Od samego rana coś nie grało z aparatami słuchowymi :/ Musiałem zamienić rower na auto i jechać na wizytę do protetyka. Tym samym musiałem wziąć urlop na telefon.
Po powrocie stwierdziłem, że nie mogę spisać tego dnia na straty, więc wziąłem rower i udałem się na Dębówiec, zahaczając o centrum.
W drodze powrotnej skoczyłem po kumpla i razem udalismy się do Gniezna.
W końcu piątunio i ponoć ostatni letni (ciepły) weekend przed nami. Z rana rowerem do pracy przez Osiniec (wiało troszkę w mordę) a po pracy spotkania: najpierw z Asią, potem zMariuszem - by dostarczyć mu pakiet Poznań Bike Challenge. Po pracy czułem totalną niemoc ale w końcu zjadłem kubełek grecki w gnieźnieńskiej Galerii, więc wypadałoby spalić obiadokolację. Tak więc zrobiłem objazd przez Strzyżewo Paczkowe, Jankowo, Kalinę i ponownie Osiniec. Na Wierzbiczanach spotkałem jeszcze raz Mariusza
No dobrze, udało się wcześniej wstać i ruszyć na godzinną przejażdżkę przed pracą. Warunki przyzwoite acczkolwiek dość chłodno. Dziś to sobie nie pojeździłem, bowiem wieczorem miałem kurs do Poznania, m.in. po pakiet startowy na Poznań Bike Challenge.
Zapowiada się dość ciekawie i choć żadnych najmniejszych szans nei mam, to jednak licze na dobrą pogodę.
Po wczorajszych opadach ani śladu, jedynie temperatura wyraźnie spadła i trzeba bylo trochę mocniej podkręcić tempo, zeby się rozgrzać. Odprowadziłem Asię do puntku A a sam pognałem w stronę pracy, tak jakby na około. Wieczorem zrobiliśmy z Asią kółeczko, minałem się z p.Jurkiem i Marcinem a potem spotkałem się z Mariuszem, z którym wybieram się na niedzielny Poznan Bike Challenge. I niestety trzeba było ubrać nogawki, tak chłodem zaciągało.
Z rana pogoda zapowiadala się wyśmienicie, cieplej niż wczoraj, przez co miałem ochotę na troszkę inną trasę niż zazwyczaj - przez Jankówko. W pracy zerkałem kilka razy przez okno i .. zaczałem przeklinać, widziałem nadchodzącą deszczową katastrofę. I co?
Z przerwami padało i musiałem skorzystać z podwózki kumpla.
Rano wstałem, stwierdziłem ze pojade rowerem do pracy, na szczęście wiatr wiał w plecy. No i właściwie, to muszę odkurzyć błotniki, bo błota po weekendowych opadach jeszcze były. Po pracy umówiłem się z Asią, która tym razem wyjechała po mnie wraz z niespodzianką: Pierogami. Mniam. Zrobilismy małe kółko i do domu.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger