Po całodniowych opadach deszczu w minioną sobotę człowiek miał ochotę na nieco większą wyprawę. Tym razem padło na Kazimierz Biskupi, leżący koło Konina, skąd dobrze widoczny jest Titanic (tak naprawdę to jest szarym blokiem energetycznym). Wschodnia część Płaskopolski ma sporo do zaoferowania, zwłaszcza liczne jeziora, wchodzące w skład pojezierza powidzkiego i konińskiego.
Ostatnim akcentem wyprawy był przejazd nowymi drogami przez okolice Polanowa i Powidza, które zmieniły krajobraz na zawsze - lecz z drugiej strony pozwoliło to ponowne odkrywanie tejże rewiru.
Link do aktywności
-- myWindsock Report --
Weather Impact: 11%
Headwind: 84% @ 2.3-3.9m/s
Longest Headwind: 01h 27m 9s
Air Speed: 29.9km/h
Temp: 8.9-10.9°C
Precip: 0% @ 0 Inch/hr
-- END --
? 77.36 new kilometers
-- From Wandrer.earth
Poostatniej jeździenabawiłem się przeziębienia (przez własną głupotę), przez co brakowało sił / ochoty na dalsze wyprawy. trzeba było przewentylować płuca i odpocząć od pracy biurowej . Najpierw towarzyszyłem Asi i Mikusiowi (oboje na rowerach) w drodze na pobliską zjeżdżalnię, by potem uciec w stronę Lasów Królewskich z nadzieją, ze zaliczę Rezerwat Mięcierzyn. Po drodze zaliczam przewróconą hulajnogę (tak, wróciły po roku nieobecności) a za miastem podziwiam brak wyobraźni osoby, która postawiła znak informacyjny po drugiej stronie jezdni. A dalej... za Dębówcem spontanicznie zjechałem z drogi i wleciałem do lasu... w poszukiwaniu ciszy, spokoju i odpoczynku od północno-wschodniego wmordewindu. To nic, ze nie dojadę do rzerwatu Mięcierzyn, za to zwiedzałem nowe drogi Lasu Królewskiego. Szczególnie żółty szlak w okolicach Bożancina, którego koniec przypadł na krzyżówkę z serwisówką S5 (nieopodal betoniarni)
Po wczorajszej jezdzie miałem apetyt na jakąś setkę i to po moim rodzinnym fyrtlu. Zdążyłem zaplanować trasę, ale sprawy zawodowe pokrzyżowały plany i trzeba było nieco skrócić. Tak czy siak, zaliczyłem nowe kwadraty, odświeżając pamięc sprzed kilkudziesięciu lat - szczególnie, że pogoda dopisała, ku mojemu zaskoczeniu. Zaliczyłem wrzesiński Małpi Gaj, gdzie niegdyś ścigała się elita rowerowa na MTB i jak na opuszczony (w teorii) tor, to trzyma się nawet bardzo dobrze. Ostatnim akcentem na dziś to ... skądś nikąd nowy asfalcik pomiędzy Kosmowem a Gębarzewem. Wydaje mi się, ze są to resztki z budowy nowej ulicy w Czerniejewie.
Powrót do codziennej rutyny, choć niełatwy z powodu zapowiadanej pory deszczowej, przed którą uciekałem tuż po opuszczeniu granic Gniezna. Oczywiście, przygotowałem się na taką ewentualność, ale niestety musiałem zrezygnować z dalszej jazdy na południe od miasta (kostrzyńskie rewiry). Była to okazja do patrolu po okolicznych wsiach. Ostatecznie ... deszcz złapał mnei na ostatnich 2km.. ;)
Rundka po okolicznych jeziorach w ramach przedświątecznej przerwy. Trochę obawiałem się jazdy po wczorajszych żołądkowych problemach, ale dałem radę dojechać do domu i odpocząć z Młodym. (wiem wiem, zdjęcie trochę nieaktualne :D)
Link do aktywności -- myWindsock Report -- Weather Impact: 6.8% Headwind: 58% @ 1.5-6.3m/s Longest Headwind: 01h 12m 23s Air Speed: 27.4km/h Temp: 10.6-12.7°C Precip: 0% @ 0 Inch/hr -- END -- 0.33 new kilometers -- From Wandrer.earth
Ostatnim razem nie udało się, to tym razem nie mogło być inaczej. Udało się i to kurde jak. Nie dość, ze pogoda była świetna (był lekki termiczny dyskomfort), to jeszcze była piękna trasa i wspaniałe światło w lesie. Mam szczęscie, ze mieszkam w takich pięknych okolicach, na pograniczu Wielkopolski i Pałuk (Kujawsko-pomorskie). DO tego jeszcze niezły progres treningowy zaliczyłem. Warto nadmienić, ze rozwinęli nowy dywanik asfaltowy w okolicach Marcinkowa Górnego, tym samym omijamy przejazd przez Gąsawę.
Miałem w planach wycieczkę do Doliny Gąsawki, gdzie ostatni raz byłem jakośw 2015 roku. pogoda zrobiła swoje, połaćzenie dosyć rześkich temperatur z nawalnymi miejscami opadami deszczu to nie jest coś, co miśki lubią. Chwile odczekałem na przystanku i zaryzykowałem jazdą zmienioną trasą. Dojechałem do leśnej Ameryki (tutaj swoją drogąprzypomniała mi sięjedna z pierwszych długi wypraw z Uzielem, w trakcie której śmialismy się, ze dojechaliśmy do Wielkiej Ameryki). Po krótkiej analizie uznałem, ze jedziemy dale... ale im głębiej w las, tym większe błotko, czego nie chcałem dla nowych kółek. trudno umyje się :D Dalej trafiłem na zapomnianą Leśnostradę, która ciągnie niemal przez cały Las Królewski. W sumie to taki raj dla Allroad / graveli. Miejscami było łyso (z powodu pamiętnego Armagedonnu z 2017 roku) ale widać, ze praca nad nasadzeniem nowych drzew trwają w najlepsze. Na wysokości Bożancina odkryłem, ze jednej drogi jeszcze nie znam i warto by się nią przejechać.. I było warto, bo nie dość, ze do samej serwisówki była fajna asfaltowa droga, to jeszcze miałem wspaniały widok na naturalny charakter rezerwatu Mecięrzyn; mam na myśli naturalne cmentarzystko powalonych drzew, przebiegające stada saren i ... brak cywilizacji. Co ciekawe, ten rezerwat jest widoczny zarówno od strony serwisówki S5 oraz od strony jeziora Lubickiego Ostatni akcent na dziś, to przejazd przez środek kolejnej części Lasu Królewskego za Mielnem.
W planach wizyta u Znajomego, od którego pożyczam sprzęt do testów. Przy okazji pogoda sie popsuła i było niemal pewne, ze zaliczę jazdę w deszczu. Dlatego tego wziąłem ze sobą deszczówkę, którą niemal od razu założyłem - dziwnym trafem w tym miejscu Garmin załapał sygnał i zaczął rejestrację trasy. Przez chwile miałem wahania, czy ryzykować jazdę w deszczu czy lepiej zawrócić do bazy (grypa mocno dała w kość) ale wybrałem pierwszą opcję. Raz było dosyć ... sucho a raz bardzooo rzęsiście. Ale przynajmniej miesiąc rowerowo zamkniety.
Ambitny plan na środek tygodnia - zaliczyć 100km ;) a przede wszystkim wykorzystać słoneczną aurę, której ostatnio brakuje. Znów przyszło zmierzyć mi się z wiatrem, tym razem z południa, więc ... postanowiłem objechać okolice Pobiedzisk i Kostrzyna a wrócić na dokrętkę przez Łubowo i Oborę.
Załączyłem sobie sety z Paulem Kalkrennerem i leciałem "czyścić asfalty".
Link do aktywności
-- myWindsock Report --
Weather Impact: 6.5%
Headwind: 55% @ 3.2-8.2m/s
Longest Headwind: 01h 32m 58s
Air Speed: 28.7km/h
Temp: 6.4-9.6°C
Precip: 0% @ 0 Inch/hr
-- END --
0.19 new kilometers
-- From Wandrer.earth
Korzystając ze zmiany godzin, poszedłem na rower ciut później, niż planowałem. Podobnie jak w poprzednimi wypadami, nie miałem planu na dzisiejszą objazdówkę. Zajrzałem do Windy i zauważyłem, ze wieje z północy.. i że szykuje sie kolejna jazda z serii #wmordeind. Rzeczywiście, za ciepło to nie było, wręcz nieprzyjemny wiatr.. No to poleciałem objechać Zakrzewskie i Kłeckowskie rewiry. Ze smutkiem zauważyłem kolejną postępującą wycinkę lasu w okolicy Kamionka - nie jestem pewny, czy to dzieje się w ramach zrównoważonej gospodarki leśnej czy pod budowe kolejnych osiedli jednorodzinnych? Bo tych ostatnio przybywa i to w mniej cywilizacyjnych rejonach. np. nad jeziorem Gorzuchowskim zaczyna robić się tłoczno. ¯_(ツ)_/¯ tak czy siak przyjemny poniedziałek :) i czuć, ze jest dłuższy dzionek :)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger