walczacego o czystość jezior, choćby w Strzeszynku. Nóż w kieszeni otwiera się, jak dowiaduje jakie decyzje podejmuja tzw. specjaliści z urzędów. Niestety, póki co jest to syzyfowa praca ale zainteresowanych zapraszam na stronę Ratujmy Strzeszynek. Po chwili decydujemy na dalsza wycieczkę i tym samy wracamy na Maltę i przez Śródkę udać się na Zawady a dalej w stronę Kozieglów i Kicina - fajny odcinek od Śródki do Baltyckiej/Lechickiej. Na granicy Poznania, na uboczu ulicy Gdynskiej zrobilismy sobie przerwe na sjestę, bylo widać komin EC-II Karolin. Zorientowalismy sie, ze droga nam sie skonczyla i trzeba będzie przeprowadzic rower przez tory (domyslam sie ze chodzi o polaczenie Czerwonak - Poznan Wschod) a nastepnie czekanie i czekanie az pojawi mozliwosc wlaczenia sie w ruch w strone Kozieglów. Zaczęly się pierwsze, odczuwalne podjazdy a potem zjazdy do samego Kicina, gdzie zamienialismy dywanik asfaltowy na polny. Nie bylem pewny, czy droga na Dziewicza Góre bedzie rownie efektowna, co w zeszlym roku ale moje przeczucie się sprawdzilo - dobre 50 metrów wspinania pod górę po bialych kamyskach. Nie bylo lekko, nie spodziewalem sie takiego wysilku ale cel nr 2 zostal zdobyty.
Na Dziewiczej Górze bylem wielokrotnie, to też za dlugo nie bylismy, Uziel pytal się, czy dalsza trasa jest taka sama trasa co w zeszlym roku - nie bylem tego pewien, albowiem nie pamietalem dwóch szczególow, dosc charakterystycznych. Zjazd byl spoko, na krosnajerze moglem poszaleć ale niemalze pionowego podjazdu zdobyc już nie moglem... :D masakra, zapomnialem o nim! Dalsza trasa to typowo leśne dukty, raz mokre i blotniste a raz suche i utwardzone, przynajmniej byliśmy oslonieci przed wiatrem, który wyraźnie przybral na sile - dobra wiadomosc, ze powrot mamy z wiatrem ;-).
W Zielonce odbiliśmy w stronę Bednar, tzw. traktem pobiedziskim ale przyznaję ze to byl blad. Nie ze wzgledu na blotnista drogę (Uziel zapewne mnie przeklinal) a raczej ze wzgledu na autostradę i sznurek aut, jadacyc w stronę Murowanej Gosliny. Jakoś dotarliśmy do granic Puszczy Zielonki i podazaliśmy w stronę lotniska w Bednarach, ktore raz w roku zamieniaja sie w jedne z największych w Europie kompleksowych wystaw rolniczych i jednym z blisko 800 wystawców byla firma, w której pracuje tato. To byl wlasnie cel nr 3 dzisiejszej wycieczki. Zostalismy poczęstowani goraca herbata, slodkimi, rozmowami no i widokiem pieknych dziewczyn i maszyn.
Wyjezdzajac z lotniska spodziewalem sie znacznego ruchu, bowiem zbliżala sie godzina 17 ale to co widzialem we Wroczynie, to ludzkie pojęcie przechodzilo. Ruch na drodze zostal calkowicie zablokowany przez wracajacych z wystawy gosci. I tak mówie do Uziela, ze wszyscy zwariowali i na pewno nie bede stal z nimi w tym korku. Do Pobiedzisk bylo raptem 6km, statystycznie dlugość auta to tak 3.5m a więc bylo lekko ponad 1200 aut do wyprzedzania. Niektórzy byli uprzejmi, nie robili problemów, ze zajeżdżamy im drogę bo z naprzeciwka ktoś jechal. To bylo coś, widzieć zazdrość, zdziwienie a czasem śmiech - prawdziwa esencja dzisiejszego Dnia bez Samochodu.
W Pobiedziskach stanelismy pod sklepem i tradycyjnie doladowalismy sie energy drinkiem, ustalajac dalsza drogę do Wrześni z koniecznym postojem na czerownym, slynnym dywaniku, gdzie odbyla sie sesja fotograficzna. Niestety, dlugo nie posiedzielismy, bo dość wyraźnie czuliśmy zmęczenie materialu a do tego napierajacy wiatr w plecy - musialem skorzystac z przeciwdeszczowej kurtki bo naprawde bylo dosc nieprzyjemnie.
W ten sposób uczciliśmy ostatni dzień lata a zarazem europejski dzień bez samochodu.