110/2017 W jeden dzień do Kołobrzegu SOLO.
Znów to zrobiłem! Podobnie jak w zeszłym roku, tegoroczny urlop zamierzaliśmy spędzić w okolicy Kołobrzegu, więc pojawił się plan dojechania tam na rowerze. Więc do dzieła!
Niestety, ani Mariusz, Grzesiek czy Uziel nie mogli wziąć udziału w wyprawie, zatem pozostało jechać mi samemu. Oczywiście, że miałem obawy, bo wyprawę SOLO sprzed dwóch lat do Gdańska, które mocno dało we znaki ale dzieki temu zyskałem spore doświadczenie w takich jednodniowych wyprawach rowerowych nad morze.
Na planowanie wyprawy nie miałem za dużo czasu, w zasadzie z pomoca mobilnej aplikacji Locus Map i dodatku Brouter (wersja webowa) wygenerowałem całkiem ciekawą trasę, którą wgrałem do Garmina i zapasowego urządzenia rejestrującego ślad. Jedyną rzeczą, która mogła zniweczyć plan, była pogoda. Synoptycy zapowiadali skwar, potężne burze wraz z ulewami a miejscami traby powietrzne zwłaszcza na Pomorzu Zachodnim, gdzie miałem właśnie być. Dlatego miałem opracowany plan awaryjny w postaci auta prawie serwisowego ;-) - na którym zamontowałem bagaz z stojakami rowerowymi.
Na szczęście nie był w ogole potrzebny, pogoda była wrecz rewelacyjna a słońce nie dokuczało przez większośc trasy. Pewnie to za sprawą frontu burzowego, które przechodziło nad Notecią zarówno w niedzielną noc (było widać z okna burzę) jak i nad ranem. Troszkę problemu było w okolicy Pily, gdzie troszkę popadało i wpadłem w poślizg na cholernych przejściach dla pieszych - nic poważniejszego się nei stało..poza moją dumą.
Przy okazji przetestowałem wersję bezplecakowej wycieczki i większość potrzebnych bagaży wrzuciłem do torby podsiodłowej, o której wspomniałem w tym wpisie.
To tak tytułem wstępu, bo większa częśc relacji będzie tradycyjnie na moim blogu, a tymczasem zapraszam do małej galerii zdjęć oraz zajrzenie na Strava (dajcie kudosy)i przejrzenie galeri zdjęć. dodatkowo podrzucilem linka do relive.cc ;-)