Dzisiaj zawitałem w rodzinne strony po dłuższej nieobecności, zatem trzeba było zobaczyć, co w okolicy piszczy. TO, że piździawa sie zrobiła, nie musicie mi pisać ;-). Musiałem uzbroić się w długe spodnie, termokoszulkę i softshellową kurtkę. I kręciłem tak bez celu ale przynajmniej zaliczyłem Biechowską Puszczę, dawno niewidziane Bieganowo i Gozdowo by pokręcić rowerem po Wrześni.
Wróciłem ze szpitala z nadziejami na najbliższą przyszłość - o tym jeszcze napiszę. Za to dużo gorzej było ruszyć dupsko z domu, bo nagle z ciepłego poniedziałku zrobiło się cholernie chłodny i wmordewindowy piąteczek.
Po odrobieniu kilku domowych zadań - wszak na urlopie byłem - ubrałem się w dłuższe pory i obrałem kierunek Lasów Królewskich. O tej porze są bardzo majestatycznie złociste, skutecznie osłaniały przed wiatrem. I podobnie jak
tutaj postanowiłem zwiedzić inne niestandardowe ścieżki.
Choć setki nie zrobiłem, to jednak taka 60tka była naprawde mi potrzebna. Nie tylko dlatego, zeby wyciszyć ale także odpocząć od problemów życia codziennego. A przecież dziś jest piąteczek!.
Oj to była bardzo ciepła niedziela, więc pozwoliliśmy na mały wypadzik nad jankowskie jezioro, gdzie jeszcze dało radę poleżeć w ciepłym październikowym słoneczku. Odnoszę wrażenie, ze to ostatnia taka niedziela po-lecie, tym bardziej ze za chwile nastąpi malutka przerwa w kręceniu kaemów ze wzgledu na pobyt w szpitalu. Nic takiego nie dzieje, ot diagnostyka słuchu.
Dziś to była spontaniczna wycieczka - patrzyłem aby na mapę, sprawdzając dokąd dana dróżka mnie poprowadzi. I tak przez całe Lasy Królewskie sobie śmigałem, aż znalazłem się nieopodal Lubcza. Obrałem nowy cel: Gołąbki przez Budzisław, Cegielnię i Jeziora. Po zaliczeniu Gołąbek, nie było czasu zeby jechać gdzieś dalej, więc pozostało wrócić do Gniezna z odbiciem na Jankowo Dolne i Wierzbiczany.
Poranek dał we znaki swoim chłodem ale słoneczko dalej solidnie grzało i zachęcało do kręcenia. W dodatku takie malownicze krajobrazy byly :) Po pracy wspólna przejazdzka z Asią po okolicy i do domu, bo za zimno sie zrobiło, zeby jezdzić w krótkich porach :/
Ajć ta sobota nieszczęsna, bo nie dość że humoru od rana nie miałem, to jeszcze łepetyna napierdzielała. Ale co, miałem spisać sobotę na straty, mimo chłodu i wmordewindu?
NO oczywiście, ze odpowiedz brzmi nie i dlatego umówiłem się z Uzielem na spotkanie w Skoju, przedtem musialem rozgrzać się na rowerze. Docieram przez Jankówko, Krzyżówkę i Sokołowo. Na szczęście w Skorzęcinie była cisza, ból glowy odszedł w zapomnienie i mogłem odetchnąć niczym nowonarodzony ... rowerzysta. Jeszcze będąc w OW spotkałem Karola i Mikołaja, którzy też ruszyli tyłek z domów.
Czwarteczek zaczął się dość poźno - z przyczyn niezaleznych ode mnie. Po pracy miałem wolne popołudnie, więc chyba na jedno wyszło: pokręciłem korbą, mimo początkowej niechęci. Wybrałem trochę inną trasę niż zazwyczaj, bo przez Gębarzewo, Źydowo, Niechanowo i Lubochnię.
Wczoraj pożegnaliśmy lato, dziś witamy jesień i liczymy na godną rowerową współpracę. Lato podsumujemy wkrótce na blogu ale tymczasem trzeba było jechać do pracy. No własnie miałem ochotnika na rowerowy jogging w Jankówku Wiem, że jesień nadeszła ale żeby od razu palić śmieci? Po pracy tradycyjnie wieczoring rowerowy ;-)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger