161/2015 Kurien Poznań - Gniezno

Poniedziałek, 28 grudnia 2015 · Komentarze(1)
Kategoria > 50
Dzisiaj był wolny dzień od pracy (za świąteczną sobotę) a do odebrania było zamówienie w Decathlonie, wIęc była okazja na dłuższy ostatni trip w tym roku. Obrałem trasę tak, zeby mieć wiatr w plecy i w tym przypadku - wg. prognozy - jedyną możliwą drogą była trasa Poznań - Gniezno. 
Tuż przed 9 pojawilem się na PKP, kupiłem bilecik w okienku KW i udałem się na peron 3, gdzie czekał pociąg. Przypominał stary kibelek ale środek odpowiednio dopasowany do XXI w. Ale nie wiem dlaczego w internetowych rozkładach ten pociąg nie miał informacji o możliwości przewozu rowerów.

40 min później znalazłe się na Garbarach i zaczęła się moja dzisiejsza wycieczka. Uświadomiłem sobie, że dawno po stolicy Wlkp nie kręciłem rowerem ale nie bylo źle. Trasę na Franowo miałem raczej opanowaną ale z racji remontów w Poznaniu, wiele się zmieniło, choćby budowa Posnani - kolejnego centrum handlowego, nieopodal Politechniki Poznańskiej. Jedynie co sie nie zmieniło to płyty chodnikowe na odcinku między Kórnicką a Piaśnicką.


Po wizycie w Decathlonie obralem kierunek powrotny - przez Stawy Browarne


Tradycyjny postój na herbatkę

W Swarzędzu były dość mocne akcenty 97.rocznicy Powstania Wielkopolskiego

Na Dziewiczą Górę dojechałem przez Gruszczyn, Mechowo i Kicin.


Po chwili odpoczynku ruszylem dalej, tym razem zamiast przez Bednary to udalem sie w strone jeziora Kowalskiego - głównie asfaltem

Opuszczając brzegi jeziora Kowalskiego zorientowałem się, że nie zabrałem okularów z ławeczki, więc musiałem cofnąłem. Gdy je znalazłem, stwierdziłem, ze dalej pojadę singlem nad jeziorem. I to była fatalny pomysł. Nie dosć, że wszędzie były zabudowania (a więc prywatne działki) to jeszcze trzeba było przedzierać się przez krzaki. Jaka to wielka ulga była, gdy ponownie trafiłem na asfalt. Nigdy więcej ;)

Dalej pomknąłem przez Jerzykowo, Borowo-Mlyn, Jerzyn, Pomarzanowice do Latalic. Tam smutny widok, bo po wiatraku ani śladu.

Wykręciłem w stronę Pól Lednickich, gdzie do połowy masztu były opuszczone flagi na znak żałoby po śmierci ojca Góry. Chciałem wjechać i oddać hołd ale zorientowałem się, że pogrzeb będzie 30/12. Kiedy indziej zapalę znicz.
Wróciłem do Gniezna zmęczony, mięśnie bolały ale z formą jest nienajgorzej.


Komentarze (1)

Trzeba było jechać drugą stroną Jez. Kowalskiego, od Barcinka. Jest tam chyba najlepszy singiel w całej okolicy!

daVe 13:27 wtorek, 29 grudnia 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa siezd

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]