14/2015 Kruszwica 2015
Po kolejnym i długim tygodniu pracy, postanowiłem spędzić cały dzień na rowerowym tripie. Tylko pytanie gdzie? Patrząc na wyraźną poprawę pogody i wiejący z zachodu wiatr, idealnie pasowała wycieczka w jedną stronę. I tak właśnie narodził pomysł na Kruszwicę z dwoma wariantami: powrót do Gniezna na kołach przez Wydartowo lub pociągiem z Inowrocławia.
Trasa była niemal identyczna do tej, którą pokonałem z ekipą BS w sierpniu 2013 roku z niewielkimi zmianami - ominąłem most kolejowy nad Notecią Zachodnią w pobliżu Marcinkowa. Nie chciałem ryzykować a poza tym wariant asfaltowy był po prosty szybki.
Ale od początku. Z kumplem umówiłem się na Piaskach / Krzyżówce, gdzie docieram z lekkim opóźnieniem. Po krótkim postoju lecimy przez lasy w stronę Skurbaczewa a dalej asfaltami do Słowikowa i Rekawczyn. Z oddali poznaję jezioro Kamienieckie, po czym przekracamy granice województwa Wlkp i Kuj-Pom. Rozpoznaję podjazd, który prowadzi do wiaduktu opuszczonej linii kolejowe nr 231 ale lecimy dalej szosą, by DK262 dojechać do Gębic a następnie wykręcic do Strzelna.
W Strzelnie robimy pierwszy długi pit-top na uzupełnienie bidonów i trzeba przyznać, ze tamtejszy rynek jest cholernie ubogi. Do Kruszwicy zostało naprawdę kilka ostatnich kilometrów, częściowo polnymi odcinkami. I całe szczęście ze większosć polnych i leśnych odcinków było suche z niewielkimi błotnistymi kałużami. Z daleka widzę Kruszwicę i miejscową cukrownię, należącą do Krajowej Spółki Cukrowej.
I oczywiście, postój zrobiliśmy pod samą Mysią Wieżą, znajdującą na półwyspie Rzępowskim przylegająca do jeziora Gopło. Pod wieżą spotkaliśmy cyklistę, pogadaliśmy. Pojechał, my zaczęliśmy wyżerkę i podjęliśmy decyzję, ze udajemy się w stronę Inowrocławia, do którego pozostało jakieś 15-20km - wg. rozkladu PKP mieliśmy dokładnie 3h do odjazdu.
No to ruszamy leniwie w stronię pałacu w Kobylnikach i chciałem sfotografować ale akurat zakończył się szabat z okazji Dnia Kobiet i było głupio tak fotografować wychodzące Panie z czerwonego pałacu. Objechaliśmy teren zza pałac i odkryliśmy, że dalej w parku znajduje sięZespół Szkół Ponadgimnazjalnych. Wracamy z powrotem do drogi Kruszwica - Inowrocław i niestety poznajemy zemstę wmordewindu, który dotychczas pomagał w trasie. Praktycznie do samego Inowrocławia jedziemy albo pod wiatr albo z bocznym, co i tak nie ułatwiało jazdy.
Sam Inowrocław zapamiętam jako miasto nijakie. Brak konkretnych ścieżek rowerowych, mnóstwo jednokierunkowych ulic przez które trafiliśmy do tranzytowej drogi DK15. Na szczęscie w porę ogarnęliśmy trasę i ignorując znaki docieramy na rynek... a tam w jednej z bocznych ulic stała sobie zabytkowa bimba. Okazuje się, że po Inowrocławiu rzeczywiście jeździły tramwaje, które ostatniecznie zlikwidowali w 1962 roku.
Na PKP dostajemy się wspomnianą DK15 i ... zdziwił nas widok rozpierniczonego dworca z tymczasową siedzibą / kasą - do odjazdu została równa godzina, którą spędziliśmy na rozmowach. I tak dojechaliśmy do Trzemeszna, odporwadziłem kumpla na koniec miasta i zawrociłem do cenrum.
Wiosna nadchodzi z wielkimi krokami ale póki co, to problemy z ciuchami są spore - przedwiośnie jest cholernie zdradzieckie, niby ciepło ale wciąż towarzyszy zimny wiatr. W każdym razie, pierwszy wyjazd z bidonem i bez kurtki softshell.