12/2013 | Szlifowanie formy czyli Witkowo i Powidz
Sobota, 6 kwietnia 2013
· Komentarze(2)
Kategoria > 50
Rano obudziłem sie z nadzieją na rowerowanie, bo w końcu wolny weekend i ma być słoneczni ale wtedy śnieżek sobie ładnie napierdalał. Niemniej w południe asfalty zrobiły się suche i pomysł znów wrócił - tyle ze musiałęm kilka spraw pozałatwiać, umyć samochód i dostarczyć naprawione przeze mnie lapki.
Uziel napisał do mnie z propozycja obskoczenia trasy na Trzemeszno a ja to zaakceptowałęm. Jedynie "ale" to czas, którego nie było za wiele (przygotowanie, przygootwanie i jeszcze raz przygotowanie). Ten sie wkurzył i wyruszył beze mnie ale dogoniłem go za Grzybowem (Stanisławowo) i wspolnie podążaliśmy w kierunku Witkowa - pomysł z Powidzem narodził się w drodze. Jadąc na Trzemeszno, zastanawialismy sie jaka jest droga w lesie ale wczesniej musiałem naprzeklinać na drogę za Witkówkiem - masakra ;P.
W Piaskach zawracamy i lecimy do Powidza przez Witkowo - na torach w Witkowie spotykamy bikera, tradycyjnie łapa w górę i taki mindfuck. Okazało się ze to był Matisliswider (poznałem po jego Krossie ;-). Chwila rozmowy, radochy i oczywisćie pamiątkowe zdjęcia:D W centrum kupiłem sobie coś do zjedzenia, bo żołądek dawał do zrozumienia, ze śniadanie było za słabe.
Modliłem sie o dobrą pogodę :P
I nach Powidz fahren! I kruca, tam zima jeszcze dalej siedzi, taki jakis opuszczony ośrodek ;-) ale i tak wywarł na mnie duże wrażenie. PO paru minutach obraliśmy z Uzielem kierunek na Wrześnię. Nie obyło się bez incydentu z udziałęm buca w busie, który wyprzedzał mnie prawie na lusterko - nie zebym ja był święty ale kurczak miał całą lewą część jezdni!
Powróciwszy do domu, zastanwiam nad jutrzejsza trasą. :)