94. I'm On My Way

Piątek, 14 czerwca 2019 · Komentarze(2)


Poranek był doprawdy dziwny, bo budząc się dostrzegłem jakby brak oczojebnego słońca w salonie. Okazało się, ze na zewnątrz "wartę" trzymała dość solidna mgiełka, dająca chwilowe wytchnienie przed dzienną garówą. Wprawdzie wilgotność w powietrzu była ogromna, to temperatura było fiu fiu niższa niż w poprzednim dniu, dzięki czemu doznałem gęsiej skórki. Fajne to uczucie.


Po niecałej godzinnej jezdzie mgła poszła w cholerę a słoneczko tak jakby zaczęło parzyć. A to oznaczało tylko jedno: czas do pracy. 

Nie mogłem doczekać się końca dnia w pracy... Dziś było naprawdę ciężko, czacha dymiła od ciągłego myślenia. etc. Napisałbym "czarny piątek" ale ... zakończył się on sukcesem.  


Jak już pisałem na instagramie, Rower to najtańszy i najzdrowszy środek terapeutyczny. By się odchamić, by zluzować zwoje i wrócić do rodzinnej atmosfery.

Ciekawe, na jak długo... 

Komentarze (2)

Ano przed i po pracy to ważna rutyna. ... coś trzeba zmienić w tej kwestii :)

bobiko 08:16 wtorek, 18 czerwca 2019

Dobrze Cię rozumiem - gdyby nie rowerowanie przed pracą, chyba bym oszalał od realiów zawodowych. A tak to człowiek wyluzowany jedzie do sztucznego świata, jakże nieistotnego wobec tego, co prawdziwe :)

Trollking 21:23 poniedziałek, 17 czerwca 2019
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa hwils

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]