Przywiozłem kolejny medal z Bike Challenge na dystancie (uwaga: pełnym dystancie) 120km! Na swoim blogu subiektywnie zrelacjonowałem zarówno przebieg wyścigu (z którego jestem zadowolony) jak i samego klimatu (opóźnienia, bieda strefa Finiszera) - klik na bloga
W skrócie:
* 60km: 01:40:11
* 120km: 03:24:58
* MIejsce: 649 / 1514 (w kat wiekowej 19-34 230)
W porónwaniu do zeszłego roku byłem dużo szybszy, osiągnąłem 2 cele: dojechać do mety w jednym kawałku (ze wzgledu na pogode i liczbe kraks) i zejść poniżej 3:30 (a najlepiej poniżej zeszlorocznego czasu).
@Trollking: w sumie olanie PBC nie jest tutaj jedyną opcją, bo sam wyścig jest świetny, tylko trzeba umiejscowic się gdzieś w srodku sektora (C badz B) . Ale oorganizacja i podeście stuffu do problemów to jedna sprawa.
@Joanna: widok znanych mi twarzy, którzy ukończyli wyścig bez szwanku był bezcenny. sam widziałem jak rowery leciały w powietrzu, do tego pogoda nie ułatwiła zadania.
Marcin jechał w samym czubie wyścigu. Bufety z wodą obstawione były pachołkami i jak wjechali w strefę bufetów za Kiszkowem to te pachołki, przekleństwa, rowery i kolarze tylko latali w powietrzu. Marcinowi się udało ale mówił, że to była masakra.
Przeczytałem relację - wyścig faktycznie może spoko, ale opóźnienie + to, o czym piszesz w temacie sknerstwa po raz kolejny upewnia mnie, że olanie PBC jest najlepszym, co można zrobić w taki dzień :)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger