73/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Łeba - Władysławowo
Dzień zaczyna się bardzo wcześnie, ponieważ mewy i rybitwy krążące nad pobliską plażą były niezwykle upierdliwe, swoimi krzykliwymi piskami przypominały mi krzyki ofiar, zażynanych na żywo przez Hannibala. Skoro wstałem wcześnie, to poszedłem popatrzeć na plażę i troszkę posiedzieć przy wschodzie słońca. Morze było takie spokojne, wiaterek delikatnie dawał znać o sobie - było tak fajnie, że nawet mewy przestały mnie wkurzać ;-).
Sąsiadka obudziła się i wybierała na zakupy, zatem też z tego pomysłu skorzystałem - przy okazji pozwiedzam Łebę od samego rana. Niestety, negatywnie mnie zaskakuje i w sumie bez żalu opuszczam to miasto.
Jedziemy na wschód i zaraz po opuszczeniu miasta miałem już dość piachu, a tamtędy R10 przebiegało! Trasa wybitna, pomieszana z gęstym piachem, błotami ( w końcu bliskość jeziora Sarbsko robi swoje) - wszystko to miało miejsce na terenie rezerwatu Mierzeja Sarbska. Nieopodal Osetnika (mylnie przyjąłem że jest to Stillo ze względu na latarnię morską) napotkałem (po raz kolejny) na parę niemiecką, z czego ona potrafiła rozmawiać po polsku; także jadą całościowo R10 i narzekała na kiepskie oznaczenia, zwłaszcza na brak tablicy informacyjnej o danej miejscowości i odległości do kolejnych strategicznych punktów.
Oni jadą dalej, a ja postanowiłem troszkę uciec w głąb terenu i pojeździć po północnych terenach należących do Kaszub. W wielu miejscach znów miałem styczność z polnymi piachami - spowalniaczami - oraz miejscową ludnością, która udzielała pomocy w pokonywaniu kolejnych kilometrów tegoż rewiru. A jakże, miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie Kaszubów, zwłaszcza w Wierzuchcinie, gdzie zatrzymałem się pod sklepem celem uzupełnienia cukru i doładowania energii.
Nie muszę powtarzać, że tereny kaszubskie (zwłaszcza kaszubskie) to tereny pagórkowate? W Wierzuchcinie dostrzegłem jezioro Żarnowieckie, którego dno znajduje się poniżej poziomu morza. Przystanąłem na brzegu rzeczki Piaśnica, która przepływa przez wspomniane jezioro i przyglądałem ludziom, którzy rozpoczynali wpływ kajakowy wzdłuż rzeki, której ujście nie jest regulowane w żaden sposób. Pomyślałem, że musi być to świetne zjawisko. Warto wspomnieć, że nad jeziorem Żarnowieckim miała miejsce budowa pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, jednakże przerwana po 1990 roku i w jej miejsce powstałą największa elektrownia wodna w pobliskim Czymanowie. I jeszcze jedna rzecz godna zwrócenia uwagi; to właśnie na rzece Piaśnica przebiegała granica II Rzeczypospolitej Polski z Niemcami w południowej części Wybrzeża.
Z racji naturalnego nieregulowanego ujścia rzeki, postanowiłem wcześniej odbić na północ, wzdłuż Piaśnicy (rez. Piaśnickie Łąki), nieopodal Dębek. Dość ciekawe zjawisko, ponieważ rzeka łączy się z morzem a w tym płytkim (i ciepłym zapewne) korycie kąpały się dzieci i dorosłe osoby.
Przede mną bardzo fajny odcinek szlaku nadmorskiego (nie wiem czy to jeszcze R10) który równolegle przebiega wzdłuż brzegu Morza Bałtyckiego, jest utwardzonym duktem leśnym, gęsto usłanym autami (niestety) stojącymi na poboczu. Nazwa geograficzna regionu, przez którą przejeżdżałem to Karwieńskie Błota czyli obszar bagienno-torfowy, należący do Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, w przeszłości częściowo osuszone przez osadników olęderskich, sprowadzonych w XVI wieku. I tak do samej Jastrzębiej Góry jadę drogą dość ruchliwą i z pozajmowanymi poboczami - to w końcu w okolicach Jastrzębiej Góry i Władysławowa można spotkać najszersze plaże Morza Bałtyckiego.
Niby Jastrzębia Góra należy administracyjnie do Władysławowa ale miejscowi traktują to jako oddzielną miejscowość. W każdym razie to tutaj spotykamy najwyższe wzniesienie w regionie (68m npm) a nazwa miejscowości wzięła się od krążących nad wzniesieniem jastrzębi. Jadąc w kierunku Władysławowa (po drodze Rozewie i Chłapowo), poruszam się po drodze zwanej Bulwarem Nadmorskim oddanej do użytku w 1931 roku - wykonana jest z kostki bazaltowej, pochodzącej z Wołynia, będąca pod ścisłą ochroną konserwatora zabytków. W Rozewiu znajdują się latarnie (czynna i zamknięta) oraz najdalej wysunięty punkt Polski na północ. Schodząc w głąb lasu, nie sposób zauważyć ponad 150 letnich buków i dębów, których obwód przekracza 4m. Moją uwagę skupił także Stefan Żeromski, któremu tak wiele pomników w tych okolicach dedykowano. Otóż Rozewie było wielokrotnie odwiedzane przez samego pisarza, podobno to tutaj powstałą powieść “Wiatr od morza”. Zaraz po opuszczeniu Rozewia zauważyłem dość charakterystyczny wąwóz zwanym Wąwozem Chłapowskim, nazywany przez miejscowych Rudnikiem. Charakterystyczny rdzawy kolor ziemii zawdzięcza wysiękom wód gruntowych o dużej zawartości związków żelaza.
W Chłapowie spotkałem się z przyjacielem, który od tygodnia przebywał na wakacjach wraz z dziewczyną. Ponad godzinna przerwa popołudniowa dała mi do zrozumienia, ze będę musiał zacumować gdzieś w pobliżu Władysławowa i Pucka. Zatem po opuszczeniu Chłapowa zabrałem się za objazd po Włądysławowie i szukaniu odpowiednich pól namiotowych. Byłem w szoku, większość wołała 30-40zł per osoba/namiot na noc. Chałupy były całkowicie zajęte przez kite/wind -surferów, a ja wróciłem z powrotem do Chłapowa by ostatecznie zacumować na polu namiotowym “Lazurowe”. Początkowo byłem troszkę zły, bo 30zł to spora cena za noc pod namiotem ale potem jak przyglądałem się wszystkiemu, to praktycznie cena była tego warta. Żaden obcy bez karty meldunkowej nie wejdzie, każdy jest zweryfikowany, wszędzie są kamery, a samo pole jest zlokalizowane na samym klifie. Zastanawiałem się, jak wygląda wschód słońca z perspektywy namiotu i bardzo zazdrościłem tym, którzy mieli namioty tuż przy brzegu ;-)
Po rozpakowaniu namiotu i wzięcu prysznica, postanowiłem objechać Władka i zrobić ostatnie zakupy nad morzem na śniadanie i coś do picia na dobranoc.
Zobacz cały szlak #BobikoR10: Łeba - Władysławowo
Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):