74/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Władysławowo - Hel - Gdańsk
Obudziłem się bardzo wcześnie, bo po 4tej, wziąłem coś do picia i poszedłem bliżej brzegu, żeby obejrzeć wschód słońca. Był to fenomenalny widok, bo obserwujesz jak z każdą minutą na horyzoncie obraz staje się coraz jaśniejszy, wręcz krwisty by po 5 kuliste słońce zameldowało swoją obecność.
ślady mlodego liska
Po wschodzie słońca nastąpiło pakowanie namiotu, śpiworu, śniadanko i pożegnanie z ochroniarzami - jednemu zwróciłem uwagę na młodego lisa, którzy zapewne szukał pożywienia. Obrałem jedyny dziś cel czyli Hel. Pożegnałem Władysławowo i wkroczyłem na znaną mi od zeszłego roku drogę rowerową (w zasadzie pieszo-rowerowy) prowadzącą aż na sam Hel.
Fajna ta platforma / barak, no nie?
Ale dojeżdżając do Jastarni wkurzyłem się i zacząłem jechać drogą, bowiem droga rowerowa w tej miejscowości i dalej, w Juracie, to przykład, jak nie powinno się robić ścieżek. Nie mogę zrozumieć, dlaczego włodarze tych popularnych miejscowości nie zdecydowali się dotąd na zmianę nawierzchni (żeby nie powiedzieć, że na zbudowanie tych dróg od zera), skoro przychody w okresie letnim są zapewne bardzo wysokie.
Z racji wczesnej pory ruch uliczny był niemalże zerowy także za Juratą, zamiast pchać się szlakiem leśnym, skorzystałem z krętych dróg asfaltowych aż po sam Hel. Hel zapamiętałem jako rozkopane miasto w środku sezonu wakacyjnego zaś w tym roku panował porządek.
Odpoczynek na plaży, kontakt z rodziną potwierdzając przybycie do domu w dzisiejszym dniu i w końcu odszukanie kasy celem zakupu biletu na prom Hel - Gdańsk. Cena 30zł + 5zł/rower odstrasza, z drugiej strony raz można skorzystać i popłynąć przez Zalew Pucki by obejrzeć całe trójmiasto właśnie od strony morza. Miałem też okazję poznać Gdańsk od strony portów, widzieć, jak naprawiają statki, i te małe i te duże. Na samym Śródmieściu odbywał się targ z okazji Jarmarku Dominikańskiego, stąd było dużo ludzi i ciężko przeprowadzić rower przez samo centrum. Jak już kupiłem bilet powrotny, to można było pojezdzić to i owo, odwiedzić m.in: Mon :)
Gdy zbliżała się godzina przyjazdu TLK “Bałtyk”, musiałem przeprowadzić nie kładką (bo SM z policją wypisywały mandaty!), a przejściem podziemnym tak dla zabicia czasu....
Tuż po 22. pociąg przybył do Gniezna i tak o to kończy się moja przygoda.
Nie obylo sie bez problemow, zwlaszcza na poczatku gdy mialem potop w namiocie, w wyniku ktorego musialem zapomniec o smartfonie i ograniczyc sie do wysluzonej nokii. Ale dzieki licznym smsom i rozmowom, postanowilem dalej jechać, przelamac karmę, by w końcu po 6 dniach jazdy zawitac na Hel. Zdaję sobie sprawę, że koniec polskiego Wybrzeża jest gdzieś indziej, bo wlasciwie w Piaskach k. Krynicy Morskiej, pod rosyjska granica ale nic nie stoi na przeszkodzie zeby to zaliczyc jeszcze w tym roku albo podczas ktoregos dlugiego weekendu w większym gronie osob. Dziękuje :)
Podziękowania również należa się także Trail.pl za wypożyczenie Garmina, bez którego nie wyobrazilbym sobie tej wyprawy, zwlaszcza po poniedzialkowo-wtorkowym Armagedonie w Miedzywodziu.
Zobacz cały szlak #BobikoR10: Władysławo - Hel - Gdańsk (prom)
Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):