Pierwszy dzień świąt zaczął się przepięknie. Bo jak tylko się obudziłem to i zajrzałem zza okno, to tylko jedna rzecz się liczyła: ROWER. Oczywiście nie mogłem pominąć świątecznego śniadania z Młodzieżą, by potem zrobić sobie kawę do termosu i lecieć przez siebie. Tylko gdzie? tutaj była totalna jazda spontaniczna przez siebie, w rejon Iwna i Pobiedzisk. Jak pięknie było tego dnia, wróciłem do domu naładowany endorfinami i gotów na ... kolejne serniczki, pierożki ;-)
Dawno nie logowałem sie do Bikestats ;) i sporo się zmieniło w ciągu półrocza. zacznę od tego, że od ponad miesiaca stalem sie właścicielem tego oto gravela - tegoroczny model.
To kolejny Kross w mojej rowerowej stajni - mam jeszcze MTB, zaś moja luba ma Trekkinga/Fitnes.
Esker 5.0 gen2 będzie moim podstawowym rowerem, który pozwoli jezdzić wszędzie (no prawie), zarówno po asfaltach, jak i po szutrach. Jedno jest pewne, ścigać nie będę.
Sobotnia rutyna czyli wykorzystanie wolnego okienka czasowego
I ostatni dzień weekendu listopadowego, rozpoczęty od obowiązkowego zakupu świeżych rogali w jednej z gnieźneńskiej piekarni. Dla odmiany, wybrałem asfaltowy wariant, co by już nie męczyć się z polno-szutrowymi dróżkami.
Kolejny spontaniczny dzień gravelowania, tym razem umówiłem sie na bikespotting z Uzielem, któremu udostępniłem livetracking, by mnie szybko zlokalizował. Dobrze zrobiłem, bo zanim dojechałem do cywilizacji, to musiałem walczyć z bezdrożami lasu czerniejewskiego. Na mapie była wyrysowana ścieżka, Zaś ... no właśnie w rzeczywistości okazało sięm ze całkiem nieźle porosło i walczyłem z jeżynami. głupoty same ;)
a potem z Uzielem juz przez resztę dobrze mi znanych czesci lasu czerniejewskiego jezdziliśmy i testowaliśmy konfigurację mojego Eskera.
Nie miałem wyraźnego pomysłu na sobotnie popołdunie, ale .... popatrzyłem na białe squadratowe plamy na mapie i wytyczyłem na szybko trasę. Pogoda niczym nie wyróżniała się, dalej czuć jesienną depresyjną zgniliznę, co wpływa na moją "chęć" gravelowej wyprawy. Nie bez znaczenia jest fakt, ze trafiłem na dość piaszczyste odcinki, ze nawet szerokie kapcie w rowerze nie pomogły. tak czy inaczej te 2-3h innej rzeczywistości bardzo pozytywnie wpłynęły na moje samopoczucie.
Kolejny długi weekend listopadowy, który zamierzam rowerowo wykorzystać. Zaczynam od wizyty w sklepie rowerowym, by podbic pieczątkę. Niestety, na gębę sie nie dało, więc musze w ciągu kolejnego miesiąca wstawić sie na prawilny przegląd. PO tym fakapie pojechałęm dalej na północ, zwiedzając Lasy Królewskie z rezerwatem Mięcierzyn na czele. Da się zauważyć, ze najlepsze dni jesienii są za nami.
zrealizowałem spontaniczny 1
pomysł na wyprawę rowerową z Gniezna do Międzyzdrojów. Trasa o długości
320+ km nie była wielkim wyzwaniem, ale nowe kwadraty, letnia pogoda
(taka oferta lasttime ) i chęć przygody sprawiły, że decyzja o wyjeździe zapadła błyskawicznie.
Początkowo planowałem wyjechać w nocy z piątku na sobotę, ale z
powodu spraw rodzinnych musiałem przełożyć. Jeszcze tego samego dnia
wieczorem dostałem info, ze plany się zmieniły i wtedy zdałem sobie
sprawę, ze było zbyt mało czasu na przygotowanie i regenerację po
kolejnym pracowitym tygodniu pracy.
O
Starym Kolejowym Szlaku Rowerowym słyszałem jeszcze w zeszłym roku, gdy
planowałem różne dłuższe wyprawy tzw. jednodniówki. Wówczas dominowała
informacja, iż część trasy jest na etapie budowy i można je omijać,
dlatego podbicie Pomorza Zachodniego przełożyłem na odpowiedni moment.
Wreszcie nadarzyła się okazja, by zrobić sobie wolne w pracy i udać
się na spontaniczną wyprawę (no dobra) w towarzystwie Damiano. Patrząc
na prognozy pogody, zdecydowanie najlepszą opcją był start z Kołobrzegu,
więc uzbrojeni w bilety kolejowe wystartowaliśmy w dłuższą i wyboistą
podróż pociągiem, trwającą ponad 6 godzin. Tym razem obyło się bez afery
z rowerami w tle.
Gdyby nie te cholerny wmordewind z południa, chujowe drogi powiatowe .. oraz nogi z kamienia, to 300+ byłoby..
A tak.. to trzeba zaliczyć pętlę wokół Zalewu szczecińskiego w ramach odpokutowania
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger