Niespodziewanie odezwał się kumpel z czasów licealnych z propozycją pokręcenia korbą po okolicy. Umówilismy sie na 20ta i wyskoczylismy w stronę Czerniejewa a potem do Wrześni. Tym razem bez zdjęc bo jakoś weny nie miałem :/
Rzeczywiście pogoda - zgodnie z prognozami - zepsuła się w klasycznym stylu. Miałem wyjechać nad ranem przed wschodem słońca ale widząc mokrą nawierzchnię, wielkie kałuże po wczorajszej burzy, zdecydowalem na nieco dłuższy sen.
Przed obiadem wyskoczyłem na kolejne zwiedzanie lokalnych dróg. Podobnie jak wczoraj, losowo wybierałem kierunki jazdy ale na szczęście nie miałem problemu z deszczem.
Od samego rana słoneczko zachęcało do rowerowania ale niestety nawał obowiązków okołodomowych sprawił, ze musiałem nieco zmodować plan na dziś Jak to mówią, nie ma złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem trochę pouporządkowałem swoją rowerownię i wreszcie zająłem się wymianą kółek i okładzin do hamulców. Z tymi okładzinami to jest taki feler, ze są dużo za grube i muszę jeszcze trochę pomęczyć z szczękami ale to sobie zostawiłem na inny dzień.
No i wreszcie wyskoczylem na objazd po okolicznych lasach i pagórkach ale kilka minut później dostrzegam granatowe i kłębiaste chmury, prognozujące deszcz a nawet burze. Wiedziałem, ze daleko nie ma co odjechać. - szit.
No to pozostało pokręcić po lesie czerniejewskim i pilnować chmur.
Dojechałem do Marzenina i stwiedziłem, ze skracam drogę na Wrześnię.
Zatrzymałem się na rynku, gdzie chwilę czasu spędzilem na rozmowie telefonicznej a potem mała niespodzianka, bo zjawiła się ekipa znajomych. Sielankę przerwały krople deszczu i musiałem zwinąć do domu. Na wylocie z Wrześni dostrzegam błyski, czym prędzej podkręcam tempo ale niestety delikatnie zmokłem :/
Leniwy piątkowy wieczór postanowiliśmy spożytkować rowerowo. I ruszyliśmy tradycjnie przez miasto, by objechać okolice Gniezna - odwrotnie, bo przez Osiniec i Lubochnię. Było znacznie cieplej :)
Po kilku dniach znalazłem czas, aby zając się oszacowaniem ewentualnych szkód i serwisem po tegorocznej majówce. Okazało się, ze klocki z tylnej szczęki krzywo się starły i lada chwila będa wymagać wymiany i wreszcie kółka od przerzutek trza zmienić - ostre ząbki.
Był problem z dostepnością okładzin do Hayes Dino Sport ale na szczęście znalazłem jeden sklep, gdzie zamówiłem sobie dwuskładnikowe organiczono spiekane Accenta. Jak będą się sprawować, to czas pokaże. Tymczasem weekend przed nami, niby pogodnie ale może być deszczowo. Do zamówienia dorzuciłem jeszcze kółka Tacx z maszynowymi łożyskami - ciekawe co to za ustrojstwo.
No i te wybory.
Wracając do majówki, to muszę przyznać ze moje opony Saguaro dały radę. I szkoda ze tak szybko się skończyło - zajrzyjcie
Początkowo w planach była wycieczka do Karpacza, zaliczając po drodze Karkonoskie Regle (trasa ER-2), to kumpel namówił mnie na Singltreka. I tak wlasnie wyszło - opis na głównym blogu.
Pierwsze plany odnośnie majówki pojawiły się już w lutym ale dopiero w marcu można było dograć szczegóły. Liczyłem na spore zainteresowanie ale chęc wyraził kumpel z pracy oraz@Kubolsky, który ostatecznie zrezygnował w ostatniej chwili. Na szczęście na ostatni gwizdek dołacza znajomy spod Wrocławia ze swoim kumplem, którzy w ciągu 30 minut zdecydowali na tegoroczną majówkę. Jako noclegownię wybraliśmy malowniczą Szklarską Porębę, gdzie znaleźliśmy dość fajną miejscówkę obok centrum. Wpradzie miałem okazję być w zeszłym roku ale to było aby przelotem. Tym razem było inaczej i wiem, ze wkrótce wróce do Szklarskiej z dziewczyną - niekocznie z rowerami ale kto to wie ;-) Tak czy siak w podróży do Szklarskiej mieliśmy dość mieszane uczucia, bo nie dość ze było chłodno, to jeszcze były ogromne ulewy, spowalniające naszą jazdę. Ale na szczęście pogoda późnym popołudniem wypogodziła się, więc zdecydowaliśmy się na mały rozjazd po okolicy. MIejscem docelowym była nieczynna kopalnia kwarcu Stanisław - gdzie byłem już wcześnie ale dojazd był zupełnie inny. Powrót przed 20, tuż po zachodzie słońca. :) Zamiast planowanych 50 km, było prawie 35, co i tak wiele jak na późną porę i pierwszy raz z taką ekipą.
Mimo późnej pory, postanowiłem wyskoczyć na małą rundkę po okolicy a w dodatku pobawić się kamerką, którą zanabyłem za poleceniem Uziela. Wyszło dość zacnie ale całość psuje cholerny datownik i nie nadaje do publikacji
Niby pogoda od samego rana była taka se, to im bliżej południa, tym coraz co gorzej - deszczyk z gradem. Potem słoneczko i znów powtóreczka. I tak co jakiś czas.
Co by zrobić, zeby wrócić do domu. Mogłem poprosić Asię o podwóżkę do domu ale widząc poprawę pogody przez dłuższy czas, uparłem się ze wrócę rowerem. I co i co? Na wylocie z Gniezna znów padało. Mimo niekorzystnych warunków pogodowych, jechalo się świetnie, wręcz szybko.
Przystanąłem na wrzesińskim rynku ze względu na kończącą się akcję "Motoserce". Więcej szczegółow znajdziecie na stronie Nowej Wrześni.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger