Plan był prosty - skoczyć do Kórnika, gdzie nie było mnie od marca. Chyba mówiłem ale powtórzę się: polubiłem te weekendowe szosowanie na odcinku 100+.
Po ostatnich opadach deszczu było sporo wody w przydrożnych rowach i na łąkach. I nawet takiemu ciągnikowi się oberwało:
W Kórniku zatrzymałem się na burgerze - defacto kiepskim - i ruszyłem w stronę Środy.
Tradycyjnie pogląd na jezioro Kórnickie
I Moja szosa
W Pawłowie umówione spotkanie z moją Lubą i razem wracamy do Gniezna, gdzie zamieniam szosę na MTB i ruszamy na miasto.
Nie miałem pomysłu na popołudniowe kręcenie, więc miałem zamiar wrócić wczesniej do mieszkania. Ale zupełnie przypadko spotykam Daniela z GKKG, czekająćego na ekipę i w suie narodził się pomysł na wspólny trening z nimi. Dołączył Micor a potem Maniek.
Miejscami było konkretnie ale dawałem radę - tego samego nie można było powiedzieć o przerzutce, która coraz bardziej domagała zmian.
Kolejna niedziela spedzona na szosie - cel ten sam czyli wpaść na kawkę do rodziców ale drogą tak jakby na około, bo po to mam szosę ;-)
Troche zmian w barwach, troche nowych ciuchów i człek tak jakby inny ;-)
Po kawie na kolejną kawę do Trzemeszna i tutaj od Wrześni było konkretne tempo z niespodzianką bo na Miatach spotkałem moją Lubę, która po mnie wyjechała. :)
Powrót do Gniezna nastąpił tuż po zachodzie słońca.
Niedziela znów chłodem przywitała mnie i to z chłodnym wiatrem ale plan na niedzielne południe był prosty - szosing po prostu :) Pomyslalem sobie, że wreszcie pojadę zaplanowaną od dawna trasą przez Kostrzyn (S5), Środę Wlkp i Miłosław, tym bardziej ze wiatr wiał z zachodu.
Budynek powoli znika z oczu - ucierpiał na skutek budowy S5.
Będąc w Środzie nie sposób było nie odwiedzić sztucznego ale pięknie odnowionego jeziora Średzkiego, nad którym mieszkańcy rzeczonego miasta odpoczywają. Zmiany są imponujące, można się kąpać, odpoczywać, podjechać rowerem (defacto jest stacja naprawy) a w dodatku odbywają się cykliczne imprezy np. z cyklu BeStronger.
Potem pognałem do Miłosławia przez Krzykosy i Orzechowo, zdobywając po drodze KOMa - tutaj wspomnę, że znów garmin mi się wysypał ale na szczęście zauwazyłem w pore i ponownie odpaliłem dziada. Stad 2 wstawki ze stravy
Wyszla całkiem fajna niedziela na szosie, którą zakończyłem u rodziców.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger