18/2014 Po dłuższej przerwie Górka Bismarka i nadwarciańskie rerwiry
Sobota, 29 marca 2014
· Komentarze(3)
Kategoria > 50
Po tygodniu leczenia ciężkiego przeziębienia nadszedl czas na wyciagniecie rowerka na dluzszy spacerek rowerowy. Dla odmiany, Uziel sie rozchorowal, Mikadarek w pracy a Kkkrajek na pielgrzymce w Czestochowie - wszyscy zajeci ale nie zniechecilo mnie do pokonania dzisiejsze celu, jakim byla Gora Konwaliowa vel Bismarka.
Przed wyjazdem standardowo sprawdzalem czy wszystko gra, nasmarowalem lancuch, ktory ostatnio zgrzytal, napelnilem bidon i stanalem nad wyborem ciuchów. Jako ze przeziebienie mam za soba, to nei zdecydowalem na krótkie gacie, jedynie kurtkę zoamieniem na nieco lzejsza bluzę, która wyladowala w plecaku. Oczywiście, ze standardowo banany i batoniki tez sie tam znalazly. Garmin odpalony i jazda!
Jakie to przyjemne uczucie wrócić na 2 kólka po tak dlugiej przerwie i to w takich cieplych warunkach! Jak na wiosnę przystalo. Tempo bylo szybkie, bylo slychac tylko szum opon. Zauważylem, ze Garmin ma zla wartość wysokosci i zmartwilem sie, ze bedzie źle pokazywal w stats ale to tylko sprzet, liczyl sie dobry fan. Pongalem przez Murzynowo Kościelne w stronę Olaczewa i przez Chociczę, Szlachcin śmigam w stronę Czarnego Piatkowa, zaliczajac w okolicach Grójca świetny zjazd - byla moc! W Czarnym Piatkowie krotki postoj na sesje zdjeciowa i chwile spedzona z sloncem - pięknie pachnial wiosenny las cieplem slonca a zarazem czuc bylo mroźny oddech odchodzacej zimy.
W lesie zaobserwowalem wysoki poziom wód gruntowych, co mnie szczerze zdziwilo bo zima byla sucha i raczej zubozala w snieg czy lód. Zaś drogi byly o dziwo suche i przejezdne, tylko czasami trzeba bylo uwazać zeby do blota nie wpaść - taki droby singletrack. Po przekroczeniu "15" do celu bylo raptem kilka minut, w myślach przygotowywalem sie do podjazdu na sam szczyt, który zdobila wieża obserwacyjna tutejszych leśników. Prawie udalo mi sie dojechac za pierwszym razem, gdyby nie ostry skret w lewo :/ a do tego skad nikad pojawil sie jezdziec na koniu - ludzie nie przestaja mnie zaskakiwac.
W trakcie przerwy pozwolilem sobie zadzwonic do kilku osob, w tym do Darka, zeby dowiedziec sie o trasie w stronę walu nadwarcianskiego, ktorym chcialem wrocic az do Orzechowa - przez caly czas czulem sie obserwowany przez pana z bocianego gniazda. No to hop w stronę Krzykos (najpierw w dól potem pod górke by potem zjechac w dól w stronę Krzykos). Ponownie zetknalem sie z "15" i za jakimś zakladem skrecilem w polna sciezkę, prowadzaca - na co liczylem - w strone wspomnianych walow. Mialem niezly ubawm jak owa dróżka się skonczyla i musialem popierdalac najpierw polami a potem polana na szage, ktora skrywala niespodzianki - chocby ukryte bagna :)
I tak walami udalem sie w strone Orzechowa, nacieszajac sie piekna nadwarcianska okolica, urozmaicona w starorzecza, podtopione laki, zakola Warty czy dziewiczymi lasami. Iście wielkopolski majestat. W Orzechowie skręcilem obok basenu (jeszcze nieczynnego) i pognalem lasami w stronę Miloslawia, dalej przez biechowska puszcze trafilem do domu.
Tego mi brakowalo. takiego krecenia po lasach ;)
Przed wyjazdem standardowo sprawdzalem czy wszystko gra, nasmarowalem lancuch, ktory ostatnio zgrzytal, napelnilem bidon i stanalem nad wyborem ciuchów. Jako ze przeziebienie mam za soba, to nei zdecydowalem na krótkie gacie, jedynie kurtkę zoamieniem na nieco lzejsza bluzę, która wyladowala w plecaku. Oczywiście, ze standardowo banany i batoniki tez sie tam znalazly. Garmin odpalony i jazda!
Jakie to przyjemne uczucie wrócić na 2 kólka po tak dlugiej przerwie i to w takich cieplych warunkach! Jak na wiosnę przystalo. Tempo bylo szybkie, bylo slychac tylko szum opon. Zauważylem, ze Garmin ma zla wartość wysokosci i zmartwilem sie, ze bedzie źle pokazywal w stats ale to tylko sprzet, liczyl sie dobry fan. Pongalem przez Murzynowo Kościelne w stronę Olaczewa i przez Chociczę, Szlachcin śmigam w stronę Czarnego Piatkowa, zaliczajac w okolicach Grójca świetny zjazd - byla moc! W Czarnym Piatkowie krotki postoj na sesje zdjeciowa i chwile spedzona z sloncem - pięknie pachnial wiosenny las cieplem slonca a zarazem czuc bylo mroźny oddech odchodzacej zimy.
W lesie zaobserwowalem wysoki poziom wód gruntowych, co mnie szczerze zdziwilo bo zima byla sucha i raczej zubozala w snieg czy lód. Zaś drogi byly o dziwo suche i przejezdne, tylko czasami trzeba bylo uwazać zeby do blota nie wpaść - taki droby singletrack. Po przekroczeniu "15" do celu bylo raptem kilka minut, w myślach przygotowywalem sie do podjazdu na sam szczyt, który zdobila wieża obserwacyjna tutejszych leśników. Prawie udalo mi sie dojechac za pierwszym razem, gdyby nie ostry skret w lewo :/ a do tego skad nikad pojawil sie jezdziec na koniu - ludzie nie przestaja mnie zaskakiwac.
W trakcie przerwy pozwolilem sobie zadzwonic do kilku osob, w tym do Darka, zeby dowiedziec sie o trasie w stronę walu nadwarcianskiego, ktorym chcialem wrocic az do Orzechowa - przez caly czas czulem sie obserwowany przez pana z bocianego gniazda. No to hop w stronę Krzykos (najpierw w dól potem pod górke by potem zjechac w dól w stronę Krzykos). Ponownie zetknalem sie z "15" i za jakimś zakladem skrecilem w polna sciezkę, prowadzaca - na co liczylem - w strone wspomnianych walow. Mialem niezly ubawm jak owa dróżka się skonczyla i musialem popierdalac najpierw polami a potem polana na szage, ktora skrywala niespodzianki - chocby ukryte bagna :)
I tak walami udalem sie w strone Orzechowa, nacieszajac sie piekna nadwarcianska okolica, urozmaicona w starorzecza, podtopione laki, zakola Warty czy dziewiczymi lasami. Iście wielkopolski majestat. W Orzechowie skręcilem obok basenu (jeszcze nieczynnego) i pognalem lasami w stronę Miloslawia, dalej przez biechowska puszcze trafilem do domu.
Tego mi brakowalo. takiego krecenia po lasach ;)