89/2013 | Standardzik i Skorzęcin na koniec sierpnia
Przeglądając archiwum, stwierdziłem ze w tym miesiącu jeszcze nie jechałem rowerem do pracy, więc dziś to nadrobiłem. Oczywiście na Krossie, tak jakby debiut ;-). Wciąż nie mogę przestać nadziwic się, że na tym sprzęcie szybciej pokonuję odcinki asfaltowe niż Saphix'em. Z tej okazji pobiłem rekordzik - z domu do pracy dojazd zajął mi niecałe 70min, co daje średnio ok.27-28km/h.
Dziś piąteczek więc wypadałoby zrobić jakąś większą wycieczkę po okolicy - padło na Skorzęcin, zgodnie z Uzielową tradycją ;-). Poza tym chciałem wpaść tam odebrać takiej jednej mayora na 4sq, więc miałem jakiś powód. Trasa raczej standardowa bo przez Wierzbiciany, Gaj, nadleśnictwo Piłka i SKorzęcin.
Trzeba przyznać, ze dziś było wyjątkowo pusto jak na piątek popołudnie ale i tak sporo młodzieży, zwłąszcza dziewczyn ;-) z browarkami w ręku. Tradycyjnie zarządziłem odpoczynek na molo, gdzie zaobserwowałem wielką ciemną chmurę. Szybka piłka, Tiger + banan i można wracać do domu. Za Skorzęcinem zaobserwowałem coś nadzwyczajnego a zarazem przerażającego.
Kłęby białego dymu nisko krążyły nad ziemią tak powoli, tak jaby były w bezruchu. I faktycznie, jak w Silent Hill, zapadła totalna cisza, wiatr ustał a powietrze stało się niezwykle ciężkie - tak jakby cisza przed burzą. Ta myśl sprawiła, że jeszcze szybciej ewakuowałem się w kierunku Wrześni.
Tempo miałem naprawdę dobre, średnia oscylowała w pobliżu 30km/h i całe szczęśćie debili nie spotkalem na drodze. Dojeżdżając do miasta zauważyłem, ze coś jest nie tak, coś zdecydowanie za ciemno. I parę sekund później na ulicach zapaliły się latarnie - wtem zrozumiałem, czego mi brak było
a