84/2013 | Kruszwica i zwiedzanie mostów kolejowych z ekipą BS
Sobota, 24 sierpnia 2013
· Komentarze(3)
Kategoria > 100
Dzisiejsza wycieczka zapowiadała się dość świetnie, bo raz ze w doborowym towarzystwie a dwa całkiem pokaźny kawał terenu do poznania. Pomysłodawcą był Uziel ale realizacją zajął się Sebek, któremu serdecznie dzięki. A teraz do rzeczy ;-)
Pobudka nastąpiła w okolicach 5.40 a następnie pakowanie jedzenia do plecaczka rowerowego i wszamanie śniadania, który wcześnie zdążyłem przygotować. Z niewielkim spóźnieniem (po 7.15) pojawiłem się u Uziela i wspólnie udajemy się na miejsce spotkania ekipy czyli Piaski - Krzyżówka. Poranek nie należał do ciepłych, termometr wskazywał temperaturę 11.5° i była gęsta mgła, dawno niewidzianej przeze mnie - okulary stały się zbyteczne. Tempo po opuszczeniu Wrześni było dość ospałe, czuć było, ze męśnie dalej śpią (skądś to znamy, prawda Uziel?) Monotonna jazda do Witkowa, od czasu do czasu ciszę przerywają auta no i zrywy opon naszych rowerów. Widok policjantów stojących na wlocie do Witkowa szczerze mnie rozbroił, gdyż namierzyli mój rower (głośno spytałem się, czy nie za szybko jadę :D) a potem Uziela. Za Witkowem odnotowujemy ciekawe zjawisko "opadania" mgły i prześwit słońca.
Na krzyżówce za Piaskami czekał już Sebek z 2 dotąd nieznanymi mi osobami; jak się potem okazało, to był Błażej (Jubilat2) i Dominik, który dalej nie ma konta na BS ;-) Chwilę później na spidzie dociera ekipa z Gniezna, która zgubiła pana Jurka. Chwila rozmowy i wspólne pamiątkowe zdjęcie 10 osobowej ekipy. Dale to była już jazda po terenie, którego jeszcze nie znałem - oczywiście odcinek Krzyżówka - Gaj - Lasy Skorzęcińskie było znane mi wczesnie. Tempo dość konkretne ale wszyscy nadążali i było dość śmiesznie ;-) Kilka postojów i naście km dalej zaliczamy pierwszy konkretny cel dzisiejszej wycieczki. Most w Marcinkowie
Ale zanim tam dojechalśmy trzeba było pokonać dość nietypowy i raczej zapomniany odcinek kolejowych torów relacji (o ile się nie mylę, to chodzi o linię Mogilno - Orchowo (239), nieczynną od 1994 roku (więcej info tutaj). Na szczęscie roślinki te to przeważnie jednoroczne i bez zadnych kolczatkowych niespodzianek. Dojeżdżając na miejsce, pierwsze myśli: "No chyba se jaja robicie, nie przejadę tędy". Zdjęcia nie oddają tego, co bylo w rzeczywistości, wprawdie nie było wysoko a rzeczka dość płytka, to jednak przeprawa przez dziurawy most dała lekko popalić adrenalinie ;-) Ten most z Orzechowa to taki aniołek przy tym ale wszyscy przeszliśmy bez żadnch najmniejszych problemów prowadząc rower. Jeszcze wcześniej Kubolski przypomniał o znajdującej się tam skrzyneczce OP5141.
Po drugiej stronie trzeba było się napoić i przygotować do ataków na kolejne dzisiejsze cele. Kawałek torami a potem polem wyjechaliśmy na szosę w Gębicach. Kolejny mini przystanek zrobiliśmy w Strzelnie a stamtąd "rzut beretem" do celu naszej wyprawy czyli Kruszwicy. Legendy o Mysiej Wieży i Popielu, władcy Polski nie trzeba Nam przedstawiać ale podlinkuję dla potomnych Uziel z p.Jurkiem zostali na dole, zaś reszta po opłaceniu manta (5zł ulgowe ;P) udała się na sam szczyt legendarnej wieży. Z racji świetnej pogody, można było dostrzeć Inowrocław od strony północnej oraz dym z elektrowni k. Konina (taki malutki punkcik), na co zwrócił uwagę Sebek. Po zejściu na dół pojawili się zacni panowie z grupy rowerowej CIKLO Konin (praw. to sekcja turystyczna PTTK Konin) i zaczeliśmy gaworzyć o wyjazdach. Na zakończenie rozmów, zrobiliśmy wspolne grupowe zdjęcie i okupowaliśmy pobliski Polomarket.
Po opuszczeniu Kruszwicy udaliśmy się do pobliskich Kobylników obejrzeć pałac w Kobylnikach, który charakteryzuje się zabudową z czerwonej cegły - taka odmiana w porównaniu do innych, poznanych na różnych trasach rowerowych. Jadąc dalej, przecinamy DK15 i zatrzymujemy się przy kolejnym wart zainteresowania moście kolejowym w Kunowie Kujawskim nad j. Bronisławkim - linia Inowrocław Rąbinek - Mogilno - Kruszwica, zamknietego dla ruchu pasażęrskiego w 1997 roku. Ten most trochę śmiesznie wygląda, bo jakby przyjrzeć z boku to taki most Rocha z góry na dół.
Trzecim i ostatnim mostem kolejowym był ten nieopodal Żabna, położonym nad jeziorem Mogileńskim, będącym o niebo lepszym stanie - przynajmniej tak mi się wydawało. Tutaj pole do popisu mieli panowie MarcinGT, Jubilat2 czy też Sebekfireman, którzy wykazali się odwagą wejściem na sam grzbiet wspomnianego mostu. Nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć.
Robiła się dość późna pora, podjęliśmy decyzję ze wracamy do punktu startowego naszej wycieczki z pitstopem w Wylatowie. Zakupy zakupamy, żarty żartami i ruszyliśmy dalej, by w Piaskach / Krzyżówkach pożegnać i rozjechać w swoje rodzinne strony - do naszego wrzesińskiego, dwuosobowego zespołu dołączył Jubilat, który potowarzyszył nam do Witkowa. We Wrześni zawitaliśmy tuż po pięknym zachodzie słońca. Przed Grzybowem musiałem zatrzymać, bo niestety organizm zastrajkował i trzeba było nawozić kukurydzę ;-).
Świetna wycieczka, pełna atrakcji i w doborowym towarzystwie. Pogoda niemalże idealna na tak długiego tripa a w dodatku nikt nie poniósł technicznych strat. Do następnego!
PS: Wróciłem do domu nieco później z uwagi na spotkanie na rynku we Wrześni - bardzo zadowolony, bo KrosNajer daje radę na tak długich i wymagających dystansach.
Zdjęcia są autorstwa uczestników wspolnej wycieczki ;-), wybaczcie mi ze nie podpisałem czyje to są.