18 | Święto Pracy na rowerach + Geocaching = 156km
Ten wyjazd przeszedł do historii jako jedno z najdłuższych w moim rowerowym życiu, które powstało niezwykle spontanicznie. Rano szybki review osprzętu, śniadanko i gromadzenie niezbędnego ekwipunku na całodzienną wyprawę. A było bardzo ciepło i wiaterek służył jako klimatyzacja ;-)
004 - Ryneczek Powidz - OP3D14
Pierwszy postój zlokalizowany był na rynku w Powidzu i muszę przyznać, ze masakrycznie dużo auto wtedy jechało m.in do Skorzęcina i nad jezioro powidzkie - w końcu piękna pogoda, prawda? ;)
Totalna pustynia keszowa - OP352F
Do następnej skrzynki trzeba było trochę podreptać zarówno asfaltem i jak piachami. Ale na szczeście w pobliżu były jeziora, czuło sie taką bryzę, powiew. Tereny świetne, typowe dla pojezierza powidzkiego - raz pagórki a raz totaline płasko. PO drodze, w Szydłówcu spotkałem dyrektora z mojego LO, który spacerował sobie z małzonką po lesie - byliśmy mile zaskoczeni ale chwilę pogawędziliśmy. Z Uzielem ustaliliśmy, że jak tylko napotkamy sklep, bezwględnie zatrzymamy się.. a póki co albo zamknięte albo nie było ich wcale.
Skrzynka była zlokalizowana we wsi Gaj i troszkę trzeba było jej naszukać, ponieważ 1. lokalizacja była niedokładna a 2. gospodarstwa domowe miały na nas oko. Ale poszło szybko, wpis i decyzja, ze jedziemy dalej. Wtem okazao się, że jesteśmy w kujawsko-pomorskim ;).
ZYR 18 - Droga, której nie ma - OP04AF
Najdalej położona skrzynka w tym wpisie. Ale zanim dojechaliśmy do niej, musieliśmy przejechać ponad 20km w niezwykłej okolicy. Co prawda poruszaliśmy się drogą powiatową, jednak bardzo spokojną bogatą w otwarte sklepy - zaliczyliśmy krótki postój i dalej.
Zbizając sie do KLeczewa, można było podziwiać z jednej strony księzycowy krajobraz (kopalnia węgla brunatnego) a z drugiej Elektrownię Pątnów-Konin łącznie z złotą kopułą bazyliki w Licheniu.
Bezproblemowo dojechaliśmy do miejsca ukrycia kesza - wówczas otrzymałem wiadomość ze w moich stronach zapowiada sie na sporą burzę. I krótka piłka - zostawiamy 2 skrzynki w okolicach Bieniszewa.
Kazimierz Biskupi zdobyty! OP4C23 & OP4C25
Do Konina jeszcze daleko ale wracając w kierunku Wrześni przez Słupcę, trafiliśmy do pięknego miasteczka, w którym były az 3 kościoły! Szybkie wpisy, krótki odpoczynek, zaplanowanie dalszej powrotnej trasy i jazda! :))
Tym razem mieliśmy wiatr w plecy, a więc taki odwrócony wmordewind, który wpierał nas az do naszej Wrześni! w jedną godzinę pokonaliśmy prawię 33km! Ale niestety w Strzałkowie pogoda się popsuła i trzeba było liczyć się z zmoknięciem. Pierwszy przymusowy przystanek był w Węgierkach a drugi w samej Wrześni, gdzie skończyła się dzisiejsza wyprawa. Ja jeszcze pojechałem na koncert Lady Pank, które mimo błysków burzy na niebie, trwał w najlepsze.
To był zdecydowanie jedno z najfajniejszych wyjazdów, w którym pobiłem rekord dzienny, przejechałem ponad 1000km Saphix'em i ponad 1100km w tym roku. I co wiecej, na drugi dzień nie czułem żadnego bólu, jedynie llkie zmęczenie nóg.
Trasa