Skoro sobota była wolna od szosowania, to w niedziele musiałem zrobić szosową rundkę. Poniższe zdjęcie to fragment Królewskiego Lasu pomiędzy Popowem a Mielnem; boli taki widok jak cholera :/ a taki to piękny odcinek był.
Za Mielnem smignąlem DK5 do Bożancina - będzie nowy odcinek S5 w stronę Bydgoszczy - a potem już tylko na Trzemeszno idealnie pod wiatr.
Zapowiadali całkiem niezły armagedon burzowy ale miało to nastąpić dopiero wieczorem. Więc ze spokojem pojechałem w stronę Trzemeszna przez okoliczne lasy, można sobie zaobserwować budzącą sie do życia naturę.
Ale tuż za lasem nadchodzily ciemne chmury, więc włączyłem szósty bieg i ino na północ, by zdążyć przed burza. I rzeczywiśćie, niecałe 1.5h później było już niezłe jebnięcie.
Cóż burza była bardzo widowiskowa (na szcęście bez większych szkód), co uchwyciła samochodowa kamerka:
Powoli wracam do wtorkowych treningów szosowych ... Dzisiejsza trasa była podyktowana nadchodzącym frontem burzowym, które szło od południa i wyraźnie skręcała na Gniezno. OStatecznie na wysokości Wrześni wektor ruchu skierowany został na Poznan i tym samy Gniezno ponownie ominęła burza. Na szczęście bez powtórki z sierpnia 2017. Dziś wreszcie czułem nogę, co przełożyło na średnią dzisiejszego tripu. jest dobrze a bedzie jeszcze lepiej ;-)
Mając okienko czasowe wyskoczyłem na małą szosową rundkę. Byłoby idealnie, gdyby nie wmordewind, który minimalnie psuł przyjemność niedzielnego popołudnia. Dojechałem do Pobiedzisk z nadzieją na komsumcję lodów na rynku... I nic, bo lodziarnia zamknięta na 4 spusty.
W drodze powrotnej do Gniezna spotkałem parę Anię i Grigora, których pozdrowiłem w iśćie kolarskim stylu ;-) Wybaczcie ze nie zatrzymałem się ale nie miałem za dużo czasu.
W planach miałem jechać na krótko ale jeszcze za wcześnie z rana startować w takim zestawie. No właśnie, z samego rana było piękne słoneczko, temperatura ok 5*C - aczkolwiek przez chwile miałem wrażenie, że padał deszczyk.
Po pracy to była istna euforia, bo wreszcie mogłem zrzucić z siebie dodatkowe warstwy ubioru do samej bluzy z długim rękawem.
Trasa dzisiejszego tripu to typowy spontan ale w głównej mierze miała przebiegać bocznymi trasami. Wszak między 16 a 17 jest mega ruch na powiatowych drogach a nie kazdy kierowca to urodzony mistrz.
Na taki dzien od dawna czekałem, by móc po pracy poczuć wolność na szosie i być pro szosowcem w amatorskim wydaniu. Wiatr minimalny, temperatura powyżej 17*C - idealny początek kwietnia.
Tak trzeba (warto) żyć ;-)
ps. zapomniałbym dodać, że większosć dzisiejszego treningu odbyło w towarzystwie tranceowej playlisty AvB
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger