Nie miałem pomysłu na popołudniowe kręcenie, więc miałem zamiar wrócić wczesniej do mieszkania. Ale zupełnie przypadko spotykam Daniela z GKKG, czekająćego na ekipę i w suie narodził się pomysł na wspólny trening z nimi. Dołączył Micor a potem Maniek.
Miejscami było konkretnie ale dawałem radę - tego samego nie można było powiedzieć o przerzutce, która coraz bardziej domagała zmian.
Kolejna niedziela spedzona na szosie - cel ten sam czyli wpaść na kawkę do rodziców ale drogą tak jakby na około, bo po to mam szosę ;-)
Troche zmian w barwach, troche nowych ciuchów i człek tak jakby inny ;-)
Po kawie na kolejną kawę do Trzemeszna i tutaj od Wrześni było konkretne tempo z niespodzianką bo na Miatach spotkałem moją Lubę, która po mnie wyjechała. :)
Powrót do Gniezna nastąpił tuż po zachodzie słońca.
Niedziela znów chłodem przywitała mnie i to z chłodnym wiatrem ale plan na niedzielne południe był prosty - szosing po prostu :) Pomyslalem sobie, że wreszcie pojadę zaplanowaną od dawna trasą przez Kostrzyn (S5), Środę Wlkp i Miłosław, tym bardziej ze wiatr wiał z zachodu.
Budynek powoli znika z oczu - ucierpiał na skutek budowy S5.
Będąc w Środzie nie sposób było nie odwiedzić sztucznego ale pięknie odnowionego jeziora Średzkiego, nad którym mieszkańcy rzeczonego miasta odpoczywają. Zmiany są imponujące, można się kąpać, odpoczywać, podjechać rowerem (defacto jest stacja naprawy) a w dodatku odbywają się cykliczne imprezy np. z cyklu BeStronger.
Potem pognałem do Miłosławia przez Krzykosy i Orzechowo, zdobywając po drodze KOMa - tutaj wspomnę, że znów garmin mi się wysypał ale na szczęście zauwazyłem w pore i ponownie odpaliłem dziada. Stad 2 wstawki ze stravy
Wyszla całkiem fajna niedziela na szosie, którą zakończyłem u rodziców.
Sobota od samego rana była dość upalna ale nie tak bardzo jak w zeszłym tygodniu - głównie za sprawą chłodnego wiatru. Z Asią udaliśmy się w stronę Jankowa ale ostatecznie dojechaliśmy do Trzemeszna. Tam (nie)spodziewany deszcz nas przytrzymał do późnych godzin popołudniowych.
Trzeba przyznać, chmury wyglądały dość epicko. I mocno sie ochłodziło - Asia zdecydowała się na powrót autem do Gniezna, zaś ja na swoim rumaku przez Święte i Lubochnię. Chwilę później rozpadało się na dobre - aż do samych granic Gniezna. Na szczęscie był to ciepły lipcowy deszcz.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger