109/2015 W Szwajcarii z niespodziankami
Sobota, 29 sierpnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria > 100
Od dłuższego czasu umawiałem się z Uzielem na jakiegoś dłuższego tripa, zawsze coś po drodze wypadło. Ale tym razem udało się zgrać, więc ustaliliśmy cel wyprawy: Szwajcaria Czeszewsko-Żerkowska. Oj dawno nie byłem w tych okolicach, więc trzeba było szybciutko nadrobić zaległości.
Standardowo wycieczka opóźniła się o dobre kilka minut, choćby z powodu z niedokończonego serwisu sterów - Uziel dokręcił po swojemu ale luzy delikatnie zostawały. Chyba będze trzeba zainwestować w porządne stery ale o tym pomyślę w późniejszym czasie. Tymczasem śmignęliśmy w stronę Miłosławia dość szybkim asfaltowym tempem, chwilowo przyglądając powstającej tam odwiertni gazu - więcej informacji.
Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy nad Wartą w Czeszewie. Co mnie przeraziło, to bardzo niski stan Warty na tym odcinku. Pamiętam powodzie, pozalewane pobliskie łąki, wzmocnione wały przeciwpowodziowe ale żeby tak nisko było, to nie.
Z pomocą pana promowego dostaliśmy się do Lasu Czeszewskiego.
Zajrzałem do mojej skrzyneczki OC i dokonałem corocznego przeglądu. Na szczęście bez większych negatywnych zmian ale musiałem ciut zamaskować, bo sprawne oko keszera z daleka zauważy kryjówkę.
Dalej standardowo do Żerkowa na punkt widokowy ale postanowiliśmy zmienić ciut trasę, która okazała się pełną niespodzianek. Oj było co robic :D
Powalonych drzew w lesie było znacznie więcej, zapewne to efekt lipcowych i sierpniowych nawałnic, jakie nawiedziły moje okolicy. Przez Bieździadów docieramy do Żerkowa, gdzie najpierw zaliczamy Dino (Bułka + Kabanos to podstawa), a potem pędzimy w stronę punktu widokowego na skraju lasu. Widoczność była niesamowita ale wybaczcie, zdjęc nie zrobiliśmy - tyle razy tam byliśmy, ze nie wiedzieliśmy co ofotkować. No, może zniszczoną poraz enty tablicę informacyjną?
Uziel zaproponował objazd wokół Żerkowa, głównie asfaltami - to świetny obszar na wąskie koła ;-)
Zaliczyliśmy ponownie Żerków, zatem możemy wracać do Wrześni, przeprawiając promem w Pogorzelicy.
I tak przez Pyzdry do Wrześni dotarliśmy. Dodatkowo jeszcze podjechałem na basem, gdzie spotkałem moją Asię z dzieciakami.
A dzień żegnałem tak:
Standardowo wycieczka opóźniła się o dobre kilka minut, choćby z powodu z niedokończonego serwisu sterów - Uziel dokręcił po swojemu ale luzy delikatnie zostawały. Chyba będze trzeba zainwestować w porządne stery ale o tym pomyślę w późniejszym czasie. Tymczasem śmignęliśmy w stronę Miłosławia dość szybkim asfaltowym tempem, chwilowo przyglądając powstającej tam odwiertni gazu - więcej informacji.
Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy nad Wartą w Czeszewie. Co mnie przeraziło, to bardzo niski stan Warty na tym odcinku. Pamiętam powodzie, pozalewane pobliskie łąki, wzmocnione wały przeciwpowodziowe ale żeby tak nisko było, to nie.
Z pomocą pana promowego dostaliśmy się do Lasu Czeszewskiego.
Zajrzałem do mojej skrzyneczki OC i dokonałem corocznego przeglądu. Na szczęście bez większych negatywnych zmian ale musiałem ciut zamaskować, bo sprawne oko keszera z daleka zauważy kryjówkę.
Dalej standardowo do Żerkowa na punkt widokowy ale postanowiliśmy zmienić ciut trasę, która okazała się pełną niespodzianek. Oj było co robic :D
Powalonych drzew w lesie było znacznie więcej, zapewne to efekt lipcowych i sierpniowych nawałnic, jakie nawiedziły moje okolicy. Przez Bieździadów docieramy do Żerkowa, gdzie najpierw zaliczamy Dino (Bułka + Kabanos to podstawa), a potem pędzimy w stronę punktu widokowego na skraju lasu. Widoczność była niesamowita ale wybaczcie, zdjęc nie zrobiliśmy - tyle razy tam byliśmy, ze nie wiedzieliśmy co ofotkować. No, może zniszczoną poraz enty tablicę informacyjną?
Uziel zaproponował objazd wokół Żerkowa, głównie asfaltami - to świetny obszar na wąskie koła ;-)
Zaliczyliśmy ponownie Żerków, zatem możemy wracać do Wrześni, przeprawiając promem w Pogorzelicy.
I tak przez Pyzdry do Wrześni dotarliśmy. Dodatkowo jeszcze podjechałem na basem, gdzie spotkałem moją Asię z dzieciakami.
A dzień żegnałem tak: