Dzień dobry w roku 2025 :-) Z lekkim kacem, ale za to mega wielkim apetytem wsiadłem na rumaka i ... szybko zderzyłem się z wmordwind'ową rzeczywistością 😄 Na szczęście, jakoś dało się pokręcić z muzyką klubową na pokładzie. Ciekaw jestem, jaki będzie ten rok, ale nie chcę zakładać górnolotnych celów poza jednym: jeździć i czerpać radość z tego.
Tak się złożyło, ze nie udało się nadgonić zaległości z tego roku, ale ... nie zapomniałem o Was, o Bikestats. :) dlatego w najbliższym czasie uzupełnie wszystkie wpisy - szczególnie te, które zapadły w mej pamięci. Tymczasem ten rok kończę w dobrym stylu, bo ponad 10 000km, nowym rowerem i dobrym zdrowiem na finiszu.
Więcej rowerowego podsumowania znajdziecie na moim blogu. Tym samym Do Siego roku i do przeczytania / do zobaczenia w przyszłym roku ;-)
Korzystając z pięknej pogody, tak rzadko spotykanej w grudniu, postanowiłem wyrwać się gdzieś na rower. Początkowo myślałem o podpięciu się pod inicjatywę lokalsa, czyli wypad do Skoja, ale przypomniałem sobie, ze 1. obowiazki domowe do zrobienia 2. nie wiem, co z przeziębeniem 3. nie wyrobię się, wiec ... wyjśćie na rower znacznie opóźniłem. Niemniej, jak juz wyjechałem, to obrałem kierunek Wrześnię, gdzie odwiedziłem Uziela, który zniechęcony piękną pogodą, odpoczywam w domowym zaciszu.
Po dłuższej chwili ruszyłem w stronę domu. jakoś tak zleciało.
Pierwszy dzień świąt zaczął się przepięknie. Bo jak tylko się obudziłem to i zajrzałem zza okno, to tylko jedna rzecz się liczyła: ROWER. Oczywiście nie mogłem pominąć świątecznego śniadania z Młodzieżą, by potem zrobić sobie kawę do termosu i lecieć przez siebie. Tylko gdzie? tutaj była totalna jazda spontaniczna przez siebie, w rejon Iwna i Pobiedzisk. Jak pięknie było tego dnia, wróciłem do domu naładowany endorfinami i gotów na ... kolejne serniczki, pierożki ;-)
Dawno nie logowałem sie do Bikestats ;) i sporo się zmieniło w ciągu półrocza. zacznę od tego, że od ponad miesiaca stalem sie właścicielem tego oto gravela - tegoroczny model.
To kolejny Kross w mojej rowerowej stajni - mam jeszcze MTB, zaś moja luba ma Trekkinga/Fitnes.
Esker 5.0 gen2 będzie moim podstawowym rowerem, który pozwoli jezdzić wszędzie (no prawie), zarówno po asfaltach, jak i po szutrach. Jedno jest pewne, ścigać nie będę.
Sobotnia rutyna czyli wykorzystanie wolnego okienka czasowego
I ostatni dzień weekendu listopadowego, rozpoczęty od obowiązkowego zakupu świeżych rogali w jednej z gnieźneńskiej piekarni. Dla odmiany, wybrałem asfaltowy wariant, co by już nie męczyć się z polno-szutrowymi dróżkami.
Kolejny spontaniczny dzień gravelowania, tym razem umówiłem sie na bikespotting z Uzielem, któremu udostępniłem livetracking, by mnie szybko zlokalizował. Dobrze zrobiłem, bo zanim dojechałem do cywilizacji, to musiałem walczyć z bezdrożami lasu czerniejewskiego. Na mapie była wyrysowana ścieżka, Zaś ... no właśnie w rzeczywistości okazało sięm ze całkiem nieźle porosło i walczyłem z jeżynami. głupoty same ;)
a potem z Uzielem juz przez resztę dobrze mi znanych czesci lasu czerniejewskiego jezdziliśmy i testowaliśmy konfigurację mojego Eskera.
Nie miałem wyraźnego pomysłu na sobotnie popołdunie, ale .... popatrzyłem na białe squadratowe plamy na mapie i wytyczyłem na szybko trasę. Pogoda niczym nie wyróżniała się, dalej czuć jesienną depresyjną zgniliznę, co wpływa na moją "chęć" gravelowej wyprawy. Nie bez znaczenia jest fakt, ze trafiłem na dość piaszczyste odcinki, ze nawet szerokie kapcie w rowerze nie pomogły. tak czy inaczej te 2-3h innej rzeczywistości bardzo pozytywnie wpłynęły na moje samopoczucie.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger