75/2013 | Wielkopolska rzeczywistość
Po powrocie z morza postanowiłem zrobić sobie dłuższy odpoczynek, obrobić i opisać cały poprzedni tydzień. Trochę czasu zeszło mi i kurcze zatęskniłem za moim rowerem. Pierwotnie miałem jechać od samego rana, tak koło 4 ale padało i grzmiało (a może to wiatr wiał?) i ostatecznie kolo poludnia ruszyłem - niebo było przychmurzone.
Pierwszy przystanek zaliczyłem w Gnieznie, wjezdzając na 2h do pracy a potem gdzie się da. Częściowo polnymi i wiejskimi duktami dojechałem do Trzemeszna, by odbić na Orchowo. Z daleka podziwiałem jeziora Popielewskie i Ostrowickie, by potem zacumowaćna dłużej w Skorzęcinie. Oj przyznaję, ze przez ten cały morski wypad pokochałem las i leśne dukty, choć niektóre były makabryczne piaszczyste. W drodze do Skorzęcina odezwał się Uziel z propozycją wspólnej jazdy i umówiliśmy na spotkanie między Witkowem a Skorzęcinem. On popierdalał szosówką, ja wierny trekkingowi ;-).
Oczywiście nie brakowało debili na drodze, choćby ta w Passacie:
Tak było do samej Wólki, następnie przed Stawami skręciliśmy na Gałęziewice i już było o niebo spokojniej. I tak do samej Wrześni. Wypad mi się bardzo spodobał, bo taki siłowy na konkretnym speedzie :)