Kolejny poranny objazd okolicy w jesiennej aurze - na szczęście w bezdeszczowych warunkach. Dziś wpadłem na niedzialny plan na trasę, prowadzącą przez zachodnie i południowe rewiry Gniezna i szybko wdrożyłem w życie. Wiatr o dziwo nie przeszkadzał, kierowców na trasie nei spotkałem - ba nawet jednemu pomogłem nakierunkować na pobliski zakład więzienny w Gębarzewie. No właśnie, ilekroć przejeżdżam przez Gębarzewo, zastanawiałem się nad lokalizacją wspomnianego zakładu.
Nie żebym tam wybierał się ale to taki obiekt widmo. Niemniej dużym zaskoczeniem był zamknięty przejazd kolejowy z powodu remontu a nie chciało mi sie cofać w stronę Mnichowa.
Patrząc na mapkę zobaczyłem polno-leśna drogę, którą mogłem trafić do pobliskich Dalek albo Kokoszek. Ale co najśmieszniejsze, to w końcu po tylu latach kręcenia po okolicy Gniezna i Wrześni, natrafiłem na ów zakład karny i legenda miejsca stała sięc ciałem! Zdjęć żadnych nie robiłem bo nie wypadało a i czasu brakowało. A im bliżej miasta tym liczba przeszkód logarytmicznie wzrastała.
A to błota a to zamknięte przejazdy kolejowe a na samym koncu powalone drzewa po pamiętnej sierpniowej nawałnicy.
Smutny to widok:
Niestety nie zdążyłem na czas ale zmieściłem się w kwadrancie studenckim :-o PO pracy prościutko do mieszkania ale po drodze kolejne zdjęcie gnieźnienskiej katedry:
--- Dziś co prawda dalej słuchałem VH1's 100 Greatest HH Song ale dla domiany stary hit ze swiata elektroniki (myślę, ze sie spodoba:-)
Od jakiegoś czasu - co pewnie zauważyliście - staram się wykręcić jakąś rundkę przed pracą z prostego powodu: tylko wtedy jest jasno. Dzisiejsza trochę odbiega od dotychczasowych, przez co dłuższa i może trochę bardziej kreatywna. Dla odmiany przyszło mi walczyć z wiejącym od wschodu wiatrem, co z pewnością zwiastuje nadchodzące zmiany w prognozie pogody.
Po pracy krótko po mieście i prosto do domu. na dłuższe kręcenie nie miałem już ochoty ale na nocne zdjęcie katedry znalazłem czas ;-)
--- Pozostajemy dalej w klimacie klasycznego Rapu. I tym razem na tapecie z grubej rury wleciał Coolio ze swoim Gansta Paradise.
W teledysku przewija także postać Michelle Pfeiffer - jednej z głównych bohaterów amerykańskiego filmu Młodzi i gniewni. Kawał dobrego kina.
Jak co rano, zwyczajnie do pracy i tym razem obeszło się bez porannej rundki wokół "pracowego konina". Ale nie mogło zabraknąc migawki z rana - a taka powstała nad stawkami w Parku Miejskim im. Generała W. Andersa. Pomimo sporych zniszczeń, jakie powstały po sierpniowej nawałnicy, park pozostał parkiem.
Po pracy, zachęcony tym wpisem u Sebka podjechałem zobaczyć ów nowość w tym mieście. Mowa o powstałym pumtrackingu dla rowerzystów oraz skate parku (za plecami), zlokalizowanym przy Orlinku na terenie dawnych koszar wojskowych, przy ulicy Wrzesińskiej. To tam też mieści m.in moja Alma Mater, które skończyłem 10 lat temu tytułem inżyniera.
Cieszę się, że rewitalizacja terenu pokoszarowego przebiega zgodnie z planem, że okolica, w której przyszło mi spędzić 3.5 roku, zmieniła się nie do poznania. Wcześniej poza uczelnią, nie było nic. ---- Tym razem, jeżdżąc po mieście wieczorem, mimowolnie do głowy wszedł kawałem sprzed ponad 10 lat (sic!). Tak jak wtedy, tak dziś czuję moc tego utworu. Szkoda, że poza Big City Life, Mattafix nic ciekawego nie nagrał.
Od rana wisiały ciężkie chmury, zwiastujace deszcz ale na szczęście skończyło się na mżawce a co najważniejsze - bez wmordewindu. Trasa - bez żadnych udziwień - głównie asfaltem ale z dala od głównych zakorkowanych ulic. Po pracy zajrzałem na pobliskie cmentarze, na których widać jeszcze ślady z Dnia Wszystkich Świętych
----
Ostatnio po głowie chodził mi pewien utwór, który usłyszałem na żywo w trakcie majowych koncertów we Wrześni. I teraz znalazłem
Sobota od samego rana kusiła mnie pięknym słoncem, idealnym na szosową wyrypę ale niestety nie miałem czasu na takie luksusy. Z tego tez powodu, z ciężkim sercem musiałem odmówić Mariuszowi i jego ekipie, która zaliczyła Kaszubska Maszrutę. Niemniej, pojawiło się czasowe okienko, wprawdzie po zachodzie słońca ale lepsze to niż zero na koncie i w planach miałem zdobycie Powidza i powrót do Trzemeszna przez Orchowo. Ale niestety szlag trafił tylną szosową oponę i byłem zmuszony do serwisowego postoju - w sumie pierwsza w życiu kolarska guma. I przy okazji mogłem ocenić poziom zużycia opony, którą oceniłbym na bardzo wysokie (skoro było widać już warstwę antyprzebiciową :x)
Do Powidza nie dojechałem ale na szczęsci do domu wróciłem już bez większych niespodzianek.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger