105/2013 | Osowa Góra + WPN
W piatek z Uzielem zastanawialiśmy się nad sobotnia trasa, ponieważ ja chcialem pojezdzić po lesnych i nadawrciańskich terenach, które mogly byc dość wilgotne. Glownym celem wycieczki byl punkt widokowy przy Osowej Górze, która w maju tego roku mialem okazję zdobyć i chcialem zobaczyć jak WPN wyglada teraz jesienia.
Start ustaliliśmy o 7 ale za bardzo nie chcialo mi się wstawać, poza tym warunki pogodowe z rana byly dość niepewne, bowiem mial padać deszcz. Ostatecznie wyjazd byl po godzinie 8 i udalismy się w kierunku Środy Wlkp. Poczatkowo nie bylo latwo, ponieważ mięśnie ospale, niechętne do wspólpracy. dopiero za Środa obudzily się, kręcilo się znacznie lepiej - pierwszy postój zaliczylismy na trasie do Slupii Wielkiej, przebrania, wyrównanie temperatury pod ciuchami itp. Uziel wyszedl z inicjatywa ominięcia Kórnika i skorzystanie z innego, dotad mi nie znanego, fragmentu drogi w kierunku Rogalina - z Bnina przez Radzewo i Radziewice, po tym powrót nastapil w Swiatnikach. Rogalin wita nas kropelkami deszczu, co zmusilo nas do ubioru kurtek przeciwdeszczowych i zepsuly sie humory. Cale szczęscie ze byly to przelotne opady.
Do punktu widokowego dojezdzamy od strony Pożegowa - dlugi piękny i asfaltowy podjazd, z 65m zrobilo się 121m. Osowa Góra jest najwyższym wniesieniem w odrębie WPNu o wysokości 131.2m n.p.m., zaś powstaly w 2011 roku punkt widokowy, ulokowany na Gliniankach, ma ok. 17m wysokości. Z niej widać świetnie tereny należace do WPNu, Mosinę i Luboń oraz w oddali Poznań. Zrobilismy tu dluższa przerwę na regeneracje oraz na zwiedzanie - w sumie bylo to nam na rękę ponieważ w międzyczasie rozpadalo się dość konkretnie mogliśmy przeczekać pod strzechami altanek, znajdujacych na terenie punktu widokowego. Trzeba dodać to byl swietny pomysl w ramach lokalnej turystyki.
Po fotosesji, sjesty trzeba bylo ruszyć w dalsza trasę i od tej chwili jedziemy oddzielnie, Uziel w stronę Mosiny, ja zas w stronę j.Kociolek - obszarze ochrony scislej. Na wjezdzie do WPNu wita mnie tablica z mapa, chwilę poźniej spotykam wielki glaz, sprowadzony specjalnie z tarzańskiej Doliny Suchej Wody, poświęcony pamięci Wladyslawa hr. Zamoyskiego, powstaly w 70.rocznicę jego śmierci - czlowieka niezwykle interesujacego.
To z jego inicjatywy powstaly dwa parki: Wielkopolski i Tarzański, więcej informacji wydobędziecie z poniższego filmu: Pan z Wielkopolski - Wladca Tatr
Zdumiewajaca historia czlowieka, ktory dla siebie byl skapy a dla Polski hojny. Warto poczytać tez notatkę na stronie Instytutu Dendrologii PANu.
Parę metrów dalej kolejny postój bo przy studni Napoleona, gdzie mialem okazje zapoznac sie z legenda, zwiazanej z Napoleonem; mial on wyslac adiutanta po wodę, która miala mieć smak szampana. Więcej na ten temat znajdziecie na stronie Gazety Mosińskiej. Dodam jeszcze link do opracowania nt. Napoleona i jego epoki w Wlkp. Wraca
Jadę dalej i trafiam na tabliczkę informacyjna na temat j. Kociolek i jego obszar ochronnego, chwilę poźniej mija mnie 3-osobowa grupa rowerzystów, a wśród nich wyróżnia się ten w BS'owym stroju - niestety nie byl to JPBike. No cóż, jadę dalej, cieszac sie z zlocistych kolorów lasu przy promieniu popoludniowego juz slonca - esensja Zlotej Polskiej Jesieni.
Staram uwazać na kazda krzyżówkę w lesie, na których znajduja sie kierunkowskazy - latwo jest się zgubić w terenie, który jest wciaz mi obcy. W ten sposób dojeżdżam a wlaściwie podjedżam na wzniesienia w pobliżu jeziora Góreckiego, na którym znajduja sie 2 male wysepki: Zamkowa i Kopczysko. Szukam miejsca na postój, zeby rozejrzeć jakie to typ jeziora (rynnowe, dość dlugaśne) ale pareset metrów znajduje się punkt obserwacyjny zlokalizowany na niedlugim ale odrestaurowanym pomoście. zanim do tego doszlo, byla pewna przeszkodza
Ano ktoś sobie raczyl zażartować z rowerzystów i przygotowal istny zjazd Drwala ale na moje szczęście zszedlem z roweru i ten odcinek pokonalem pieszo. Oj byloby źle, gdybym postapil inaczej. Znalazlem się na pomoście, który byl ustawiony tak, zeby obejrzeć znajdujacy sie nieopodal zameczek na wyspie (jakże inaczej) Zamkowej. Ów wyspa byla wlasnoscia dóbr kórnicko-trzebawskich, bedacych pod opieka rodziny Dzialynskich, zas przekazany jako prezent ślubny dla Klaudyny Dzialyńskiej i Bernarda Potockiego. Z inicjatywy brata Tytusa powstal zameczek w stylu neogotyckim na bazie wlasnego projektu - podobny do tego zamku na jeziorze Zaniemyśkim. Niemniej, zamek byl krotko zamieszkany przez wlaścicieli ponieważ po upadku Powstania listopadowego, musieli udać na emigrację ,z której niestety, zmarla 5 lat później, nie wróciła Klaudyna, zaś Bernard wrócil do dawnych dóbr - do Tulc. Więcej informacji nt tego zamku znajdziecie na tej stronie, poświęconej polskim zamkom.
Tuż po opuszczeniu pomostu znalazlem wyjazd z stamtad i to nawet bez przeszkód ;-) ale jakże ciekawy. To był zajebście piękny singletrack, polozony stromo nad jeziorem, niekiedy mialem wrażenie, ze zaliczę tzw. efekt Grigora :P Niby można bylo popierdalać ale niestety trzeba bylo uwazac na pieszych i ... na pulapki skrywajace sie pod liśćmi, choćby korzenie, przez które tylna dupa często mi uciekala ;-)
Muszę tam kiedyś wrócić na dlużej. Z lasu wyjeżdżam nieopodal wsi Jeziory, w której znajduje się Muzeum Przyrodnicze WPNu, a dawna siedziba prewentorium przeciwgruźlicze dla dzieci a w trakcie II WŚ Arthura Greisera, urodzonego w Środzie Wlkp, zwanym Katem Wielkoposkim. Z jego nazwiskiem skojarzyla mi się nazwa drogi, która mialem okazję jechać - mowa o tzw. greiserówce, wybudowana na rozkaz ówczesnego rezydenta w Jeziorach.
W Puszczykówce tuż przy starej stacji i muzeum Arkadego Fiedlera stanalem przy sklepie, by uzupelnic zapasy plynów. Następnie pozostalo jechać w kierunku Poznania szlakiem NSR-E, doskonale mi znany i praktycznie pokonany bez postojów (poza zdjęciami). Przeważnie bylo sucho, ludzi za to sporo, zwlaszcza z dziećmi na które trzeba bylo zwracać szczegolna uwagę. W międzyczasie skontaktowalem sie z Uzielem w celu ustalenia wspólnego powrotu ale już wtedy wiedzialem, ze niestety nie uda się nam to. Więc pozwolilem sobie skorzystać z planu awaryjnego.
W Dębińskim Parku (POznań) postanowilem zrobić odpoczynek i podjac decyzję, którędy wrócić do domu. Uziel wtedy byl za Tulcami, więc bylo po ptokach i postanowilem wrócić zupelnie spontanicznie inna niz dotychczas trasa. Ale zanim do tego doszlo, musialem objechać część Poznania, cale szczęsci ze z tego parku do mostu Rocha można bylo jechać terenami rekreacyjnymi, omojajac ruchliwe ulice. Taki ewenement w stolicy POznania
Oczywiście nie sposób bylo ominac Maltę, pelna ludzi zarówno biegaczy, rowerzystów jak i ... sobotnich spacerowiczow. Paradoksalnie to najbardziej blotnisty etap w dzisiejszym dniu.
W Kobylepolach skręcilem na Szczepankowo i dalej jechalem wg. szlaku TTR - odcinek poludniowy - kiedyś jechalem więc postanowilem odświeżyć pamięć. W Ziminie pożegnalem z TTR i dalej ciagnalem wg. wlasnego pomyslu, ale już wcześniej przetestowanego, który można podsumowac tak: na szagę przez wsie, pola i lasy. Zrobilo sie dość późno i w domu zameldowalem w okolicach godziny 19.