20/2013 K jak Konin czyli Koniński Fyrtel zaliczony.

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100, Wmordewind

Wczoraj pomyślałem, że może tak uderzyć na wschód od Wrześni? Wschód nie był tak dokładnie przeze mnie spenetrowany i podsunąłem ten pomysł Uzielowi, który zwykle nie odmawia ;-).

Dzisiejszy poranek zaczałem od ... projektowania dzisiejszej wycieczki (uziel podesłał w nocy propozycję, czyli z Goliny do Konina DK92) i przypomniałem sobie trasę Seby z 2010 roku - wówczas Warta była bardzo szeroka. W ten sposób realizuje powoli plan na zwiedzanie wschodniego rewiru, carskiego niegdyś ;-). Potem musiałem znaleźć czas na amatorskie centrowanie tylnego koła (wszak bez jednej szprychy to niewiele da) i dopiero o 11. znalazłem się u Uziela - wiedziałem ze będziemy walczyć z wmordewindem. W Gozdowie podjęlismy decyzję, żeby udać się na Ciążeń przez Graboszewo gdyż logistycznie rzecz biorąc, nie musieliśmy "cofać" się z Samarzewa do Ciążenia - strzał w dziesiątkę

Wiadomo, aerodynamiczny kształt, zeby zmiejszyć opory ;P

Hehe, jestem ciekaw, jak Kolega do budy się dostanie ;-)

I tak od Ciążenia do samego Konina towarzyszyła nam Warta, imponująca swoim rozmiarem i licznymi rozlewiskami. Niestety, całość skutecznie psuł silny wmordęwind (4-5m/s), miejscami ostro pociskał i udowadniał, że to on dziś rządził. Cóż, my chcieliśmy dalej napieprzać, więc nie było lekko, powoli ale do przodu aż do samego Konina, czyli dobre 80km przy średniej 19km/h.

Można było odnieść wrażenie, ze za chwile droga zostanie zalana

Nieopodal Lądka


Moja osoba

Taki widok każðego roku po zimie to norma

Panorama przystani jachtowej i kajakowej w Lądku


Pustawo troszkę ale nie dziwota, sezonu jeszcze nie ma.

Pierwszy postój zaliczyliśmy w Zagórowie na rynku - banan, baton musli i kopiko. Widzieliśmy garstkę rowerzystów - turystów, zawsze coś. Kolejny, konkretny postój to w Sławsku (Uziel: Pierdolę nie jadę) - odpoczywaliśmy na słońcu, ukrywając się przed wschodnim wiatrem.

Totalnie na luzie i w skarpektach sobie opalam. Dopiero później zorientowałem się, dlaczego wszyscy w blachosmrodach patrzą na nas - moj rower przecież leży :P

Pamiątkowe zdjątko na chodniku. Lansik, no nie?

Czas naglił a Konin tuż tuż, więc kolejna bitwa z wmordewindem. I tak o to bastion koniński padł a widoki Warty z mostu Unii Europejskiej (również szlak bursztynowy) - po prostu przepiękne. Urządziliśmy krótką sesję zdjęciową, bo stając na otwartej przestrzeni, przekonaliśmy się, jak bardzo "cieplutki" jest dzisiejszy wmordewind i trzeba było stamtąd spieprzać do centrum.


Most UE - luksus w wielkopolskiej skali.







A w centrum zdziwko mnie wzięło z powodu remontu wiaduktu (w kierunku Kleczewa) i trzeba było pobłądzić po mieście - w ten sposob trafiliśmy w okolice Galerii nad Jeziorem. Calkiem przyjemne miejsce do rekeracji - jezioro duże i dużo otwartej przestrzeni. Wreszcie opuściliśmy ten cały Konin i udaliśmy się nad jezioro Gosławickie, by z bliska przyjrzeć się elektrowni - miejscowi nazywają to coś Titaniciem i podobno w nocy nieziemsko to wygląda.

Tuż przy Galerii

Coraz bliżej celu
Titanic

Panorama jeziora Gosławickiego


Przedostatnim celem była piękna Puszcza Bieniszewska z klasztorem Kamedułów - ubiegłoroczne odkrycie w ramach zwiedzania terenów wokół Ślesina. Miejsce świetne, idealne na aktywny wypoczynek, zwłaszcza na takich MTBkach - tutaj Krótki postój przy klasztorze, kilka fajnych dziewczyn ;-)


Hmm.. to któredy...

Kazimierz Biskupi to dość ciekawa miejscowość a upodobaliśmy sobie drewniany kościłem pw. św Izaaka, gdyż ma swój niepowtarzalny zapach i tak jakby fajny punkt widokowy na całe miasto.



I tutaj następuje zmiana kierunku jazdy, właściwie upragniona część trasy czyli jazda z wiatrem w plecy. Oj drodzy państwo, nie trzeba pisać, ze zapieprzaliśmy tak, ze średnia na odcinku ok.50km wynosiła ok. 30km/h? A nawet więcej, bo miejscami koło 40! Szum opon Uziela i moich - melodia dla moich uszów / aparatów. Czasami tchu brakowało a co dopiero pary w nogach. I ostatni długawy postój zrobiliśmy na odcinku Słupca - Strzałkowo. I tak do samej Wrześni "lawirowaliśmy" między autami i ciężarówkami a od pewnego momentu zacząłem kręcić szybciej i Uziel nie dotrzymywał mi tempa - wizja bolesnej kontuzji nie wchodziła w rachubę, także poczekałem za nim przed Wrześnią do której trafilismy tuż po zachodzie słońca.

Świetna wycieczka, nie spodziewałem się dojdzie do skutku - miejscami było okrutnie zimno przez ten cały wmordewind. Widzieliśmy piękna Wartę, jej rozlewiska, które nalezą do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego. Choć idiotów na drodze nie brakowało, to na szczęście wszystko obyło się bez żadnych przykrych zdarzeń i każdy z nas wrócił do domu - a ja szczęśliwy, zmęczony i przede wszystkim głodny! ;-).

Ale Ale... trzeba przyznać, ze większość spotkanych rowerzystów / turystów, których pozdrawialiśmy, reagowała podobnie.

Trasa


I tak sobie myślę, ze dzisiejszy wiatr to lichy w porównaniu do tego co widać na YT (podesłał Uziel):


Grunt, to myśleć pozytywnie ;-)

Komentarze (3)

Super wycieczka i ładne atrakcje nawet był Titanic.

jerzyp1956 19:21 poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Marcin W zasadie to jedna z lepszych dróg w tej okolicy i ją odkryliśmy w zeszlym roku ;-) całe szczęście ze nie jest taka dziurawa.

bobiko 23:21 niedziela, 21 kwietnia 2013

Drogę powrotną widzę że wybraliście podobną do naszej ;) Warta rzeczywiście wygląda imponująco, choć jak wczoraj w Poznaniu patrzyłem to jeszcze "trzyma się" koryta ;) Na ładnie zagospodarowany teren przy Galerii nad Jeziorem też ostatnio zwróciliśmy uwagę.

marcingt 23:07 niedziela, 21 kwietnia 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zesla

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]