Odebrałem kółko z serwisu rowerowego w Gnieźnie i postanowiłem wieczorkiem pośmigać. Odwiedziłem kumpla w Miłosławiu i pogadaliśmy sobie.
W drodze powrotnej zaliczyłem niezły wypadek, z którego udało wyjść obronną ręką i kaskiem na głowie. Nie wiedząc czemu, zagapiłem się i nie zauważyłem samochodu stojącego na poboczu. W ostatniej chwili zauważyłem światła i automatycznie wybrałem lewą stronę jezdni (nikt nie jechał ufff) i po hamulcach! Zrobiłem koziołka (czułem lekkie uderzenie głową o asfalt i w tym wypadku kask uratował) i rower pokulnął do przodu.
Następnie usiadłem i automatycznie sprawdzałem, czy jestem cały. następnie popatrzyłem czy ktoś jedzie a potem zajrzalem do roweru i widze ze ciut przetarte siedzenie (sie kupi nowy na przyszły sezon), rogi straciły lakier i chyba wszystko. A autko? nic a nic. to sie nazywa fuks ;).
W okolicach Kaczanowa Panowie Inżynierowie wywożą śmigła (TIR był na estońskich blachach ;))
Uziel przyjechał do mnie a ja znów centrowałem koło. Ale skończyło sie na tym, ze w miarę podokręcałem szprychy i stwierdziłem, ze jutro gdzies z rana warsztat zaliczyć muszę. Gniezno czemu nie? :)
Krótko ale za to z kolejnym rekordem: 5100.km przekroczony :)
W końcu wziąłem sie za rower i po raz pierwszy próbowałem podkręcać szprychy i centrować - pierwsze koty za płoty ale chyba się udało. Zweryfikowałem to na trasie Września - Środa, odprowadzając siostrę do jej domu na jej nowym-uzywanym rowerze
Powrót to raczej samotność wśród ciężarówek ale jak widać, nie było tak źle ;)
Dziś musiałem skorzystać z auta, zeby wyrobić się na ślub kumpla. A wieczorem skoczyłem rekreacyjnie do miasta, by spotkać z paczką przy piwie/soku/tigerze. Po spotkaniu zrobilem kilka okrązeń
Na 1km przed domem wpadłem w małą dziurę...po której złapałem jednocześnie 2 kapcie!!!! I to był pierwszy raz z oponą z systemem antyprzebicowym Kevlar - patrz tutaj a przód to jeszcze oryginalny. Być może z winy łysych opon tak się stało?
Nastała niedziela, ostatni dzień pobytu w Trójmieście, zatem pozostało mi nic innego jak tylko spakować i ruszyć rowerem w miasto, zwiedzać.Jedynym celem było ... pozbieranie keszyków, których było od cholery a niestety nie było tak łatwo je podjąć i zajmowały sporo wolnego czasu. Stąd też nie zaliczyłem plaży ani zatoki.
Stadion był ostatnim punktem w tym dniu i szybko do domu na szybkie wszamanie i ostatnie rozmowy z Gospodarzami. A następnie PKP Gdańsk Wrzeszcz i... TLK "Bałtyk" do Gniezna, skąd odebrał mnie tatko i zapakowaliśmy się do samochodu. Powiem szczerze, że 3h w pociągu bardziej mnie wymęczyło niż poprzedni cały dzień.
Trasa
Podsumowanie
Jestem bardzo a bardzo zadowolony z czterodniowego pobytu w Trójmieście i na Helu, dzięki czemu tegoroczny cel został ociągnięty. To był pierwszy wyjazd z pełnymi sakwami pociągiem na północ Polski - wiele się nauczyłem ale też spora dawka własnego doświadczenia się przydała.
Z tego miejsca chcę gorąco podziękować Mon i Markowi za wspólnie spędzony czas i rozmowy, zwiedzanie i narzekanie, podziwianie i wkurwy. Liczę na kolejne wypady ;).
Rano wstałem do pracy lecz niestety do niej nie dotarłem, gdyż dorwała mnie ulewa w trasie. Poprosiłem o urlop i tym samym mogłem ze spokojem przygotować się do wyjazdu do 3miasta.
Lecz niestety w dniu poprzednim autko wysiadło i zamiast przygotowywać się, martwiłem się o jego stan. W ciągu dnia skoczyłem po zapasową dętkę i zestaw przeciwdeszczowy w ogrodniczym sklepie, dzięki sugestiom Kerampa.
NIc nie można było zaplanować w ten cudnowny dzień wolny bo co chwile padało i wiało, by potem przeżywać garówę. ehh. Ale przynajmniej poobserwowałem chmury :)
// wiem wiem kiepskie zdjęcia ;).
Przy okazji, wprowadziłem kilka zmian na blogu ale to nie wszystko - reszta będzie w późniejszym terminie :).
Z Uzielem i Liberkiem, kŧórzy kręcili się po mojej okolicy - miał być odpoczynek od roweru, bo do pracy pojechałem autem ale nie szkodzi. A potem wziąlem pedały na warsztat - skończyło się na awaryjnym :/ montazu bo kulki sie posypały :P
Piękny dzień, choć z rana zapowiadało się zupełnie inaczej. lubię takie niespodzianki. I ogólnie to z pracy wracałem tą samą trasą co ostatnio ale pokonałem ją znacznie szybciej, nizby mogło wydawać.
Rower świetnie dziś wspópracować ale za to kierowcy to nadal banda idiotów.!
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger