Podsumowanie 2020
Czwartek, 31 grudnia 2020
· Komentarze(0)
Ten rok spisałem na straty. Ograniczenie aktywności – szczególnie wiosną – miało odbicie w tegorocznych statystykach. Z drugiej strony, było miejsce na eksperyment z wirtualnymi wyścigami, który z mieszanymi uczuciami kontynuuję do dziś. Tym razem, zamiast piwnicy i problemów z internetem, mam komfortowe biuro z dużym monitorem, pod który podłączam smartfon. Udało się zmienić szosówkę na nowszy model – RC520. O tym ostatnio pisałem, żeby nie powtarzać się, to zapraszam właśnie tam.
Jeśli chodzi o ultrawyprawy, to w tym roku zaliczyłem aż jedną: tradycyjnie do Gdańska na koniec wakacji. Ostatnie 20 km pokonałem w towarzystwie ww. Sebastiana, który oprowadzał mnie po mniej znanych zakątkach Gdańska i Sopotu. Wspomnę, że w sierpniu miałem okazję go poznać w trakcie 10-dniowej wyprawie po Polsce.
Ten rok był kluczowy dla rowerowego świata. Z jednej strony wybuch pandemii i ograniczenie w funkcjonowaniu publicznego zbiorkomu sprawił, że rowery przeżywały kolejny złoty renesans. Z drugiej, ta wielka popularność ma drugie dno w postaci liczby wypadków z udziałem rowerzystów – szczególnie zatrważające są liczby śmiertelnych ofiar. O tym pisałem w lipcowym wpisie.
Nie mogło zabraknąć przyczepkowych mikro przygód, które w większość odbywały się w okolicy Gniezna – jedyny wyjątek to czerwcowy urlop nad polskim morzem.
W tym roku licznik stanął tuż przed granicą 8000 km, w większości pokonanej na szosówce (starej i nowej). W statystyce zostały ujęte też wirtualne treningi, ale stanowią suplement do mojego rowerowego świata.
Jeśli chodzi o ultrawyprawy, to w tym roku zaliczyłem aż jedną: tradycyjnie do Gdańska na koniec wakacji. Ostatnie 20 km pokonałem w towarzystwie ww. Sebastiana, który oprowadzał mnie po mniej znanych zakątkach Gdańska i Sopotu. Wspomnę, że w sierpniu miałem okazję go poznać w trakcie 10-dniowej wyprawie po Polsce.
Ten rok był kluczowy dla rowerowego świata. Z jednej strony wybuch pandemii i ograniczenie w funkcjonowaniu publicznego zbiorkomu sprawił, że rowery przeżywały kolejny złoty renesans. Z drugiej, ta wielka popularność ma drugie dno w postaci liczby wypadków z udziałem rowerzystów – szczególnie zatrważające są liczby śmiertelnych ofiar. O tym pisałem w lipcowym wpisie.
Nie mogło zabraknąć przyczepkowych mikro przygód, które w większość odbywały się w okolicy Gniezna – jedyny wyjątek to czerwcowy urlop nad polskim morzem.
W tym roku licznik stanął tuż przed granicą 8000 km, w większości pokonanej na szosówce (starej i nowej). W statystyce zostały ujęte też wirtualne treningi, ale stanowią suplement do mojego rowerowego świata.